Ostatnie ofiary polowań na czarownice w Polsce

Już od wczesnych godzin rannych przy kamiennym moście w Doruchowie gromadzi się tłum. Właśnie dzisiaj będzie tu miała miejsce próba, która wykaże, czy kilka miejscowych kobiet to czarownice. - Do wody z nimi! Jak nie utoną, są w spółce z diabłem i zasługują na śmierć! - wykrzykuje samozwańczy inkwizytor.

Już je prowadzą. Sześć nieszczęsnych, wystraszonych kobiet w różnym wieku. Po chwili jedna po drugiej zostają spuszczone na linie z mostu prosto do wody. I patrzcie! - one nie toną! O czym szepczą służące?

Włosy kręcą się jak u diabła

Polowanie na czarownice rozpoczyna się we wsi Doruchów niedaleko Ostrzeszowa w 1775 r. całkiem niewinnie - bólem palca bogatej szlachcianki. Niezwykła choroba pani Stokowskiej pojawia się nagle i wcale nie przechodzi. Nic nie pomaga. - Coś mi się tu nie podoba. Zauważyłam, że pani Stokowska ma jakieś dziwne włosy - szepcze jedna służąca do drugiej. - Rzeczywiście, zaczęły jej się plątać na głowie jak węże. Kręcą się jak u diabła - służka rozgląda się wokół, żeby się upewnić, czy nikt nie słyszy.

Jest przekonana, że na jej panią ktoś rzucił urok. Kilka dni później to podejrzenie, już nie ukrywane, wywoła polowanie na pomocnice szatana...

Zemsta zawistnych sąsiadów

W pobliskiej zagrodzie gospodyni imieniem Dobra siada właśnie do maselnicy, żeby zrobić świeże masło. Wtem otwierają się drzwi i do izby wpada kilku okolicznych chłopów. Ich twarze wykrzywia grymas złości.

- Weszła w konszachty z diabłem, brać ją!

- Co? Postradaliście rozum? Marcinie, Andrzeju, zabierzcie te widły! Co wam zrobiłam? - krzyczy przestraszona kobieta.

- Jakbyś nie paktowała z diabłem, nie byłabyś taka piękna. To najlepszy dowód, że jesteś czarownicą - z nienawiścią rzuca najbliższy sąsiad, Marcin.

Reklama

Kilka domów dalej wdowa Agnieszka płacze nad trumną zmarłej córeczki. Do jej chałupy też zmierza grupa podekscytowanych ludzi. Obwiniają ją o śmierć córki. Młoda wdowa nie ma nawet siły przeciwstawić się rozwścieczonym sąsiadom. Bez słowa protestu daje się skrępować i zaprowadzić przed oblicze zaimprowizowanego sądu.

Policzą się z obłąkaną

Następną ofiarą krucjaty staje się chora umysłowo Krystyna, którą wszyscy przezywają "Latającą myszą".

- Mysz w chmurach... cha, cha! Leci mysz, leci! - tak bowiem śmieje się szalona Krystyna, kiedy bawi się dębowymi liśćmi. Rozrzuca je wokół i patrzy, jak unosi je wiatr.

- Zwariowała przez swoje diabelskie praktyki - stwierdzają wioskowe babiny, które z chęcią przyłączają się do nagonki na czarownice.

Bez szans na bożym sądzie

- W każdy wtorek i czwartek spotykały się z czartem na Łysej Górze za Doruchowem - brzmi wyrok.

- Ich niewinności dowiedzie tylko sąd boży! Niech przejdą próbę wody! Nieszczęsne kobiety - z powodu fałdzistych sukien - unoszą się na wodzie jak nenufary.

- Są czarownicami! - Tłum ogarnia prawdziwe szaleństwo.

Spichlerz na zboże staje się prowizorycznym więzieniem i siedem kobiet zostaje w nim zamkniętych. Muszą klęczeć w beczkach, w których zwykle kisi się kapustę. Na beczkach umieszczono płótno z napisem: Jezus, Maria i Józef. Ma to powstrzymać diabła, który na pewno usiłowałby swoje pomocnice uwolnić. W ciągu nocy w spichlerzu przybywa kolejnych siedem kobiet - wszystkie ściągnięto z okolicznych osad i gospodarstw. Czekają teraz na sędziego z Grobowa, po którego z samego rana posłał sam dziedzic Stokowski.

Płonie stos

- Są niewątpliwie winne, wszystkie czternaście! - brzmi wyrok. Trzy kobiety umierają już podczas tortur poprzedzających proces. Między innymi chora Krystyna.

Pozostałe jedenaście czeka śmierć na stosie.

"Oczyszczający ogień" czeka je 15 sierpnia 1775 r. Są to ostatnie ofiary polowań na czarownice w Polsce.

Rok później sejm uchwali zakaz stosowania tortur i kary śmierci za czary.

Ilona Kuczera

21 wiek
Dowiedz się więcej na temat: polowanie | magia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy