Pucz w Moskwie. Deputowani chcieli obalić prezydenta

Początek lat 90. był w Rosji bardzo burzliwy. Po puczu Jenajewa doszło do kolejnej próby przewrotu – jesienią 1993 roku deputowani do Rady Najwyższej próbowali obalić Borysa Jelcyna.

Czołgi T-80 ostrzeliwują moskiewski Biały Dom
Czołgi T-80 ostrzeliwują moskiewski Biały DomWojtek LaskiEast News

Podczas rozmontowywania ZSRR w republikach nastały ciężkie czasy - nagłe przestawienie się z gospodarki centralnie sterowanej na kapitalistyczną zrujnowało portfele zwykłych obywateli. W porównaniu z Polską, wprowadzaną na nowe tory stopniowo, Rosję rzucono na głęboką wodę. Do tego doszły walki frakcji o przejęcie władzy i niezadowolenie armii wobec pierestrojki. W sierpniu 1991 roku doszło do pierwszego puczu - wiceprezydent Giennadij Janajew wystąpił przeciw Gorbaczowowi i Jelcynowi.

W wyniku puczu ostatecznie zlikwidowano Komunistyczną Partię Związku Radzieckiego i nastąpił rozpad samego ZSRR oraz przejęcie władzy przez siły demokratyczne z Jelcynem na czele. Nowy prezydent rozpoczął prace nad reformami politycznymi i gospodarczymi. Zwłaszcza te pierwsze wywołały wśród kremlowskich elit opór i niezadowolenie. Z posadami w przerośniętej administracji państwowej wiązały się znaczne korzyści finansowe. Nikt nie chciał utracić przywilejów, a Jelcyn dążył do całkowitej likwidacji politycznych pozostałości po poprzednim systemie.

Dekret 1400

21 września 1993 roku Borys Jelcyn wydał dekret nr 1400, który miał zmienić porządek prawny w państwie. W wystąpieniu telewizyjnym o godzinie 20.00 poinformował obywateli, że dekret wprowadzi "stopniową reformę konstytucyjną w Federacji Rosyjskiej", a także nakazuje zawieszenie działalności Rady Najwyższej i Zjazdu Deputowanych Ludowych, które to organy zostały wybrane jeszcze w 1989 roku. Dekretem Jelcyn wprowadził także rozporządzenie "O wyborach do Dumy Państwowej", które miały się odbyć 11 i 12 grudnia 1993 roku. Wśród komunistycznych działaczy zawrzało.

Postsowieccy deputowani uznali, że prezydent złamał konstytucję i podjęli uchwałę "O natychmiastowym odwołaniu Prezydenta Federacji Rosyjskiej B.N. Jelcyna". Jego miejsce miał zająć dotychczasowy wiceprezydent, Aleksandr Ruckoj. Problemem okazała się jednak ważność uchwały - komunistom nie udało się zebrać kworum, a podpisy pod listami obecności zbierano już po głosowaniu. Pod budynkiem Białego Domu, siedziby Rady Najwyższej zebrały się tłumy przeciwników i zwolenników reform. Doszło do zamieszek, które pacyfikowała milicja i wojsko.

Sąd, sądem, ale sprawiedliwość...

22 września zebrał się Trybunał Konstytucyjny, który miał rozsądzić, kto ma rację w zaogniającym się konflikcie. Prezes Trybunału, Walerij Zorkin, ogłosił, że prerogatywy prezydenckie zezwalały mu na wydanie dekretu i  rozwiązanie organów, wybranych w państwie, które już nie istnieje, a więc nie posiadających legitymacji społeczeństwa. Ponadto uznał, że Rada Najwyższa złamała prawo przepychając ustawę w środku nocy bez wymaganego kworum i fałszując listy obecności.

W odpowiedzi deputowani przegłosowali bez żadnego trybu ustawę "O poprawkach i uzupełnieniach do kodeksu karnego FRSRR", która przewidywała "kryminalizację działań zmierzających do gwałtownej zmiany systemu konstytucyjnego Federacji Rosyjskiej, a także utrudniała działalność organów prawnych władzy państwowej". Próbowano także złożyć projekt odwołania składu Trybunału Konstytucyjnego. Deputowani zabarykadowali się w Białym Domu i wzywali milicję oraz wojsko do stanięcia po ich stronie. Wszystko to w imię utrzymania władzy.

Płonąca siedziba Rady Najwyższej
Płonąca siedziba Rady Najwyższej
Gapie w oczekiwaniu na szturm Białego Domu
Gapie w oczekiwaniu na szturm Białego Domu
+10

Kryzys trwa

W kolejnych dniach konflikt się zaostrzał. Zorkin próbował mediować, wydawał kolejne akty. Pogodzić obie strony próbowali Patriarcha Moskwy i Wszechrusi, Aleksy II i Kanclerz Niemiec, Helmut Kohl. Zdało się to na nic. Wieczorem 24 września doszło do pierwszych starć legalnej władzy i puczystów. Zwolennicy deputowanych w pobliżu stacji metra Barrikadnaja ustawili barykadę z dziesięciu samochodów ciężarowych. Aby ją zlikwidować do akcji ruszył OMON. Padli pierwsi ranni.

Następnego dnia Jelcyn zwrócił się do wojska, aby uderzyło na Biały Dom. Sztabowcy odmówili. Chcieli poczekać na rozwój sytuacji i przebieg rozmów. Te jednak nic nie dawały. Deputowani żądali ustąpienia Jelcyna, Zorkina i odwołania dekretu 1400, na co nie chciała się zgodzić strona rządowa.

Na ulicach coraz częściej dochodziło do starć obu stron. Coraz więcej osób trafiało do szpitali. W pobliżu stacji Barrikadnaja i Krasnopresnenskaja toczyły się regularne walki na deski, gumowe pałki, koktajle Mołotowa i armatki wodne. Padli pierwsi zabici. Aby uniknąć dalszego przelewu krwi, Jelcyn wystosował ultimatum - jeśli do 4 października deputowani nie poddadzą się, "będzie zmuszony użyć wszelkich metod, aby utrzymać ład konstytucyjny w Federacji". Aby pomóc puczystom w przemyśleniu ultimatum w Białym Domu odcięto prąd, wodę, gaz, kanalizację i ogrzewanie.

Ranni cywile na ulicach Moskwy
Ranni cywile na ulicach MoskwyWojtek LaskiEast News

Walki

W przeddzień wyznaczonego przez Jelcyna terminu, zwolennicy deputowanych ruszyli do akcji. Dostarczyli pod Biały Dom 10-15 wojskowych samochodów ciężarowych z uzbrojonymi bojownikami i cztery transportery opancerzone Wojsk Wewnętrznych. Wkrótce część kolumny ruszyła w stronę budynków telewizji w Ostankino. Puczyści z wiceministrem obrony Albertem Makaszowem na czele, siłą wdarli się do budynków stacji i zażądali transmisji na żywo.

Niedługo później puczyści uderzyli w Sztab Generalny Sił Zbrojnych Wspólnoty Niepodległych Państw, hotel "Ukraina", gdzie rozłożył się sztab antykryzysowy, siedzibę mera Moskwy i komisariat milicji. W starciach z puczystami zginęli żołnierze, milicjanci i cywile. To wystarczyło, aby wojsko stanęło po stronie Jelcyna. Do miasta wprowadzono Tamańską i Kantemirowską Dywizję Zmechanizowaną, 119 pułk powietrznodesantowy, Tulską Dywizję Powietrznodesantową i dywizję wojsk MSW im. Feliksa Dzierżyńskiego. Ochotniczo do szturmu na Biały Dom zgłosiła się jednostka specjalna Alfa, której żołnierze chcieli pomścić śmierć jednego ze swoich żołnierzy, który zginął w obronie Sztabu Generalnego.

Ostateczna rozprawa

W nocy z 3 na 4 października szef Służby Bezpieczeństwa prezydenta Rosji, Aleksander Korżakow, wezwał swego zastępcę, kapitana Giennadija Zacharowa i poinformował go o decyzji Jelcyna, który nakazał "oczyszczenie wszelkimi siłami budynku Rady Najwyższej". W Ministerstwie Obrony zażądano, aby prezydent potwierdził rozkaz na piśmie, kiedy to nastąpiło, sztabowcy zaczęli opracowywać plan ataku.

Do bezpośredniego szturmu wyznaczono oddziały specjalne Alfa i Wympieł, które pod budynek miały zostać dostarczone w transporterach BTR, na specjalne żądanie Jelcyna tuż przed uderzeniem czołgi Tamańskiej Dywizji Zmechanizowanej miały ostrzelać górne piętra budynku, aby zmusić buntowników do poddania się. Gdyby puczyści trwali w swoim uporze do działania miałyby wkroczyć oddziały specjalne.

Operacja rozpoczęła się o 4.20. Czterdzieści minut później Jelcyn podpisał dekret "O pilnych środkach wprowadzających stan wyjątkowy w Moskwie". Około 7.30 na barykadach wokół Białego Domu wojska rządowe straciły pięć bojowych wozów piechoty. Pół godziny później wydano rozkaz ostrzelania zajętego budynku Rady Najwyższej.

O 9 rano w stronę budynku ruszyły transportery opancerzone, ostrzeliwując okna z broni maszynowej. Na 12 i 13 piętrze wkrótce wybuchły pożary. Do kanonady dołączyło sześć czołgów T-80, które powoli demolowały ostatnie piętra. Wokół terenu walk zaczęli zbierać się gapie, wojsko zdecydowało więc o czasowym przerwaniu operacji. Do ostrzału budynku powrócono o 11.25. Do tego czasu po obu stronach zginęło 18 osób, a 192 zostały ranne.

O 14.30 pierwsi buntownicy zaczęli opuszczać budynek Rady Najwyższej. Pół godziny potem Alfa i Wympeł otrzymały rozkaz ataku. Dowódcy obu oddziałów zamiast szturmować rozpoczęli negocjacje, w ich wyniku po godzinie 17. puczyści skapitulowali. Za niewykonanie rozkazu wielu żołnierzy Alfy i Wympeła odesłano na emeryturę, ale dzięki nim uniknięto dalszych ofiar. W ciągu dwóch dni walk oficjalnie miało zginąć 156 osób. Niektóre źródła mówią nawet o 700 ofiarach.

Czołg T-80 na ulicach Moskwy
Czołg T-80 na ulicach MoskwyWojciech LaskiEast News

Łaska

Przywódcy puczu: Ruckoj, Chasbułatow i gen. Makaszow poddali się jako jedni z ostatnich. Próbowali jeszcze negocjować. Oczekiwali gwarancji bezpieczeństwa ze strony państw zachodnich. W końcu, widząc swoje beznadziejne położenie, skapitulowali. Osadzono ich w więzieniu, jednak już 26 lutego 1994 roku Jelcyn ułaskawił wszystkich.

Upadek puczu, późniejsze wybory do nowo utworzonej Dumy Państwowej i likwidacja stanowiska wiceprezydenta, ukształtowały system polityczny na wiele lat. Dopiero Putin zaczął ponownie zmieniać ordynację wyborczą i konstytucję, aby dłużej utrzymać się przy władzy.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Straż GranicznaInteria.tv
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas