Lekarze diabła. Oprawcy w kitlach
Przerażającym aspektem II wojny światowej są pseudonaukowe eksperymenty medyczne przeprowadzane w latach 1939-45 na więźniach. Bezbronni, najczęściej niesłusznie pozbawieni wolności byli wykorzystywani w budzących odrazę testach, które urągały wszelkim standardom medycyny, a często stanowiły przykład okrutnych i wymyślnych tortur. Nie wszyscy winni tych zbrodni ponieśli po wojnie zasłużoną karę. Jeśli w takim przypadku w ogóle można mówić o ,,zasłużonej karze"...
Ogrom cierpienia zadanego więźniom niemieckich i japońskich obozów nie może być bowiem porównany z żadną karą. Wbrew podstawowym zasadom rządzącym medycyną "doktorzy z piekła rodem" koncentrowali się na zadawaniu bólu. Wymyślne sposoby okaleczania więźniów w teorii miały się przysłużyć nauce. Praktyka pokazała, iż tortury były przede wszystkim niezwykle bolesnymi formami uśmiercania.
Jeden z największych kompleksów, zbudowany przez Niemców na okupowanych ziemiach polskich obóz koncentracyjny Auschwitz, stał się miejscem kaźni ponad miliona osób różnych narodowości. Wśród nich znaleźli się pomordowani przez niemieckich lekarzy, z dr Josefem Mengele na czele. Słusznie doczekał się on przydomku "Anioł Śmierci".
Jedno z jego zainteresowań naukowych stanowiły bliźnięta, na których testował najbardziej wymyślne formy okaleczania. Wśród licznych testów na więźniach prowadzących często do zgonów po długich męczarniach wymienić należy wstrzykiwanie zarazków i trucizn, zarażanie chorobami, amputacje czy transfuzje między osobami. W wielu wypadkach Mengele nie stosował znieczuleń, co było przejawem jego okrucieństwa i sadyzmu.
W Auschwitz wtórowali mu dr Carl Clauberg oraz dr Horst Schuman, którzy próbowali sterylizacji kobiet promieniami rentgena. W wielu wypadkach dochodziło do rozległych poparzeń. Niemcy prowadzili także badania nad skutkami wyziębienia (więźniów zostawiano na mrozie i polewano zimną wodą, by sprawdzić reakcję organizmu), ciśnienia (specjalne eksperymentalne komory ciśnieniowe doprowadzające do pękania naczyń krwionośnych), głodu czy reakcji na wstrzykiwanie różnych substancji. Należy podkreślić, że zdecydowana większość testów nie miała żadnej wartości naukowej.
Nie tylko "Anioł Śmierci"
Podobnym szlakiem zmierzał dr Aribert Heim, który pseudonaukową działalność prowadził przede wszystkim w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen. Także on dorobił się niechlubnego pseudonimu "Doktora Śmierć". Relacje dotyczące jego pobytu w obozie koncentracyjnym odnoszą się do przerażających eksperymentów medycznych poświęconych głównie skuteczności uśmiercania zastrzykami toksycznych i trujących substancji, jak również amputacji przeprowadzanych na w pełni świadomych pacjentach.
Heim obcinał więźniom kończyny, wycinał fragmenty ciał, sprawdzając czas pozostający do zgonu operowanego. Prawdopodobnie testował odporność ludzkich organizmów lub wprawiał się w sztuce krojenia i zszywania ciał. Podobne rozwiązania stosowali także Japończycy, którzy pod względem zbrodni wojennych ustępowali nazistowskiemu sojusznikowi w niewielkim stopniu.
Piekło na Pacyfiku
Szczególnie złą sławą cieszyła się Jednostka 731. Na jej czele stał dr Shiro Ishii, który zastąpił dr Masaji Kitano. To właśnie Ishii stał za rozbudową ośrodka specjalnego w Pingfang na terenie Mandżurii, gdzie zlokalizowano obóz oraz kompleks budynków przeznaczonych na eksperymenty. Był on bezpośrednio i osobiście zaangażowany w pseudomedyczny proceder zarażania więźniów chorobami oraz urągające wszelkim standardom - nie tylko lekarskim, ale i czysto ludzkim - operacje chirurgiczne.
Ishii i jego podkomendni dokonywali aborcji, wiwisekcji czy amputacji, często jedynie w ramach sprawdzenia reakcji organizmu na przeprowadzony zabieg. Symulowano rany wojenne, by testować zachowanie okaleczonych ciał. Skrupulatnie notowano wnioski, które w formie raportów miały stanowić dokumentację dla przyszłych osiągnięć naukowych. Te nie nastąpiły i nastąpić nie mogły, bowiem sposób eksperymentowania opierał się głównie na bezmyślnym i bezlitosnym maltretowaniu jeńców.
Ofiary operacji były pozbawione opieki i lekarstw, a w niektórych przypadkach pozostawały w pełni świadome w czasie eksperymentów. Kobiety gwałcono i sztucznie zapładniano do testów nad przebiegiem ciąży. Ishii był także mikrobiologiem. Jego zainteresowania badawcze dotyczyły broni biologicznej i chemicznej. W konsekwencji testował działanie bakterii i wirusów na grupach jeńców, celowo wywołując epidemie dżumy i cholery.
Japończycy byli zresztą "mistrzami" w zadawaniu bólu więźniom. W obozach jenieckich często stosowali wymyślne tortury, a do najbardziej drastycznych przypadków zbrodni wojennych przeszły historie marszu śmierci na Bataanie czy kanibalizmu na Chichi Jimie. Na podbitych terytoriach wprowadzali surowy reżim oparty na prześladowaniu, a nierzadko fizycznej eksterminacji ludności. W samych jedynie Chinach wymordowano kilkanaście milionów ludzi, co było konsekwencją rozłożonej w czasie zbrodniczej polityki rasowej.
Lekarze śmierci
Trudno jednoznacznie określić, ilu lekarzy brało udział w pseudomedycznych eksperymentach w czasie II wojny światowej. Po zakończeniu konfliktu działalność rozpoczęły trybunały wojskowe ścigające sprawców wybranych zbrodni. Winę ponad wszelką wątpliwość udowodniono stosunkowo nielicznym. Tylko kilkadziesiąt osób udało się osądzić, choć szacunkowe dane mówiły o co najmniej 350 niemieckich doktorach, którzy uczestniczyli w tym procederze. Nie wiadomo, ile osób stanowiło pomocniczy personel "doktorów śmierci".
Sami lekarze szukali po wojnie bezpiecznej kryjówki lub azylu. Mengele zbiegł do Ameryki Południowej i, mimo prób aresztowania, nie trafił przed trybunał. Zmarł w 1979 roku. Heim przez kilkadziesiąt lat ukrywał się poza granicami Niemiec. Doczekał późnej starości i zmarł w Egipcie w 1992 roku. Nie byli jedynymi, którym udało się przechytrzyć organy ścigania.
Eksperymenty na ludziach miały charakter masowej eksterminacji i jako takie powinny być rozpatrywane w kategoriach zbrodni wojennych, a nawet ludobójstwa, towarzysząc planom wyniszczenia całych grup etnicznych. Stąd też to, co działo się w niemieckich i japońskich obozach należy traktować jako wycinek zbrodni na ogromną skalę, który mimo ograniczonego zasięgu wyróżniał się okrucieństwem, brakiem skrupułów czy zasad moralnych. Winni lekarze zaprzeczyli podstawowej idei człowieczeństwa, wyrzekając się tego, co powinno stanowić podstawę ich działalności i zaprzeczając symbolicznej przysiędze Hipokratesa.
Mateusz Łabuz
Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie II wojna światowa.