Katastrofa w Aberfan. Niezabliźniona rana Walii

To jedna z najczarniejszych dat w powojennej historii Walii. W piątek 21 października 1966 roku w katastrofie w górniczej wiosce Aberfan zginęły 144 osoby - głównie uczniowie i nauczyciele miejscowej szkoły podstawowej. Dzieci i ich wychowawcy zostali pogrzebani żywcem pod lawiną szlamu.

W Aberfan zginęły 144 osoby, w tym aż 116 dzieci
W Aberfan zginęły 144 osoby, w tym aż 116 dzieci Mirrorpix / ContributorGetty Images

W połowie lat 60. ubiegłego stulecia w położonym w południowej Walii Aberfan pracowali głównie górnicy z pobliskiej kopalni węgla. Nad wioską na przestrzeni lat urosły hałdy. To z nich nadeszło nieszczęście.

Ostatni dzień szkoły

Październik 1966 roku był w tej części Wielkiej Brytanii wyjątkowo deszczowy. W Aberfan woda sączyła się z nieba od trzech tygodni. W ostatnich dniach przed tragedią opady jeszcze nabrały na intensywności.

Był piątek, parę minut po dziewiątej. Ostatni dzień szkoły przed jesiennymi feriami. W klasach szkoły podstawowej Pantglas Junior School trwały lekcje. W samo południe miał wybrzmieć dzwonek, a dzieciaki rozpoczęłyby wyczekiwany odpoczynek od nauki.

Niespełna dwie godziny wcześniej kilkaset metrów powyżej zabudowań Aberfan pracownicy pierwszej zmiany zauważyli niepokojące zmiany na hałdzie numer siedem. Ziemia, nasiąknięta ulewnym deszczem, zaczęła się zapadać.

Poinformowano nadzorcę. Ten nakazał zaniechania prac w tym konkretnym miejscu. Górnicy nie mogli wiedzieć, że zamiast wrócić do swoich obowiązków, powinni niezwłocznie zbiec na dół i zamknąć szkołę.

Dziewięciometrowa fala

Katastrofa rozpoczęła się kwadrans po dziewiątej.

Nasiąknięty wodą olbrzymi fragment urobiska oderwał się od wzniesienia i z narastającym impetem zaczął staczać się w stronę zabudowań Aberfan.

Śledczy oszacują później rozmiary lawiny szlamu: 110 metrów sześciennych, fala wysoka nawet na dziewięć metrów i pęd sięgający kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. Niszczycielska siła żywiołu strawiła wszystko, co napotkała na swej drodze.

Po zrównaniu z ziemią pierwszych zabudowań, szlam uderzył w budynek szkoły.

Na nic apele do władz

O ryzyku związanym z położeniem hałd bezpośrednio nad wioską informowano wcześniej. Już w 1963 roku - podaje BBC - inżynier D.C.W. Jones zaalarmował władze. Apelował o wizytację Aberfan, podkreślając jak blisko zagrożenia znajduje się szkoła.

To i podobne ostrzeżenia zignorowano.

Część mieszkańców miejscowości również bała się hałd. Z drugiej strony obawiano się powrotu w te rejony Walii bezrobocia. Jak już wspominaliśmy, dla wielu osób praca w kopalni była jedyną formą zarobkowania, a innych perspektyw w okolicy nie było.

Masowy pogrzeb części ofiar lawiny szlamu w Aberfan
Masowy pogrzeb części ofiar lawiny szlamu w Aberfan George Freston / StringerGetty Images

Dzieci pogrzebane żywcem

Świadkowie tragedii mówili później, że nie widzieli fali błota. Słyszeli natomiast jej ryk.

Lawina szlamu uderzyła w budynek szkoły podstawowej, całkowicie go dewastując. Maź, gruz i błoto wdarło się przez okna do klas, szczelnie je wypełniając i dusząc znajdujących się wewnątrz uczniów.

Niektórzy pracownicy szkoły osłaniali dzieci własnymi ciałami. Nansi Williams ocaliła w ten sposób piątkę uczniów. W Pantglas Junior School wydawała posiłki. Kiedy ekipa ratunkowa do niej dotarła, już nie żyła.

Gdy żywioł się zatrzymał, zapanowała przerażająca cisza.

Przytłaczająca skala tragedii

Akcja ratunkowa rozpoczęła się niezwłocznie.

Do Aberfan pędziły karetki na sygnale, straż pożarna, policja. W nadziei na odnalezienie własnych dzieci na miejsce tragedii w popłochu przybyli górnicy i pozostali mieszkańcy. Gdy o tragedii poinformowało BBC, na gruzy szkoły ściągali ochotnicy z całego kraju.

Przybli również dziennikarze i fotoreporterzy. Pierwszy był Ernie Husson. Właściwie był na miejscu, pracował nad materiałem z jednym z nauczycieli Pantglas Junior School. Kiedy odebrał telefon z redakcji, myślał o pospolitym wypadku, który zapewni mu okładkowe zdjęcie do gazety, z którą współpracował.

Na miejscu zrozumiał, że ma do czynienia z czymś znacznie poważniejszym. Z tragedią, która wpisze się w historię Walii na zawsze. Obrazy, które zarejestrował w Aberfan, zostały w nim w długo. O tym, co zobaczył, opowiadał dopiero po dwudziestu latach.

Wyrzut sumienia królowej

Łącznie w katastrofie zginęły 144 osoby - 28 dorosłych i 116 dzieci, ponad połowa wszystkich uczniów szkoły. Większość ofiar miała od siedmiu do dziesięciu lat.

Akcja poszukiwawcza zakończyła się 29 października. Do Aberfan z kondolencjami przybywali przedstawiciele brytyjskich władz i rodziny królewskiej. Na miejsce katastrofy przyjechała królowa Elżbieta II. W późniejszych latach wracała do Aberfan wielokrotnie, wytykając sobie, jak mówią jej biografowie, że po katastrofie nie zaoferowała rodzinom zmarłych dzieci natychmiastowego wsparcia.

Katastrofa w Aberfan do dziś pozostaje jednym z najczarniejszych dni w historii Walii. Raną, która, z racji na wiek ofiar, najpewniej nie zabliźni się już nigdy.

Królowa Elżbieta II na miejscu tragedii
Królowa Elżbieta II na miejscu tragedii Mirrorpix / ContributorGetty Images
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas