Jerzy Kalibabka - Casanova z Dziwnowa

Media go uwielbiały. Od rozhisteryzowanych fanek dostawał listy miłosne. I to nawet, gdy siedział już w więzieniu, skazany za uwodzenie nieletnich, oszustwa i pobicia. Zmarł 14 marca 2019 r. w wieku 62 lat. Kim był Jerzy Kalibabka? Amantem o zniewalającym uśmiechu, który zabierał jednym, by obdarować inne? A może… zwykłym bandytą nienawidzącym kobiet?

Kim naprawdę był Jerzy Kalibabka? Polskim Don Juanem, żyjącym z miłości, czy... brutalnym przestępcą?
Kim naprawdę był Jerzy Kalibabka? Polskim Don Juanem, żyjącym z miłości, czy... brutalnym przestępcą? Ja Fryta, lic. CC BY-SA 2.0INTERIA.PL/materiały prasowe

Pewnego sierpniowego wieczora 1977 r. 21-letni Jerzy, po kolejnej kłótni z matką, porzucił swój rybacki kuter i w gumowcach i roboczym kombinezonie poszedł przed siebie. Nie spodziewał się pewnie jeszcze wtedy, że przejdzie do historii... Przez pierwszych kilka miesięcy radził sobie z trudem. Próbował sił jako cinkciarz i alfons. W końcu rozpoczął kilkuletnią tułaczkę po Polsce, w czasie której - jak sam twierdził - spał z dwoma tysiącami kobiet.

Tak wysoka liczba to na pewno przesada, ale faktem jest, że w wytoczonym mu później procesie przesłuchano około dwieście nastoletnich dziewcząt. Jego wyczyny, połączone z brawurowymi ucieczkami przed milicją, nagłaśniane były w prasie i telewizji. Zapewniły mu sławę w całej Polsce.

Kalibabka rozpalał wyobraźnię Polek do tego stopnia, że nawet gdy został aresztowany (15 kwietnia 1982 roku) nie brakowało chętnych, by dołączyć do grona jego zdobyczy. Na korytarzach sądu rejonowego w Nowym Targu, gdzie toczył się tasiemcowy proces, koczowały młode, wymalowane dziewczyny z paczkami. Uwięziony Casanova otrzymywał też listy miłosne. Oto jeden z nich, cytowany w książce "Przekręt. Najwięksi kanciarze PRL-u i III RP":

"Kochany Jurku [...]. Jestem dziewczyną w Twoim typie. Mam 15 lat, ładne blond włosy, niebieskie oczy, piękną figurę, a najważniejsze: jestem cnotliwa [...]. Nie wiem dlaczego, ale bardzo Cię kocham za to, że jesteś. Mój kochany Casanovo, mój książę z bajki! Już myślałam, że nie ma takich mężczyzn jak Ty. Wiem, dlaczego kradłeś. Kradłeś jednym, by uszczęśliwiać inne. [...] Rozumiem Cię. Tylko ja potrafię Cię zrozumieć i rozgrzeszyć [...]. Będę pisała i kwitła tylko dla Ciebie. Mój kochany książę! Anka."

8 marca 1984 roku zapadł wreszcie wyrok. Kalibabka, donżuan i ulubieniec pań, został skazany... na 15 lat pozbawienia wolności. Uznano go winnym oszustw, wyłudzeń, pobić i uwodzenia nieletnich. Uzasadnienie wyroku odczytywano przez 5 godzin! Wyrok zapadł akurat w Dzień Kobiet.

Don Żenuan

Już sama decyzja sądu skłania do ostrożnego podejścia do romantycznej legendy Casanovy z Dziwnowa. Nawet Milicja Obywatelska nie użyłaby tego typu zarzutów do skazania niewinnej osoby. Resztki złudzeń rozwiewają wypowiedzi samego oskarżonego. Swoimi wyczynami chełpił się w w rozmowach z dziennikarzami. Niektóre historie da się też zrekonstruować na podstawie ustaleń z sali sądowej.  Nie ulega wątpliwości, że Kalibabka gardził swoimi ofiarami, które nazywał nawet "kocmołuchami". Tak opisywał jedną z nich:

"Dziewczyna zaprosiła mnie do swego domu, przedstawiła rodzicom i tam spędziłem z nią jedną noc. Zapamiętałem tylko, że miała 25 lat. A zapamiętałem to dlatego, że tej nocy straciła cnotę i gdy dowiedziałem się, ile ma lat, bardzo się z niej śmiałem, że do tego czasu czekała. Wcześnie rano zabrałem jej kożuch i wyszedłem."

Lekceważące traktowanie kobiet nie sprawiało jednak, by Jerzy poczuwał się do męskiej solidarności. Przez pewien czas podróżował po kraju w towarzystwie kolegi, Marka. Okradali napotkane dziewczyny i właścicieli kwater czy domów, w których się zatrzymywali. Zabierali biżuterię, kożuchy, sprzęt elektroniczny.

Pokłócili się, bo... Kalibabka próbował (nie po raz pierwszy zresztą) odbić Markowi dziewczynę. Wspólnik nie chciał rzecz jasna na to pozwolić. Co zrobił Casanova? Niech sam opowie:

"Poszedłem więc na całego i w pokoju hotelowym wydymałem mu tę jego dziewczynę. Zrobiłem to ze złości, aby ukarać Marka za to, że nie poprosił mnie do swego stolika."

Gdyby Kalibabka pozostał w Dziwnowie, swoim rodzinnym mieście, pewnie do końca życia byłby nikomu nie znanym rybakiem… Choć i wtedy pewnie złamałby niejedno serce
Gdyby Kalibabka pozostał w Dziwnowie, swoim rodzinnym mieście, pewnie do końca życia byłby nikomu nie znanym rybakiem… Choć i wtedy pewnie złamałby niejedno serce Lzur, lic. CC BY-SA 3.0INTERIA.PL/materiały prasowe

No tak, oczywiście

Niedługo potem wydarzyła się scena, która dobrze oddaje mentalność Kalibabki. Pewnego dnia, gdy Jerzy i świeżo poznana Ala cieszyli się romantycznym spacerem po krakowskim Starym Mieście, przeszła obok nich młoda dziewczyna. Miała na sobie kurtkę innego wspólnika Jerzego, "Czarnego Marka". Mężczyzna grzecznie przeprosił Alę i niepostrzeżenie wciągnął tamtą dziewczynę do bramy. Zażądał zwrotu kurtki. Kiedy dziewczyna odmówiła, zaczął jej grozić:

"Powiedziałem, że jeżeli da mi tutaj, od razu, to natychmiast o wszystkim zapomnę i nie powiem, że okradła kolegę. Zgodziła się. Poszliśmy do najbliższej otwartej piwnicy. Tam ją wydymałem, a potem kurtkę i tak z niej zdjąłem. Osiemnaście lat dziewczyna, straszne kurwisko."

Potem Jerzy, jak gdyby nigdy nic, wrócił do czekającej na ulicy Ali. Wzięli się pod ręce i spokojnie ruszyli dalej. Porzucił ją w pociągu do Szczecina parę dni później, wykorzystując moment, w którym zasnęła.

Damski bokser

Przez długi czas swej przestępczej "kariery" Kalibabka działał w trzyosobowym "haremie". On był panem, a towarzyszyły mu "pani" i "służąca" (zwana przez Jerzego "grzałą"). W rzeczywistości był to mini-gang złodziei, w którym herszt rządził podwładnymi żelazną ręką. Skład bandy był płynny. Najważniejszą "panią" była 16-letnia Małgorzata Z. - "Niusia".

Jerzy i Niusia poznali się w 1981 roku w Dąbrowie Górniczej. Ćwicząca lekką atletykę, smukła i zgrabna dziewczyna siedziała właśnie samotnie na ławce. Jerzy przedstawił się jako Patryk Miller, przybyły z Włoch złotnik, i niemal od razu zaproponował jej wspólny wyjazd nad morze. Niusia zgodziła się bez większych oporów i nawet nie poinformowała o tym rodziców.

Wyjechali do Giżycka, gdzie Kalibabka zaczął zamykać "panią" w pokoju i chodzić na dyskoteki. Stamtąd sprowadził nową  służącą. Oczywiście zanim się na nią zdecydował, odpowiednio ją "przetestował". Odbył z kandydatką stosunek w klatce schodowej, a następnie przy jeziorze. Oba "egzaminy" przeszła pozytywnie. Jej kariera, tak jak i wszystkich innych, nie trwała jednak długo... Wkrótce została wymieniona na nowszy model.

"Pani" i "grzała" pomagały typować dziewczyny w wieku 15-17 lat, zwłaszcza te, które nosiły biżuterię. Jedna z dziewczyn oferowała ofierze jakąś korzystną transakcję finansową, na przykład sprzedaż futra, a następnie pośredniczyła w jej zapoznaniu z Kalibabką. Wobec faktu, że był już od dłuższego czasu poszukiwany w całej Polsce, taka strategia była bezpieczniejsza.

Jerzy, z czarującym uśmiechem, przedstawiał się jako jubiler, syn ambasadora czy sportowiec i wyłudzał pożądany towar. Seks - raz dobrowolny, raz wymuszony - był już wówczas tylko dodatkiem do pospolitych kradzieży. Równolegle przestępcze trio łupiło zresztą też kwatery, w których się zatrzymywało.

Wkrótce technika ta została rozbudowana. Jerzy przekonał się bowiem, że łatwiej jest dziewczynę poderwać i okraść, niż potem się jej pozbyć... Zaczął więc swoje ofiary dodatkowo szantażować, by zachowały milczenie. Nowy plan działania był mniej skomplikowany. Kalibabka wywoził świeżą "zdobycz" do lasu pod byle pretekstem, korzystając z pomocy "haremu", i tam kazał jej się rozebrać. Zabierał jej kosztowności, pieniądze. Gdy się opierała, bił ją.

Rozebranej dziewczynie - którą, jeśli miał na to ochotę, Casanova jeszcze na dodatek gwałcił - jedna z jego wspólniczek robiła zdjęcia. Ustawiał się do nich przeważnie także sam Kalibabka, w ubraniu lub bez. Fotografia była formą zabezpieczenia. Zwłaszcza nieletnie poszkodowane bały się wyjawić, że zostały obrabowane czy zgwałcone. Banda groziła im, że jeżeli coś powiedzą, ich nagie zdjęcia zostaną wysłane rodzicom, do szkoły czy do zakładu pracy.

Zachowały się niektóre z tych zdjęć. Przygnębiające wrażenie robią nastolatki pozujące obok dumnego jak łowca po udanym polowaniu Jerzego, starające się ukryć wstyd i strach wymuszonymi uśmiechami. Większość była jeszcze uczennicami. Najmłodsza miała 14 lat.

Na tym etapie donżuan z Dziwnowa nawet nie próbował kontrolować swej skłonności do przemocy. Znęcał się fizycznie i psychicznie nawet nad Niusią i kolejnymi "grzałami" . Gdy chciały odejść, je także bił i szantażował. Jego "pani" nieraz miała rozbity nos i głowę. Była katowana za samo spojrzenie na obcego mężczyznę. Co najmniej raz Jerzy z premedytacją poparzył ją wrzątkiem. Groził też, że potnie jej twarz żyletką. "Grzałom" obrywało się nawet za przypalone mleko.

Historia Kalibabki stała się inspiracją dla filmowców. Na zdjęciu kadr z serialu "Tulipan"
Historia Kalibabki stała się inspiracją dla filmowców. Na zdjęciu kadr z serialu "Tulipan"East News

Amant, co kobiet nie lubił

Swoją oczywistą pogardę dla kobiet Kalibabka usiłował ukryć w czasie procesu. Na sali sądowej, zgodnie z przyjętą linią obrony, przekonywał, że działał jedynie z miłości, wszystkie dziewczyny kochał, zabierał innym, by dać drugim. "Całe moje życie było jedną, wielką euforią miłosną" - tłumaczył.

Była to jednak tylko maska, którą ściągał, gdy tylko wychodził z sądu. Kobiety nadają się do oszukiwania, wykorzystywania - mówił w 1982 roku w wywiadzie telewizyjnym. "Czasami gardzę kobietami, traktuję je jak rzeczy, które można kupić" - dodawał otwarcie z krygującym uśmiechem. Wyraźnie liczył na to, że takie stwierdzenie zaimponuje lub co najmniej zszokuje rozmawiającego z nim dziennikarza.

Najnaturalniej wypadł podczas innego wywiadu. "Kochałem je wszystkie, co niektóre bardziej"  - zadeklarował. "Czy z miłości się je biło?" - spytał  po chwili milczenia dziennikarz. "Czy biło..." - zawahał się Kalibabka, siląc się na filozoficzną zadumę. "Były moje!" - dodał po chwili, jak gdyby tłumaczył coś oczywistego.

Niewątpliwie amant z Dziwnowa miał niebywały talent nawiązywania przygodnych znajomości i wzbudzania zaufania. Robił bardzo dobre wrażenie. Był inteligentny i ujmujący, z dużą fantazją. Nie wykorzystywał jednak tych atutów, wbrew zapewnieniom z sali sądowej, do poszukiwania miłości. Używał ich do zaspokajania popędu, swojej potrzeby dominacji, a przede wszystkim... dla prozaicznej korzyści finansowej.

Przynajmniej od pewnego momentu, Kalibabka był po prostu bardziej złodziejem niż uwodzicielem. To, że umiał skutecznie grać na uczuciach naiwnych nastolatek, pomagało mu tylko odnosić sukcesy w przestępczym fachu. Więc robił to brutalnie i bezwzględnie.

O celebrytach polskiego półświatka, uwodzicielach, znachorach i wizjonerach przeczytasz w książce Patryka Pleskot pt. „Przekręt”. Kliknij i sprawdź.
O celebrytach polskiego półświatka, uwodzicielach, znachorach i wizjonerach przeczytasz w książce Patryka Pleskot pt. „Przekręt”. Kliknij i sprawdź.INTERIA.PL/materiały prasowe

Pomidor!

Historia polskiego Casanovy nie jest niestety, przynajmniej na pierwszy rzut oka, opowieścią z morałem. Jerzego wprawdzie złapano i osądzono, ale i tak stał się komunistycznym celebrytą i inspiracją dla twórców filmowych, zapatrzonych w legendę i ślepych na jego prawdziwe oblicze. On sam z więzienia wyszedł wcześnie, bo w 1993 roku. Po odzyskaniu wolności początkowo kontynuował, choć w mniejszej skali, dawny tryb życia.

Jego współczesne wypowiedzi sugerują, że nie zmienił swych poglądów na życie. Nie ma więc mowy o resocjalizacji, autorefleksji, poczuciu winy i odkupienia. Tego, co nie udało się systemowi więziennictwa i procesowi resocjalizacji, dokonał jednak ostatecznie... nieubłagany czas. Ex-żigolak zestarzał się, przytył, stracił zęby - a wraz z nimi urok. Założył rodzinę, a nawet doczekał się gromadki dzieci.

Dowodzi to jakiejś zmiany w jego nastawieniu do świata. Jednocześnie, co może być jedynie gorzkim i niskim powodem do satysfakcji, od lat boryka się z poważnymi problemami finansowymi. Niech podsumowaniem wzlotów i upadków Kalibabki będzie tytuł współczesnego artykułu z "Super Ekspressu": "Miałem 2000 kobiet, a teraz sprzedaję pomidory".

Zainteresował cię ten artykuł? Na łanach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl przeczytasz również o  największych seksskandalach politycznych III RP

Patryk Pleskot - Doktor habilitowany nauk politycznych od 2015 r., doktor nauk humanistycznych w zakresie historii od 2007 r., prof. Nadzwyczajny PWSZ w Oświęcimiu. Obecnie główny specjalista w OBEP IPN w Warszawie, kierownik Zakładu Pamięci o Zagładzie i Praw Człowieka PWSZ. Interesuje się m.in. historią i historiografią francuską, historią społeczno-kulturalną i polityczną PRL, epoką "Solidarności", migracjami, teoriami stosunków międzynarodowych, badaniami nad pamięcią społeczną oraz działalnością służb specjalnych. Autor ok. 100 artykułów naukowych, a także autor i współautor blisko 20 książek.

Ciekawostki Historyczne
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas