Rozwiązano zagadkę „niezniszczalnych” rękopisów z dna Morza Martwego
Zespół naukowców z MIT, prowadzony przez Admira Masica, opracował nieinwazyjną technikę badawczą, która pozwoliła ostatecznie odpowiedzieć na pytanie, czemu zapiski liczące ponad 2000 lat zachowały się w tak dobrym stanie.
Jest to bardzo ważne z co najmniej dwóch powodów, po pierwsze dowiemy się więcej o sposobach wytwarzania pergaminów w starożytności, a po drugie będziemy w stanie lepiej chronić te pamiątki przeszłości dla kolejnych pokoleń. Nie da się bowiem ukryć, że największym problemem starożytnych znalezisk, szczególnie wszelakich zapisków na papierze, papirusie czy pergaminie, jest ich kruchość - lepiej nawet nie myśleć, ile cennych prac lub nawet całych bibliotek zostało zniszczonych przez tysiąclecia naszej historii.
Jak się jednak okazuje, niektórzy starożytni pisarze posiedli sztukę takiego konserwowania swoich zapisków, że te przetrwały do naszych czasów. Jednym z najlepszych przykładów są rękopisy z Morza Martwego (znane też jako rękopisy z Qumran, zwoje znad Morza Martwego, rękopisy znad Morza Martwego czy manuskrypty znad Morza Martwego), czyli zbiór dokumentów spisanych po hebrajsku, aramejsku i grecku, znalezionych w latach 1947–1956 w 11 grotach niedaleko ruin Kumran na Zachodnim Brzegu.
Szacuje się, że zostały one tam ukryte w pierwszym stuleciu naszej ery (ich powstanie datuje się na okres od III wieku p.n.e. do I wieku n.e.), żeby chronić je przed Rzymianami, kiedy ci najechali i zniszczyli osadę Kumran podczas wojny żydowskiej (66-73 n.e.). Ta kombinacja tekstów religijnych, z których część powstała na długo przed założeniem wspomnianej osady, szybko stała się międzynarodową sensacją, co niestety doprowadziło do zniszczenia części z nich.
Lokalna ludność potrafiła ciąć je na kawałki i sprzedawać turystom w ramach pamiątek, a naukowcy zbyt szybko chcieli poznać ich zawartość i je tłumaczyć - z jednej strony pozwoliło to rzucić nowe światło na pewne historyczne wydarzenia, ale z drugiej skończyło się dużymi szkodami na tych bezcennych artefaktach. Na szczęście nie na wszystkich, bo część z nich zachowała się w nadzwyczaj dobrym stanie - wyjątkowy pod tym względem jest zdaniem badaczy z MIT zwój świątynny o długości 7,6 metra, który jest najczytelniejszy i najbielszy ze wszystkich i to pomimo faktu, że ma jedynie 0,1 mm grubości.
To właśnie na nim naukowcy postanowili się skupić i za sprawą nieinwazyjnego promieniowania X oraz spektroskopii ramanowskiej przeskanowali dokument w celu stworzenia jego chemicznej mapy wysokiej rozdzielczości. Dzięki temu udało się odkryć siarczany sodu będące produktem odparowania solanki, a że dokument nie był nigdy wcześniej w rękach ekspertów od konserwacji, wszystko co się na nim znajduje, pozostało nieskażone. To bardzo ważne, bo to właśnie skład chemiczny pozwolił stwierdzić, że ten konkretny dokument powstał z wysuszonej zwierzęcej skóry, którą zmiękczono, rozciągnięto i wysuszono na specjalnej ramie, a następnie nacierano mieszanką soli, aby stworzyć gładszą i bielszą powierzchnię do pisania - jak się teraz okazuje, również bardziej odporną na działanie czynników zewnętrznych.
Co jednak ciekawe, skład soli powinien być w tym przypadku jak odcisk palca, wskazując jednoznacznie na miejsce pochodzenia solanki, ale… ten z dokumentu nie zgadza się ze składem Morza Martwego. Mówiąc krótko, badania przynoszą odpowiedzi na jedne pytania, ale stawiają też kolejne: - Badania wychodzą daleko poza zwoje z Morza Martwego. Dla przykładu, pokazują, że podczas początków tworzenia pergaminów na Środkowych Wschodzie, używano wielu różnych technik, co jest poważnym kontrastem dla jednej używanej w średniowieczu. Badania pozwalają też zidentyfikować początkowe zabiegi, dostarczając historykom i konserwatorom nowego zestawu narzędzi analitycznych do badania starożytnych zwojów - twierdzą autorzy badań.
Źródło: GeekWeek.pl/ / Fot. MIT