Starożytne miejsce kultu w mazurskim jeziorze
Setki unikatowych złotych i srebrnych ozdób z III-IV w., uzbrojenie, a nawet fragmenty szklanego naczynia wykonanego z piasku pozyskanego z dna strumienia płynącego w Izraelu odkryli archeolodzy w czasie wieloletnich badań wykopaliskowych na dnie dawnego jeziora w Czaszkowie (woj. warmińsko-mazurskie). Ich zdaniem jest to przejaw starożytnych rytuałów.
Środek nocy. Na jeziorze widoczne są płonące tratwy - na nich połyskują w igrających płomieniach miecze, oszczepy i ozdoby wykonane z cennych kruszców. Na brzegu grupa wojowników wznosi modły do bogów - tak można wyobrazić sobie okoliczności złożenia kilkuset bezcennych przedmiotów na dnie jeziora Nidajno na Mazurach.
Deponowanie broni i kosztowności w bagnach i zbiornikach wodnych było typowym starożytnym obyczajem Germanów - znanym głównie z terenów południowej Skandynawii - przekonuje kierownik wykopalisk w Czaszkowie dr Tomasz Nowakiewicz z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Archeolodzy spodziewali się odnaleźć ślady po podobnych praktykach w Polsce na terenie Pomorza. Tak też się stało w miejscowości Lubanowo. Wcześniejsze odkrycia z tego obszaru były dokonane przypadkowo i naukowcy nie posiadają ich pełnej dokumentacji, więc nie są dla nich wiarygodne.
- W przypadku Pomorza podobne ślady można wytłumaczyć łatwiej, ponieważ ziemie te były zamieszkiwane wówczas przez Germanów, ale ówczesne Mazury były zasiedlone przez Bałtów. Dlatego odkrycie takiej formy rytuału bardzo nas zaskoczyło - opowiada Nowakiewicz.
Bałtowie byli ludem zamieszkującym południowo-wschodnie pobrzeże Bałtyku. Ich obecnymi przedstawicielami są Litwini i Łotysze (a do średniowiecza byli nimi także Prusowie - w starożytności zwani Estiami). Byli znani Rzymianom - ich obecność została odnotowana w źródłach pisanych głównie z tego względu, że dostarczali do Italii drogocenny bursztyn. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Czaszkowa archeolodzy odkryli do tej pory wiele miejsc - osad i cmentarzysk, użytkowanych przez Bałtów w 1 poł. I tysiąclecia n.e. Bez wątpienia Pojezierze Mrągowskie było wówczas kwitnącą krainą - przekonują naukowcy.
- Jesteśmy pewni, że broń trafiła do wody nie w wyniku działań zbrojnych, bo była rytualnie zniszczona - przepalona, pocięta, połamana i zgięta - podobne praktyki znane są z podobnych miejsc ceremonialnych w Skandynawii - przekonuje współprowadząca wykopaliska w Czaszkowie dr Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk.
Kosztowności wrzucano do wody z brzegu jeziora lub umieszczano je na puszczanych na wodę tratwach, które zapewne podpalano - oprócz licznych zabytków z metalu archeolodzy odkryli wiele fragmentów obrobionego drewna. W ich ocenie były to zarówno pomosty, jak i tratwy.
Eksperci wykonali szczegółowe analizy odkrytych zabytków. Wiadomo, że ozdoby wykonano z kruszcu najwyższej jakości, pochodzącego z jednego złoża. Naukowcy podkreślają, że ówcześni często produkowali przedmioty metalowe z przetopionego surowca, czyli z kruszców pochodzących z różnych źródeł.
Badaczom udało się wytropić pochodzenie fragmentów szklanego pucharu, który również trafił do jeziora ponad półtora tysiąca lat temu: został on wykonany ze szkła wytopionego z piasku pochodzącego z dna strumienia Na’aman płynącego pod Akką w Izraelu!
Naukowcy podkreślają, że wiele zabytków metalowych jest absolutnie unikatowych. Wśród nich są wykonane ze srebra lub złota aplikacje pasów, sprzączki oraz elementy bojowego rynsztunku. W ocenie ekspertów w stylistyce ich wykonania widoczne są wpływy nie tylko klasycznej sztuki rzymskiej, ale i barbarzyńskiej (środkowoeuropejskiej) i koczowniczej (sarmackiej). Przedmioty te zdobią wyobrażenia zwierząt - lwów, delfinów, chimer, ale również winorośli. Jest też figurka sępa.
Wśród broni odkryto groty włóczni, fragmenty mieczy dwusiecznych i kolczug.
Ceremonia, podczas której składano cenne przedmioty do wody była zapewne sprawowana przez wojowników - o czym świadczą elitarne przedmioty.
- W ten sposób ówcześni dziękowali bóstwom za wojenne przewagi - opowiada dr Nowakiewicz.
Archeolodzy rozpoczęli wykopaliska w Czaszkowie w 2010 r. Prace musiały zostać po trzech sezonach wstrzymane, gdyż badaczy zaskoczył ogrom znalezisk - niezbędna była ich odpowiednia konserwacja, która pochłonęła duże środki. Badania będą jednak kontynuowane - archeolodzy wykonają odwierty, dzięki którym uzyskają wgląd w środowisko przyrodnicze sprzed półtora tysiąca lat.
Rezultaty dotychczasowych analiz specjalistycznych ukazały się właśnie w książce "Starożytne miejsce ofiarne w dawnym jeziorze Nidajno na Mazurach. Wyniki badań laboratoryjnych wybranych zabytków", wydanej przez Fundację Przyjaciół Instytutu Archeologii UW i Instytut Archeologii UW w ramach nowej serii zatytułowanej "Depozyty ofiarne z polskich bagien i jezior".
Jednocześnie wydano drugi tom "Starożytne miejsce ofiarne w jeziorze w Lubanowie (d. Herrn-See) na Pomorzu Zachodnim" - dotyczący miejsca, w którym w początkach naszej ery również w sposób rytualny składano w wodzie broń, elementy rzędu końskiego, a nieopodal także cenne przedmioty importowane ze świata rzymskiego. Obydwa te miejsca (Lubanowo i Czaszkowo) są jedynymi w Polsce stanowiskami archeologicznymi, na których odkryte ślady praktyk kultowych badane są współczesnymi metodami wykopaliskowymi - przekonują naukowcy. Tomy ukazały się dzięki dofinansowaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
PAP - Nauka w Polsce