Polska po 1918 mogła być mocarstwem. Na przeszkodzie stanęła polityka
Po euforii symbolicznego odzyskania niepodległości w listopadzie 1918 roku, Polacy stanęli przed wyzwaniem przeniesienia swojego marzenia na mapę świata. W realnej granice nowego państwa polskiego dominowały idee dwóch ojców tej niepodległości - Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. W ich głowach rodziła się wizja polskiego mocarstwa, którego granice rozciągały się dalej niż znana nam II Rzeczpospolita. Dlaczego jednak te idee upadły?

Gdy Polacy odzyskali niepodległość, już śnili o potędze
W 1918 roku naród polski wykorzystał niezwykłą szansę, aby przywrócić swoje państwo. Wykrwawione Wielką Wojną imperia Niemiec, Austro-Węgier i Rosji, stały się idealnym celem dla żywiołu, który po 123 latach chciał znów żyć w wolnym kraju. Pytaniem było, jak wielki on będzie. Można było kreślić różne kształty granic od których zależałyby takie rzeczy jak kluczowy przemysł czy liczba ludności. Innymi słowy, potęga odrodzonej Polski. Nie ma co się więc dziwić, że wraz z odzyskiwaniem wolności wśród Polaków zaczęły wracać różne koncepcje granic państwa.
Jeszcze w przeddzień odzyskania niepodległości w świadomości wielu Polaków akceptowalnymi granicami były te z 1772 roku. Szczególnie proklamowały je środowiska arystokracji. Były to fantazje o potędze wielkiej Rzeczpospolitej, rozciągającej się od morza do morza. W ich popularności nie przeszkadzała sytuacja geopolityczna w 1918 roku. Na powrót do takich granic nie zgadzały się zwycięskie mocarstwa Zachodu, a na ich przeszkodzie stały nie tylko Niemcy i Rosja, ale także inne nowopowstałe państwa.
Twórcy polskiej niepodległości zdawali sobie sprawę z niemożliwości powrotu do pełnych granic przedrozbiorowych, przynajmniej w jednolitej formie. Jednak nie zamierzali rezygnować z ważnych zdobyczy terytorialnych zarówno na wschodzie, jak i zachodzie. Główne strony polityczne walczące o polską niepodległość działały więc, aby wyrwać jak najwięcej z pobitych zaborców, jednak na różne sposoby. O tym, jak miała wygląda polska potęga miało zadecydować dwóch ojców polskiej niepodległości - Józef Piłsudski i Roman Dmowski.
Polska Józefa Piłsudskiego. Federacja antyrosyjska
Naczelnik państwa i jego poplecznicy swoją uwagę kierowali głównie na granicę wschodnią. Jej kształt widzieli w koncepcji federacyjnej, wedle której Polska miała odrodzić się w formie federacji z niepodległymi państwami Litwy, Białorusi, a w późniejszych planach także Ukrainy.
Priorytetem było jak najbardziej osłabić Rosję, wyrywając z jej granic różne narody i stworzenie przed nią "buforu". Koncepcja federacyjna brała pod uwagę, że nie można ignorować idei niepodległościowych narodów, które wchodziły w obręb dawnej Rzeczpospolitej. Stworzona w ten sposób siła odrodzonych państw, złączona więzią rosyjskiej niewoli, miała stanowić siłę nie do przebicia w Europie. Ideę potęgi federacji łączono także czasem z zupełnie innym pomysłem Międzymorza, czyli bloku sojuszniczego wszystkich niepodległych państw powstałych po I Wojnie Światowej rozciągającego się aż od Finlandii po Jugosławię.

W koncepcji federacyjnej w najbardziej optymistycznym scenariuszu można było myśleć o dojściu aż po rejon wschodniej Białorusi czy Ukrainy naddnieprzańskiej. Jednak trudno tu mówić o w pełni polskiej granicy. Idea federacyjna w ogólnym rozumowaniu opierała się na dzieleniu potęgi. W zamyśle niepodległe państwa Litwy, Białorusi czy Ukrainy mogły zająć część historycznych ziem polskich za cenę wejścia w federację.
W koncepcji federacyjnej nie ma tak naprawdę jednolitego obrazu, jak miała dokładnie wyglądać. Brak chociażby oficjalnych map planów takiej federacji Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy. Samo pojęcie "federacji" było po odzyskaniu niepodległości niezwykle pojemne, pozostawiając w sobie otwartą furtkę na propozycje. Zaliczały się do nich jednakowo koncepcje silnego związku państw, zwykłych sojuszy czy nawet systemu kantonalnego.
Problemy z granicami Piłsudskiego
Koncepcja federacji niepodległej Polski spotkała się z oporem narodów, do których była początkowo kierowana tj. Litwinów i Białorusinów. Ich ambicje narodowościowe były na tyle duże, że nie zakładały związania z Polską, bojąc się jej dominacji. Jedyne szanse pojawiły się po współpracy z Ukraińcami dzięki kooperacji Józefa Piłsudskiego z atmanem Semenem Petlurą, przywódcą Ukraińskiej Republiki Ludowej, jednym z dwóch państw Ukraińców powstałych po zakończeniu I Wojny Światowej.
Łącząc siły podczas wojny polsko-bolszewickiej obaj przywódcy podpisali w kwietniu 1920 tajny układ warszawski, który zakładał m.in., że po pokonaniu bolszewików Ukraińcy utrzymają swoje państwo, a jego granica z Polską będzie przebiegała wzdłuż linii rzeki Zburcz. Ideę federacji pogrzebał doszczętnie Pokój Ryski z 1921, gdzie zaprzepaszczono możliwość stworzenia niepodległej Ukrainy. Delegacja reprezentowana głównie przez polityków przeciwnych tej koncepcji zakładała m.in., że Białorusini i Ukraińcy nie są zdolni do utrzymania własnej państwowości i łatwo zostaną wchłonięci przez Rosję.
Polska Romana Dmowskiego. Uchwycenie "polskiego ducha"
Koncepcja federacji skupiała się na polskiej granicy wschodniej. Można więc zadać sobie też kluczowe pytanie - co z granicą zachodnią? Tu pojawia się ciekawy wątek, gdyż w tej sprawie nawet zwolennicy tej koncepcji z samym Józefem Piłsudskim byli zgodni ze swoimi przeciwnikami politycznymi, pod wodzą Romana Dmowskiego.
Jeszcze w XIX wieku czołowi przedstawiciele ruchu narodowego stworzyli ideę inkorporacji, czyli jednolitego państwa polskiego. Miało powstać ze wszystkich terenów, gdzie silny był "duch polski", na których mogła zostać przeprowadzona przymusowa asymilacja w przypadku niepolskiej ludności. Narodowa Demokracja proklamowała przy tym poszerzenie granic na zachodzie, porzucając tereny najbardziej wysunięte na wschód jak gubernia kijowska. Jednak dalej zakładali odrodzenie Polski ze Lwowem, Brześciem czy Wołyniem.
Możliwość zrealizowania tej idei działacze Narodowej Demokracji otrzymali właśnie w 1918 roku. Gdy Piłsudski walczył o polską niepodległość karabinem, Dmowski robił to słowem. Wraz z endeckimi działaczami podczas wojny aktywnie promował wśród państw Ententy sprawę polską. Tworzony przez nich Komitet Narodowy Polski we Francji był głównym rzecznikiem polskiej niepodległości na Zachodzie, do momentu powstania rządu w Warszawie. W nim już od 1917 roku prowadzono dokładne szkice granic odrodzonej Polski, które miały być przedstawiane mocarstwom na konferencjach pokojowych.
Ze względu na swoje doświadczenie Dmowski wraz z przedstawicielami Komitetu Narodowego Polskiego został wybrany jako przewodniczący polskiej delegacji na konferencji pokojowej w Paryżu. Jego zadaniem było przedstawienie propozycji granic odrodzonego państwa polskiego, które mogłyby zostać zaakceptowane, przez zwycięskie mocarstwa. Dmowski wraz ze swoimi współpracownikami kreślił polskie granice w ramach idei inkorporacyjności, starając się wyrwać zaborcom, w szczególności Niemcom, jak najwięcej terenów. Jak zaznacza historyk Piotr Eberhardt dochodziło do licznych modyfikacji. Na przykład pierwotnie zakładano wchłonięcie terytorium etnicznej Litwy, jednak w sytuacji geopolitycznej po zakończeniu wojny szybko z tego zrezygnowano. Ostatecznie propozycje granic państwa polskiego zaprezentowano na konferencji pokojowej w Paryżu w dwóch wersjach ze stycznia i marca 1919 roku.

W propozycji polskiej granicy na konferencji w Paryżu widać ideę zyskania jak najwięcej terenów na zachodzie m.in. poprzez skupienie się na pozyskaniu dłuższej linii brzegowej z Morzem Bałtyckim wraz z Gdańskiem, okrojenia terytorium Niemiec na terenie Prus Wschodnich, zabranie całego Górnego Śląska i Wielkopolski, czy etnicznych terenów Śląska Cieszyńskiego z m.in. Boguminem i Trzyńcem.
Jednak szczególne wrażenie robi wschodnia granica, która w propozycji na konferencji w Paryżu była znacznie większa, niż to, co ostatecznie otrzymała Polska. Nazwana Linią Dmowskiego rozciągała się od Kurlandii do Karpat, sięgając na wschodzie aż za miasto Mozyrz na Polesiu. Piotr Eberhardt analizując propozycje polskiej granicy z Linią Dmowskiego, stwierdził, że odznaczały się klarownością i maksymalizmem. Była to koncepcja, którą w momencie przedstawienia można było przynajmniej w części uznać za realną i spełniającą oczekiwania Polaków, gdy wielu z nich jeszcze marzyło o granicach sprzed zaborów.
Problemy z granicami Dmowskiego
Problemem z wizją maksymalnych granic odrodzonej Polski był fakt, że dosłownie wszystko od decyzji mocarstw po sytuację geopolityczną musiało potoczyć się zgodnie z polską racją stanu. Uniemożliwiało to już antypolskie nastawienie Wielkiej Brytanii, która nie chciała osłabiać Niemiec. Teoretycznie istniała możliwość zachowania niektórych propozycji, jednak wiele planów pokrzyżowała trwająca wojna polsko-bolszewicka.
Warto też pamiętać, że Linia Dmowskiego na wschodzie była bardzo umownym konceptem. Państwa Ententy wychodziły z założenia, że o granicy polsko-rosyjskiej można mówić, dopiero gdy sama Rosja wróci do rozmów w Paryżu. Wtedy jeszcze wierzono, że to Biali, a nie Czerwoni wygrają wojnę domową. Na pewno trudno byłoby utrzymać wizję granic zaproponowanych w 1919, gdyż lojaliści cara Polskę widzieli co najwyżej w granicach dawnego Królestwa Polskiego z 1815.
Ostatecznie jednak do utraty granicy na wschodzie przyczynił się znów Pokój Ryski. W nim dla stabilnych relacji z Rosją polska delegacja reprezentowana głównie przez nomen omen polityków Narodowej Demokracji odeszła od wizji Linii Dmowskiego, chcąc realizować ideę jeszcze bardziej jednolitego państwa polskiego, bez innych narodowości.
Zaprzepaszczona potęga czy uratowany kraj?
Patrząc realistycznie z perspektywy czasu, trudno jednoznacznie ocenić brak możliwości rozszerzenia polskich granic. Z jednej strony Polska utraciła przez to część historycznej ludności, która trafiła m.in. pod but Rosji i Niemiec. Jednak większy teren, zwłaszcza na wschód, mógł oznaczać problemy. W przypadku koncepcji federacyjnej można zrozumieć głosy krytyków, że Litwa, Białoruś bądź Ukraina znalazłyby się szybko pod wpływem Rosji a nie Polski. W przypadku granic Linii Dmowskiego dochodziłoby do jeszcze większych napięć na tle etnicznym i narodowościowym, co już w znanej nam II Rzeczpospolitej było ogromnym problemem. W przypadku zaś granicy zachodniej z Niemcami i Czechosłowacją, trzeba się pogodzić, że nic nie dało się zrobić. Tam faktycznie karty rozdawały nam zachodnie mocarstwa.
Należy przy tym jednak pamiętać, że ostateczne granice II RP były aż nadto pozytywnym zaskoczeniem dla wielu polskich działaczy niepodległościowych. Zawsze można debatować, że odrodzona Polska mogła być jeszcze większa, jednak naszym przodkom i tak udało się wykorzystać szansę stworzenia własnego państwa, zadziwiając świat.








