Naukowcy: gladiatorzy walczyli z lwami na wyspach brytyjskich
Ślady na ludzkich kościach odkrytych w mieście York mogą stanowić pierwsze fizyczne potwierdzenie, że w Cesarstwie Rzymskim wojownicy na arenach walczyli na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami. Co dokładnie odnaleziono?

Według brytyjsko-irlandzkiego zespołu archeologów, właśnie mogliśmy zdobyć pierwszą poszlakę na to, że w starożytnym Rzymie naprawdę na arenach i amfiteatrach dochodziło do śmiercionośnych pojedynków ludzi i zwierząt. Tym dowodem ma być szkielet człowieka, który niespełna 20 lat temu został odkryty w brytyjskim mieście York.
Ślady walki gladiatora z lwem na wyspach brytyjskich?
Same szczątki mają ok. 1800 lat, więc pochodzą z czasów, gdy na terenie miasta istniała jedna z najprężniejszych kolonii Rzymian na wyspach brytyjskich, zwana Eboracum. Odnaleziono je na starożytnym cmentarzu, który został zidentyfikowany jako miejsce pochówku gladiatorów, walczących prawdopodobnie w miejscowym amfiteatrze.
Archeolodzy przeprowadzili właśnie analizę wspomnianych szczątków, którą opublikowali na łamach czasopisma naukowego PLOS One. Dokonali na nich zaskakującego odkrycia. Kości noszą liczne ślady ugryzień, sugerując, że w chwili śmierci osoba była rozszarpywana przez dzikie zwierze. Badacze zidentyfikowali je jako duży kot, najprawdopodobniej lew.
Ślady ugryzień nie wskazywały na to, że atak zwierzęcia był ostatecznym powodem śmierci. Bardziej świadczyły o tym, że lew mógł maltretować osobę lub ciągnąć już martwe ciało. Na dodatek szkielet był pozbawiony głowy, co świadczy o tym, że śmierć mogła nastąpić także w wyniku dekapitacji.
Biorąc pod uwagę, że nieszczęśnik został pochowany na cmentarzu zidentyfikowanym wcześniej jako miejsce spoczynku gladiatorów, autorzy analizy doszli do niebywałej konkluzji. Według nich jest to pierwszy tak silny fizyczny dowód na to, że antyczni gladiatorzy faktycznie walczyli z dzikimi zwierzętami i to nie tylko w Italii, ale także na dalekiej prowincji rzymskiego imperium. Jak wcześniej była to bardzo popularna i szeroko przyjęta hipoteza, tak właśnie odkrycie z York może otworzyć nowy rozdział badań nad nią.

Definitywny dowód? Niekoniecznie
Należy jednak zauważyć, że wyniki badań nie są ostatecznym potwierdzeniem i mogą zawierać nieścisłości. Jednym z zarzutów może być kwestia terminologii użytej przez autorów, która stanowi przedmiot wielu debat historyków od lat. Profesor Alfonso Mañas, naukowiec z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, który zajmuje się badaniem historii sportów gladiatorskich, stwierdził, że używanie terminu "gladiator" wobec ludzi walczących na arenie ze zwierzętami jest niepoprawne. Podał, że w Imperium Rzymskim ludzie toczący takie boje byli nazywani w historycznych zapiskach albo Bestiarii, albo Venator, jednak według dostępnych danych żaden z nich nie mógł w oczach publiki zostać uznanym za Gladiatora. Ci pierwsi mieli składać się z kryminalistów, którzy rzucani na pożarcie ku uciesze ludu, czasem dostawali broń do walki. Drugie określenie dotyczyło natomiast osób, które w ramach rozrywki na arenach odgrywali "polowania" na dzikie zwierzęta, sprowadzone z różnych zakątków imperium.
Profesor Mañas zauważa też, że ślady ugryzień mogły pochodzić od miejscowych wilków lub psów. W rozmowie dla portalu LiveScience stwierdził, że nieszczęśnik mógł więc być skazańcem, który został stracony poprzez ścięcie, a jego ciało rzucono na arenie na pożarcie. Pomimo licznych niewiadomych, wielu naukowców z uznaniem przyjęło jednak badania kości z York. Michael Carter, profesor klasyki i archeologii na Uniwersytecie Brock w Kanadzie, który intensywnie studiował historię walk gladiatorskich, poparł te ustalenia.
Analiza zespołu jest przekonująca i uzasadnia spekulacje, że osoba została zabita przez dużego kota. Scenariusz, który wyobrażam sobie jako najbardziej prawdopodobny, jest taki, że ofiara została skazana i rzucona bestiom
Już wcześniej sugerowano, że starożytny cmentarz w York może być najlepszym miejscem do poszukiwania poszlak na temat historii walk gladiatorskich ze zwierzętami. Gdyby udało się potwierdzić, że tam faktycznie ku uciesze tłumów odbywały się batalie z lwami, byłoby to niezwykle istotne znalezisko nie tylko w dziedzinie kultury Imperium Rzymskiego, ale także jego zaawansowanej logistyki.
Jeżeli mówimy np. o lwie berberyjskim, który mógł być najpopularniejszym zwierzęciem w rzymskich amfiteatrach, to przybyłby na wyspy brytyjskie z północnej Afryki np. terenów dzisiejszego Maroka lub Egiptu. Nawet przyjmując, że zwierzę nie pokonałoby tej drogi w jednej podróży, tylko poprzez sprzedaż i wymianę trafiłoby ostatecznie do Eboracum, byłby to wielki dowód zaawansowanej sieci handlowej świata rzymskiego.