Leonid Rogozow: Radziecki lekarz, który sam się zoperował

Co może pójść nie tak, kiedy jesteś na stacji polarnej? Możesz wpaść do szczeliny, zamarznąć, utonąć lub umrzeć z głodu, jeśli stracisz zapasy pożywienia. To mało prawdopodobne, ale możliwe. Możesz też dostać ataku wyrostka robaczkowego, kiedy wokół nie ma nikogo, kto mógłby przeprowadzić operację. Poza tobą samym.

Leonid Rogozow
Leonid Rogozowmateriały prasowe

Doktor Leonid Rogozow był jedynym medykiem szóstej Radzieckiej Ekspedycji Naukowej na Antarktydę. Doglądał zdrowia dwunastki polarników. Nie spodziewał się zapewne, że osobą, która najbardziej będzie potrzebowała jego usług będzie... on sam. Ale po kolei.

Niedoszły górnik został polarnikiem

Wczesne życie nie rozpieszczało późniejszego medyka. Kiedy był całkiem mały rodzice z trójką potomstwa zostali przymusowo przesiedleni do Ałma-Aty, a następnie do Minusińska. W domu się nie przelewało. Ojciec Iwan był kierowcą, a matka Jewdokija dojarką.

Gdy wybuchła II wojna światowa Leonid miał pięć lat. Ojca stracił kilka wiosen później. Iwan zginął na froncie w 1943 roku. Chłopiec skończył szkołę podstawową i zaczął przyuczać się do zawodu górnika. Zrobił to tylko dlatego, że szkoła zawodowa oferowała miejsce do spania i stypendium, a w rodzinie liczył się każdy wydatek.

Młody mężczyzna do pracy w kopalni jednak nie trafił. Po służbie w wojsku zapisał się na wydział lekarski Leningradzkiego Pediatrycznego Instytutu Medycznego. Kiedy zdobył dyplom, podjął pracę jako chirurg. Niedługo później zgłosił się na ochotnika jako lekarz szóstej Radzieckiej Ekspedycji Naukowej na Antarktydę.

Diagnoza utrzymywana w tajemnicy

Sowieci rozpoczęli eksplorację Antarktydy w 1956 roku. Cztery lata później polarnicy płynęli w dalekie mrozy południa już po raz szósty, tym razem, by w Oazie Schirmachera na Ziemi Królowej Maud założyć stację polarną o nazwie Nowołazariewskaja.

Leonid Rogozow i jego koledzy wsiedli na pokład statku Ob 5 listopada 1960 roku. Na Antarktydę dopłynęli w grudniu. 18 stycznia stacja była gotowa. Członków ekspedycji czekał długi pobyt na miejscu. Do ojczyzny mieli wrócić dopiero jesienią 1962 roku.

Na wypadek problemów zdrowotnych polarnicy mogli liczyć na wsparcie 27-letniego chirurga. Szybko, bo już pod koniec kwietnia 1961 roku on sam potrzebował pomocy. Nasilająca się gorączka, mdłości, charakterystyczny ból brzucha... medyk szybko postawił diagnozę, której - zważywszy na okoliczności - musiał się obawiać.

W dzienniku zanotował: “Wygląda na to, że mam atak wyrostka robaczkowego. Utrzymuję to w tajemnicy, uśmiecham się. Po co straszyć moich przyjaciół?"

Przerażeni asystenci i pacjent-chirurg

Leonid Rogozow próbował głodówki, brał antybiotyki, ale ból i gorączka nie mijały. Zdawał sobie sprawę, że jedyną drogą ratunku jest operacja, a jedyną osobą, która może wykonać zabieg jest on sam. O ewakuacji do najbliższego szpitala nie było oczywiście mowy.

W końcu - w nocy z 30 kwietnia na 1 maja 1961 roku - przeprowadził operację.

Do pomocy miał trzech kolegów: meteorologa Aleksandra Artemjewa, mechanika Zenobiego Teplinskiego i szefa stacji polarnej Władysława Gerbowicza. Pierwszy podawał mu narzędzia chirurgiczne, drugi pilnował lampy i lusterka (tylko tak lekarz mógł dostrzec, co robi), trzeci... czekał, aż któryś z kolegów zemdleje i będzie musiał go zastąpić.

Lekarz przygotował się również na wypadek własnego omdlenia. Koledzy dostali strzykawkę i pełen instruktaż, jak zrobić zastrzyk, by ocucić chirurga.

"W ostatniej chwili popatrzyłem na nich: stali w białych fartuchach i sami byli bielusieńcy. Też się bałem. Wziąłem do ręki strzykawkę z nowokainą i zrobiłam sobie pierwszy zastrzyk. W jakiś sposób automatycznie przestawiłem się na tryb operacji. Odtąd nie istniało dla mnie nic innego" - zapisał później w swoim dzienniku.

Lekarz przywitany niczym bohater

Operacja usunięcia wyrostka robaczkowego w warunkach szpitalnych nie jest zabiegiem trudnym. W przypadku Leonida Rogozowa śmiało możemy jednak mówić o ekstremalnym wyczynie i ogromnym wysiłku młodego lekarza.

Co jakiś czas omdlewał, odpoczywał, instruował przerażonych kolegów, ale doprowadził operację do szczęśliwego końca. Kiedy przyjrzał się wyrostkowi - jak zapisał w dzienniku - przeraził się. “Dzień zwłoki i nie udałoby się mnie już uratować - ocenił jego stan 27-latek.

Kilka dni później pacjent zaczął odzyskiwać siły. Dwa tygodnie po operacji podjął się pierwszych lekkich prac. Do Leningradu jesienią 1962 roku wrócił w blasku sławy. Władze odznaczyły go Orderem Czerwonego Sztandaru Pracy, a narzędzia wykorzystane w trakcie operacji trafiły do Muzeum Arktyki i Antarktydy w Petersburgu.

Leonid Rogozow zmarł w 2000 roku na raka płuc. Miał 66 lat.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas