Kurt Gerstein: Nazista, który próbował zatrzymać holokaust

Obersturmführer SS Kurt Gerstein był jednym z niewielu nazistów, którzy usiłowali powstrzymać holokaust /East News
Reklama

Kurt Gerstein należał do nielicznego grona Niemców, którzy pod rządami Hitlera czynnie pomagali Żydom. Co zrobił, aby zatrzymać rozpędzoną machinę zagłady? I z jakiego powodu po wojnie uznano go za współwinnego zbrodni nazistowskich?

Wielu ludzi się modli. Modlę się z nimi, wciskam się w jakiś kąt i krzyczę głośno do swego Boga i do ich Boga. Jakże chciałbym pójść z nimi do komory, jakże chciałbym umrzeć ich śmiercią. (...) Jeszcze mi nie wolno! Nie mogę spełnić swego życzenia i umrzeć z tymi ludźmi. Zdaję sobie sprawę, że nie ma jeszcze nawet dziesięciu osób, które wiedziałyby to, co ja widzę, co zobaczyłem, ja, który mam przegląd wszystkich ośrodków i ich organizacji. Poza mną z pewnością nie ma nikogo takiego, kto patrzy na to wszystko z pozycji przeciwnika, wroga tej przestępczej bandy. Muszę więc jeszcze żyć i najpierw rozgłosić to, co tu widzę. Zaprawdę, o wiele cięższa to służba!" - w tak dramatycznych słowach Kurt Gerstein opisał swoje przeżycia jako naocznego świadka eksterminacji Żydów w obozie zagłady w Bełżcu.

Była wtedy połowa sierpnia 1942 roku, a "Aktion Reinhardt" - operacja wymordowania w  Generalnym Gubernatorstwie największych wrogów dumnej "rasy panów" - nabierała rozpędu.

Reklama

Niepokorny nazista

Ukończył kilka wyższych uczelni technicznych, uzyskując w 1931 roku tytuł inżyniera, a w drugiej połowie lat 30. rozpoczął dodatkowo studia teologiczne i medyczne. Dał się poznać jako człowiek głęboko wierzący. Prowadził szkolne kółka biblijne, będąc jednocześnie członkiem Kościoła wyznającego - antynazistowskiego ruchu w niemieckim Kościele ewangelickim. Jeszcze przed wybuchem wojny został dwukrotnie aresztowany przez Gestapo za  działalność antypaństwową.

Do bardziej radykalnych kroków popchnęła go śmierć szwagierki. Była chora psychicznie, więc objęła ją akcja "T4", polegająca na potajemnym mordowaniu osób niepełnosprawnych umysłowo. Brat Kurta, Karl, wspominał: "Okoliczności jej nagłej śmierci były dziwne. Listownie zawiadomiono matkę, że córka (...) padła ofiarą epidemii; z  higienicznych względów zwłoki zostały natychmiast spalone bez uprzedniego zapytania członków rodziny (...). Chociaż wszyscy byliśmy zaskoczeni, nie wzbudziło to jednak żadnych naszych podejrzeń. Mój brat Kurt w drodze z cmentarza do domu wyjaśnił mi i mojej niczego niepodejrzewającej żonie, w czym rzecz. Nasze zdumienie wzrosło jeszcze bardziej, kiedy wyznał, że zamierza wstąpić do Waffen­SS. (...) Muszę przyznać, że nie potraktowaliśmy wówczas Kurta poważnie".

Przemysł śmierci

W marcu 1941 roku Gerstein przywdział czarny uniform esesmana. Dzięki swojej nieprzeciętnej inteligencji, wykształceniu i zdolnościom organizacyjnym bardzo szybko awansował. Wkrótce został oficerem oraz otrzymał stanowisko szefa technicznej służby dezynfekcyjnej, zajmującej się m.in. odwszawianiem żołnierskiego umundurowania poprzez użycie bardzo silnie trującego kwasu pruskiego. Co do tego ostatniego organizatorzy Holokaustu mieli jednak inne plany...

Przy mordowaniu Żydów w komorach gazowych Bełżca, Sobiboru czy Treblinki ciągle jeszcze posługiwano się spalinami z silników dieslowskich, które często zawodziły i opóźniały eksterminację. Podczas wizyty w pierwszym z tych obozów Kurt był świadkiem, jak motor udało się uruchomić dopiero po niemal trzech godzinach starań. Remedium na niedoskonałość tego sposobu zabijania miał być kwas pruski, czyli cyjanowodór - silnie trujący związek chemiczny, który mógł doprowadzić do zgonu człowieka w ciągu kilku minut. Nasycona nim granulowana ziemia okrzemkowa zapisała się w historii pod nazwą cyklonu B. Niemcy chcieli mordować na skalę przemysłową, więc najwyżsi przełożeni Gersteina wymogli na nim dostarczenie jak największych ilości tej zabójczej substancji.

Desperacka walka o prawdę

Pierwsze wrażenia z osobistej inspekcji obozów zagłady okazały się dla Kurta porażające. Postanowił działać natychmiast. Już w drodze powrotnej do Berlina zagadnął w pociągu barona Görana von Ottera - sekretarza szwedzkiego poselstwa w stolicy III Rzeszy. Opowiedział mu ze szczegółami o okrucieństwach hitlerowców. Później spotkali się jeszcze dwukrotnie.

Następnym krokiem była próba powiadomienia o wszystkim głowy Kościoła katolickiego: papieża Piusa XII. Gerstein udał się w tym celu do Nuncjatury Apostolskiej w stolicy III Rzeszy, lecz kiedy zorientowano się, że jest esesmanem, wyproszono go bez słowa. Niemiec nie składał jednak broni. Krótko po zakończeniu wojny, będąc we francuskiej niewoli, w raporcie tak opisał ów okres: "Od tego dnia, narażając swoje życie, donosiłem setkom osobistości o tych straszliwych mordach - znalazła się wśród nich rodzina Niemöllera [ewangelickiego pastora - przyp. red], attaché prasowy ambasady szwajcarskiej w  Berlinie, dr  Hochstrasser, a  także syndyk biskupa katolickiego, pan dr Winter, którego usilnie prosiłem o przekazanie sprawy do Stolicy Apostolskiej".

Starał się też na mniejszą skalę pomagać przedstawicielom narodu skazanego na zagładę. Posiadając pełnomocnictwa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, mógł zdziałać naprawdę dużo. Wiele lat po wojnie jego znajomy, Franz Bäuerle, opowiadał: - Mojej sekretarce, która była pół-Żydówką, załatwił fałszywe papiery oraz wysłał ją do Paryża. Miał stempel i wszystko, co było niezbędne do fałszowania dokumentów.

Prowadząc tak desperacką rozgrywkę, nie chciał narażać swojej rodziny. Małżonka z trójką małych dzieci pozostała w Tybindze, w południowo-zachodniej części kraju, on natomiast samotnie zamieszkał w stolicy. Żona Elfriede po latach wspominała: - Dokładnie zapamiętałam kilka zdań, które mówił: "Nie mogę mieć na was względu. Was jest troje czy czworo, a tam chodzi o tysiące. Muszę coś zrobić... Muszę coś zrobić!".


Bezczynność świata

Obersturmführer SS Kurt Gerstein nie był jedynym, który próbował powstrzymać Holokaust, informując o nim państwa zachodnie. Świadectw było więcej, w tym raporty Jana Karskiego, emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego. Olbrzymi trud oraz poświęcenie tych ludzi nie przekonały polityków i wojskowych ani nie skłoniły ich do działania. Relacje wydawały im się przesadzone, uznali je za propagandową zagrywkę. Nie byli w stanie uwierzyć w ogrom nazistowskich zbrodni. Dopiero pierwsze wyzwolone obozy zagłady unaoczniły im, w jak wielkim byli błędzie.

W ostatnich dniach wojny Gerstein, mając dokumenty poświadczające ludobójstwo Żydów, oddał się w ręce francuskich żołnierzy. Początkowo traktowano go jako "honorowego jeńca", dając dużo swobody i wręczając mu maszynę do pisania, na której napisał swój słynny raport. Już kilka miesięcy później został on wykorzystany jako materiał dowodowy w procesach norymberskich. Z niewiadomych do dzisiaj powodów Francuzi zmienili jednak zdanie: aresztowali go pod zarzutem współudziału w zbrodni i  osadzili w  słynącym z  ciężkich warunków paryskim więzieniu wojskowym Cherche-Midi.

Dwudziestego piątego lipca 1945 roku po otwarciu celi znaleziono Kurta powieszonego na kratce wentylacyjnej. Czy było to samobójstwo, do którego popchnęło go poczucie winy za niepowstrzymanie zagłady? A może niemieccy jeńcy wojenni wykonali na nim wyrok, uznawszy rodaka za zdrajcę? Tego prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. Jedno natomiast jest pewne: raport Gersteina stanowi bezcenny dokument Holokaustu. Nie od razu doceniono jego zasługi. W 1950 roku sąd denazyfikacyjny uznał go pośmiertnie współwinnym zbrodni nazistowskich - za pomoc w produkcji i dystrybucji cyklonu B. Dopiero 15 lat później został oczyszczony z zarzutów.

Świat Wiedzy Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama