Maharadża uratował polskie dzieci
„Proszę przeczytać ten fragment jeszcze raz, ale wolno, z uczuciem, jakby przeniósł się pan myślami do dzieciństwa i Indii” – w mieszkaniu Wiesława Stypuły uwija się indyjska ekipa filmowa. W Warszawie kręcą dokument o losach polskich dzieci, które w czasie II wojny światowej uratował hinduski maharadża. Stypuła był jednym z nich.
- Zobaczyliśmy zabudowania kryte czerwoną dachówką. Na wysokim maszcie powiewała wielka biało-czerwona flaga. Jesteśmy na miejscu, w Indiach, w osiedlu wybudowanym dla polskich dzieci przez maharadżę Jam Sahiba - Wiesław Stypuła czyta głośno swoje wspomnienia spisane w czasie wojny.
W jego mieszkaniu aż ciasno od sprzętu filmowego. Kamera, mikrofony, lampy. Na podłodze zwoje kabli. Pracuje przy nich czteroosobowa ekipa z Indii, pomagają jej polscy technicy. - Proszę przeczytać jeszcze raz, ale wolno, z uczuciem, jakby przeniósł się pan myślami do dzieciństwa i Indii - podpowiada Anu Radha, reżyserka z indyjskiego studia Aakaar Films. Hindusi razem z Narodowym Instytutem Audiowizualnym w Warszawie kręcą film dokumentalny o polskich dzieciach, które po ocaleniu z syberyjskiego zesłania znalazły się w Indiach.
Zdjęcia potrwają dwa tygodnie, są kręcone głównie w Warszawie i jej okolicach. - Chcemy bohaterów pokazać w ich domach, z rodzinami - mówi Anu Radha.
Wiesław Stypuła jest jedną pięciu osób, które po latach opowiadają o swoich przeżyciach w Balachadi. W osiedlu, założonym 70 lat temu przez indyjskiego maharadżę, Stypuła spędził ponad cztery lata.
Trafił tam jesienią 1942 r. Jego ojca, polskiego oficera, NKWD zamordowało w lesie pod Bykownią. On z matką i bratem został wywieziony aż za Ural. Jednak tylko jemu z tej trójki udało się dotrzeć do polskich wojsk. Matka i brat, chorzy na tyfus, zostali w radzieckim szpitalu. Wiesław Stypuła odnalazł ich dopiero po zakończeniu wojny.
- Indie w tych ciężkich czasach udzieliły mi schronienia - opowiada. Dzieci miały nie tylko dach nad głową i jedzenie, ale w osiedlu zorganizowano także szkołę, z czasem zaczęły działać drużyny harcerskie, kółka teatralne, odbywały się zajęcia sportowe.
Do Balachadi powrócił w ubiegłym roku, gdy rozpoczęto zdjęcia do dokumentu. Odwiedził wtedy teren byłego dziecięcego osiedla, teraz mieści się tam szkoła kadetów. Spotkał się też z synem i córką nieżyjącego już maharadży oraz synami hinduskich lekarzy, którzy opiekowali się polskimi dziećmi.
- To mało znana historia polskich dzieci, tym bardziej więc mąż cieszy się, że ktoś chce ją uwiecznić - mówi żona, Maryla Stypuła. O historii polskich dzieci w Indiach zgromadził on wiele dokumentów i zdjęć, a swoje wspomnienia opisał w książce "W gościnie u polskiego maharadży".
W filmie zostanie pokazana także postać maharadży Jam Saheba. - Był dla nas jak ojciec - mówi Stypuła. Gdy w 1946 roku z osiedla wyjeżdżali ostatni podopieczni, maharadża żegnał ich ze łzami w oczach. Zapytany, jak Polska mogłaby mu się odwdzięczyć za przygarnięcie polskich dzieci, poprosił, aby nazwać jego imieniem jedną z warszawskich ulic. Dziś maharadża jest patronem stołecznego Zespołu Szkół "Bednarska", jego imię nosi także skwer na warszawskiej Ochocie.
Prezydent Bronisław Komorowski odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Premierę godzinnego dokumentu pod roboczym tytułem "Mała Polska na Kathiawarze" (Kathiawar to półwysep, na którym leży Balachadi) zaplanowano na maj tego roku. Będzie go można zobaczyć też w polskiej telewizji.
- Chciałbym, by dzięki temu filmowi widzowie przekonali się, że nawet w okrutnych wojennych czasach można spotkać wielu dobrych ludzi, czy to Rosjan, czy Hindusów. To dzięki ich pomocy i życzliwości przeżyłem - mówi Stypuła.
Po wkroczeniu w 1939 roku Armii Czerwonej do Polski wśród osób wywożonych na wschód było wiele dzieci. Po ogłoszeniu w 1941 r. amnestii, tysiące z nich przedostało się do powstających oddziałów gen. Władysława Andersa. Na czas wojny schronienia udzieliło im kilka krajów, w tym Indie. Wojnę przetrwało tam około trzech tysięcy polskich dzieci. Blisko tysiąc z nich mieszkało na osiedlu w Balachadi.
AD