Na traktor z nim! Znalazł rosyjski dron, załadował na przyczepę i zabrał do domu
W mołdawskiej wiosce Pepeni, w rejonie Sîngerei, doszło do zdarzenia, które brzmi jak scena z czarnej komedii. Miejscowy rolnik, pracujący na polu między Pepeni a Kopăceni, natknął się na rosyjski dron, prawdopodobnie typu Gerbera. Zamiast jednak zgłosić znalezisko służbom, mężczyzna postanowił... zabrać dron do domu, bo "może jakieś części mu się przydadzą".

Wygląda na to, że to jeszcze nie koniec problemów Mołdawii z rosyjskimi dronami. Przypomnijmy tylko, że rankiem 25 listopada rosyjski dron typu Gerbera spadł na dach domu we wsi Nizhni Kugureshti w dystrykcie Florești. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a wysłana na miejsce ekipa od materiałów wybuchowych bezpiecznie zajęła się sprawą.
W ubiegłym tygodniu drony Kremla ponownie dwukrotnie przekroczyły jednak przestrzeń powietrzną kraju i chociaż nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia, że najnowszy incydent jest z tym związany, wiele na to wskazuje.
Rosyjski dron na polu w Mołdawii
A o czym konkretnie mowa? Jak poinformował wójt wioski Pepeni, jeden z rolników pracujący na polu znalazł rosyjski dron, ale zamiast zadzwonić po służby, po prostu załadował go na przyczepkę ciągnika i zabrał na podwórko swojego domu, żeby rozebrać na części.
W pierwszej kolejności wyciągnął z niego silnik, a resztę uznał ze bezużyteczną, więc ponownie zapakował dron na ciągnik i udał się do domu wójta. Jak relacjonował Oleg Cernei, widok tak zaskoczył mieszkańców, że natychmiast przesłali mu zdjęcie z podpisem:
Panie burmistrzu, przez wieś jedzie ktoś z dronem na przyczepie!
A co jak wybuchnie?
W rozmowie z mediami przyznał, że kiedy udało się zidentyfikować właściciela niecodziennego ładunku, natychmiast powiadomił numer alarmowy i policję, a na miejsce wezwano także wojskowych ekspertów, którzy mają zabezpieczyć maszynę, zabrać ją do odpowiedniej placówki i przeprowadzić badania techniczne, które ostatecznie potwierdzą jej pochodzenie.
A co na to mężczyzna? Wprost przyznał, że nie pomyślał nawet, że dron może wybuchnąć. Postanowił "zobaczyć, co z niego się przyda w gospodarstwie" i dopiero później, nie wiedząc co zrobić z resztą urządzenia, zawiózł konstrukcję pod dom wójta.
Jak przyznaje na Facebooku dziennikarz Vitalie Cojocari, dzieląc się tą historią, gdyby nie rozmawiał osobiście z wójtem tej wioski, nigdy by nie uwierzył, że ta historia może być prawdziwa i że załączone zdjęcia nie są wygenerowane przez sztuczną inteligencję.
Pewien chłop z mołdawskiej wioski poszedł na pole. I co zobaczył? Rosyjskiego drona. Zamiast sięgnąć po telefon i zadzwonić na numer alarmowy 112, co zrobił nasz człowiek? Załadował drona na przyczepę i... zabrał go do domu.










