Pakt z diabłem. Gdzie podziało się złoto nazistów?
Podczas wojny III Rzesza zdeponowała w szwajcarskich bankach zrabowane złoto warte setki milionów, a Szwecji płaciła za współpracę tonami tego kruszcu. Ile europejskie kraje zyskały na swojej "neutralności"?
W latach 90. ubiegłego wieku Szwajcaria znalazła się na celowniku: pod jej adresem padały poważne oskarżenia o ukrywanie niewygodnej prawdy, cichy udział w zbrodniach III Rzeszy oraz nadzwyczajne wzbogacenie się kosztem ofiar II wojny światowej. Dyskusję podsycał fakt, że już po zakończeniu globalnego konfliktu tamtejsze banki systematycznie odmawiały wypłat zdeponowanych w nich pieniędzy spadkobiercom ofiar Holokaustu. Rząd i naród stanęły przed trudnym wyzwaniem zmierzenia się z własną przeszłością.
Bankierzy Hitlera
Alpejska republika była jednym z kilku państw europejskich, które do końca wojny zachowały neutralność. Jej mieszkańcy lubili podkreślać, że udało im się to dzięki niezłomnej postawie, budowie fortyfikacji oraz zaminowaniu niemal całej infrastruktury, a także zasiekom z drutu kolczastego oraz rowom przeciwczołgowym. Choć tym przygotowaniom do obrony nie da się zaprzeczyć, to dzisiaj w pewnym sensie służą one jako zasłona dymna dla mało chwalebnych przyczyn nieangażowania się w konflikt.
- Neutralność w sferze polityki to stan, który się opłaca - mówi prof. Grzegorz Łukomski. Neutralność Szwajcarii opłacała się bardziej niż jej podbicie, dlatego Adolf Hitler zrezygnował z przeprowadzenia operacji Tannenbaum i ataku na ten kraj. Wolał wykorzystać go w inny sposób, a republika po cichu przystała na warunki. - Ale my zmobilizowaliśmy armię, zaplanowaliśmy totalną wojnę chemiczną w razie ataku, nasza prasa kpiła z Führera, a antynazistowskie występy kabaretów podnosiły morale ludności - burzyło się tamtejsze społeczeństwo w odpowiedzi na oskarżenia o przyjazny wobec Tysiącletniej Rzeszy charakter swojej polityki.
W 1996 roku szwajcarski parlament uznał, że czas odkryć karty, którymi zagrano przed kilkudziesięciu laty. Aby odpowiedzieć na kontrowersyjne zarzuty, powołał niezależną komisję historyków - miała ona dokładnie zbadać udział państwa w II wojnie światowej. Na prace zespołu ekspertów wyasygnowano ogromną kwotę 22 milionów franków i otworzono przed nim prywatne archiwa, także banków czy towarzystw ubezpieczeniowych. Raport pracującej niemal sześć lat komisji zszokował społeczeństwo i odsłonił mało etyczne aspekty szwajcarskiej polityki w latach konfliktu.
Republika utrzymywała ścisłe kontakty handlowe z nazistami, bez których nie byłaby w stanie wyżywić obywateli. Co więcej, niemieckie filie szwajcarskich firm z ochotą wykorzystywały pracę robotników przymusowych przewiezionych do III Rzeszy z okupowanych krajów. Dostosowywały się również do hitlerowskiego ustawodawstwa, wystawiając specjalne certyfikaty potwierdzające "aryjskość" przedsiębiorstw. Z kolei banki szeroko otworzyły skarbce i bez skrupułów skupowały nazistowskie złoto, mimo iż wiedziały, że pochodzi z bezprecedensowego w swojej skali rabunku na terenie podbitej Europy. Wartość tego kruszcu szacuje się na ponad miliard franków
Co kryje tajemnica bankowa?
Kontrowersje budzi także stosunek szwajcarskich władz do uchodźców. Prowadzono bardzo restrykcyjną politykę, zwłaszcza od 1942 roku, gdy całkowicie zamknięto kraj przed cywilnymi uciekinierami i nakazano wydalenie wszystkich złapanych przy nielegalnym przekraczaniu granicy. Wspomniana komisja oszacowała, że podczas wojny wyrzucono ponad 20 000 osób (choć ustalenia części historyków wskazują, iż znacznie więcej udało się ich przyjąć - na terenie republiki miało znaleźć schronienie ponad 50 000 ludzi).
W tym kontekście jeszcze bardziej ponuro brzmi zarzut odmowy spadkobiercom wypłat środków zgromadzonych przez ofiary wojny na szwajcarskich rachunkach. Trudno dokładnie oszacować wartość "uśpionych kont", ale wskazuje się tu kwoty rzędu milionów franków. Instytucje finansowe bronią się przed wyjawieniem dokładnych informacji, powołując się na tajemnicę bankową. Dziś ok. 11% produktu krajowego brutto alpejskiej republiki pochodzi z sektora bankowego.
Nazistowska linia tranzytowa
O ile szwajcarskie społeczeństwo, mimo deklarowanej neutralności, wyraźnie sympatyzowało z aliantami, o tyle nastroje w Szwecji były proniemieckie. Dotyczyło to także
dyplomacji i generalicji. Dziś wiemy, że agentom nazistów udostępniano informacje o uchodźcach, a tamtejsza policja współpracowała z Gestapo. Dowództwo wojskowe było pewne zwycięstwa III Rzeszy, a opanowanie wiosną 1940 roku sąsiednich państw - Danii oraz Norwegii - jeszcze wzmocniło to przekonanie.
Szwedzi poczuli niebezpieczną bliskość hitlerowskiego reżimu i za cenę ustępstw zdecydowali uchronić oj czyznę przed okupacją. Wbrew swojemu neutralnemu statusowi zapewnili Niemcom wsparcie logistyczne. Już w 1940 roku zezwolili na przerzucenie uzbrojonego batalionu SS do Norwegii. Rok później oddziały Wehrmachtu podróżowały przez "neutralną" Szwecję na front wschodni w Finlandii. Znawca tematu, prof. Paweł Jaworski, przytacza szacunkowe dane: w latach 1940-1943 przez skandynawski kraj przetoczyły się przeszło dwa miliony żołnierzy Führera, a kolej przewiozła 100 000 wagonów z materiałami wojennymi. "Szwedzka dyplomacja wyrzekła się heroizmu, by nie dać się wplątać w wojnę" - podsumowuje sytuację historyk.
Wierny partner zbrodniarzy
Politycy podkreślali, że w tym postępowaniu chodziło jedynie o utrzymanie się poza teatrem bezpośrednich działań wojennych, a nie o chęć zbicia fortuny pod płaszczykiem neutralności. Ale jeśli spojrzy się na sferę gospodarczą, fakty mówią co innego. Szwecja, nauczona doświadczeniami z I wojny światowej, gdy w oczy mieszkańców zajrzał głód, w 1939 roku zawarła traktaty handlowe zarówno z państwami, które później znalazły się w obozie alianckim, jak i z III Rzeszą. Na ich zerwanie nie mogła sobie pozwolić. Jednak o ile w 1938 roku wydobycie i produkcja na rynek niemiecki stanowiły tylko 20% całego eksportu, o tyle trzy lata później - już 70%. Szczególne znaczenie miały tu dostawy rudy żelaza, które wydatnie wspomogły hitlerowski przemysł zbrojeniowy.
Nie sposób także pominąć roli odegranej przez koncern Svenska Kullager fabriken AB (SKF), który w latach wojennych produkował łożyska kulkowe przede wszystkim na potrzeby III Rzeszy - wykorzystywano je m.in. do konstrukcji hitlerowskich myśliwców. Po wojnie, podczas której Szwecja zanotowała wzrost PKB o pokaźne 10%, SKF prowadził kilkadziesiąt fabryk. W tej chwili jest globalnym potentatem, a jego zakłady rozsiane są po niemal 30 krajach.
Niebezpieczny taniec
Nie tylko Szwajcaria i Szwecja były zmuszone do lawirowania między państwami Osi a obozem alianckim. Do tej grupy należały m.in. Hiszpania, Islandia czy Irlandia. Zręcznością w utrzymywaniu równowagi między dwoma przeciwnikami w konflikcie wykazał się reżim dowodzony przez generała Franco. Z jednej strony wyraził zgodę na utworzenie hiszpańskiego legionu, który następnie wziął udział w walkach z ZSRR na froncie wschodnim. Z drugiej jednak nie spieszył się do rozwijania stosunków kulturalnych czy gospodarczych z Tysiącletnią Rzeszą i szybko zaczął flirtować z coraz silniejszymi aliantami.
Z kolei tradycyjnie wrogie stosunki z Wielką Brytanią niemal automatycznie lokowały Irlandię w gronie sympatyków Hitlera. Ale poza chłodnym przyjęciem informacji o jego porażce trudno doszukać się specjalnych oznak działań na rzecz Niemiec. Z całą pewnością żaden inny neutralny kraj nie odniósł w czasie II wojny światowej korzyści na skalę, z jaką mamy do czynienia w wypadku Szwecji oraz Szwajcarii.
Helena Pach