Śmiertelna zabawa jankesów

Dokładnie 12 lat temu, 3 lutego 1998 r., lecący sto metrów nad ziemią amerykański odrzutowiec przecina skrzydłem linę nośną górskiej kolejki. Wagonik z dwudziestoma osobami roztrzaskuje się o zaśnieżony stok we włoskich Dolomitach. Na miejscu ginie 20 osób, w tym dwoje Polaków...

Nikt nie przeżył...
Nikt nie przeżył...Getty Images/Flash Press Media

To miał być rutynowy lot

We wtorkowe popołudnie, 3 lutego 1998 r. z lotniska w Aviano startuje odrzutowy EA-6B Prowler - samolot walki elektronicznej i przeciwdziałania radioelektronicznego. Za sterami siedzi kpt. Richard J. Ashby, nawigatorem jest kpt. Joseph Schweitzer, a operatorami systemów zakłócających są kpt. William L. Raney II oraz kpt. Chandler P. Seagraves. Ich zadaniem jest rutynowy lot szkoleniowy nad Dolomitami.

Zgodnie z procedurą samolot miał lecieć na wysokości 2 tys. stóp, czyli prawie 610 m. W rzeczywistości leciał o wiele niżej i szybciej, niż powinien... O 15.25 z prędkością ponad 800 km/h maszyna przelatuje ponad narciarskim kurortem Cavalese niedaleko Trento. Sekundy później prawym skrzydłem i ogonem przecina linę nośną kolejki biegnącej na szczyt Alpe Cermis... Prawie natychmiast, z wysokości około 100 m spada wagonik kolejki z dwudziestoma osobami w środku, które zjeżdżały ze szczytu do Cavalese. Aluminiowa konstrukcja roztrzaskuje się o zaśnieżoną dolinę. Na miejscu ginie 19 turystów: 8 Niemców, 5 Belgów, 2 Włochów, 2 Polaków, Austriak , Holender oraz pracownik obsługi wagonika.

A wyglądało to tak:

Szczęśliwie, drugi wagonik kolejki został zatrzymany przez system bezpieczeństwa i nie spadł. Jedyny pasażer, który w nim się znajdował - pracownik obsługi - nie doznał większych obrażeń. Bez problemów do bazy Aviano doleciał także samolot. Załoga dopiero na lotnisku dostrzegła uszkodzenia w poszyciu samolotu.

Protesty i procesy

Zachowanie Amerykanów wywołało gwałtowane protesty na całym Półwyspie Apenińskim. Włosi sprzeciwiali się obecności amerykańskich baz w ich kraju, a nawet domagali się wystąpienia z NATO. Pod naciskiem opinii publicznej załoga samolotu została aresztowana. Zgodnie z natowskimi porozumieniami przed sądem mieli stanąć nie we Włoszech, jak chcieli tamtejsi prokuratorzy, ale w USA.

Ostatecznie zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci usłyszeli tylko pilot oraz nawigator. Pozostałych dwóch zwolniono. Przed sądem żołnierze bronili się, że na ich mapach nie naniesiono trasy przebiegu kolejki linowej oraz przyrządy samolotu wskazywały nieprawdziwe dane. Pilot twierdził, że właśnie z tego powodu nie wiedział, iż zamiast na wysokości 2 tys. stóp leciał na 360 stopach, a więc 110 m. W marcu 1999 r. sąd wojskowy oczyścił z zarzutów kpt. Richarda J. Ashby'ego oraz kpt. Josepha Schweitzera. Włosi oraz rodziny zmarłych były rozgoryczone...

Rządy zapłaciły

W kolejnym procesie pilot i nawigator zostali skazani za nadużycie władzy i zachowanie niegodne amerykańskiego żołnierza, gdyż zniszczyli nagranie video z feralnego lotu. Zostali wydaleni ze służby, a Richard J. Ashby trafił jeszcze na pół roku do więzienia.

W lutym 1998 r. rodziny ofiar otrzymały po 65 tys. euro z tytułu natychmiastowej pomocy. Pieniądze wypłacił rząd Włoch, ale zostały one w późniejszym czasie zrefundowane przez USA. Natomiast w grudniu 1999 r. włoski wymiar sprawiedliwości przyznał rodzinom ofiar odszkodowanie w wysokości 1,9 mln euro za każdego zmarłego. Zgodnie z układami NATO, rząd USA wypłacił 75 proc. tej kwoty.

Feralne miejsce

Niecałe 200 m, od miejsca, w którym w 1998 r. spadł wagonik 22 lata wcześniej zginęły 42 osoby, w tym 15 dzieci. 9 marca 1976 r. miała bowiem miejsce najtragiczniejsza w skutkach katastrofa kolejki linowej na świecie. Z powodu pęknięcia lini nośnej wagonik kolejki runął prawie dwieście metrów w dół i stoczył się po zboczu. Resztki wagonika przygniotło jeszcze, ważące aż trzy tony, ramię mocujące wagonik do liny nośnej. Większość ofiar pochodziła z Hamburga. Katastrofę przeżyła 14-letnia dziewczynka.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas