To miały być granice Polski. Marzenia o potędze szybko zniszczono
Odzyskanie niepodległości było największym, ale dopiero pierwszym krokiem na drodze do odrodzenia polskiego państwa. Przez trzy lata nasi przodkowie walczyli o kształt II Rzeczpospolitej. Ścierały się przy tym idee kształtu i kierunku rozszerzenia granic Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Niestety nie przetrwały próby swoich czasów. Oto jak w planach ojców niepodległości miała wyglądać odrodzona Polska.
Spis treści:
W 1918 roku zniewolony naród polski wykorzystał niezwykłą szansę, aby przywrócić swoje państwo na mapę. Wykrwawione Wielką Wojną imperia Niemiec, Austro-Węgier i Rosji, stały się idealnym celem dla żywiołu, który po 123 latach chciał znów żyć w wolnym kraju. Pytaniem było tylko, jak wielki on będzie.
Polacy w momencie proklamowania swojej niepodległości wiedzieli dobrze, że będą musieli o nią walczyć. Stawką był tu kształt granic nowego państwa, a co za tym idzie liczba ludności, terytorium do zagospodarowania czy kluczowy przemysł. Wszystko, co decydowało o tym, jak potężna będzie odrodzona Polska.
Nie ma co się więc dziwić, że wraz z początkiem kształtowania się Polski, w obiegu zaczęły wracać różne koncepcje jej granic. W nich najważniejsza była zasada, że nowe państwo polskie musi być jak największe, aby zapewnić mu potęgę.
Jednak to, co ostatecznie w ciągu trzech lat walki o granice stało się II Rzeczpospolitą, wcale nie zależało tylko od ducha narodu walczącego o swój kraj. Wiele czynników, jak kolejne wojny czy decyzje zagranicznych mocarstw uniemożliwiły osiągnięcie pełnej potęgi.
Fantazje o imperium, które minęło
Jeszcze w przeddzień odzyskania niepodległości w świadomości wielu Polaków akceptowalnymi granicami były te... z 1772 roku. Zwłaszcza wśród dawnej szlachty i arystokracji żywe było przekonanie, że Polska może odrodzić się jeszcze w granicach przedrozbiorowych.
Były to fantazje o potędze wielkiej Rzeczpospolitej, rozciągającej się od morza do morza. W ich popularności nie przeszkadzała sytuacja geopolityczna w 1918 roku, gdy powrót do takich granic był niemożliwy. Nie zgadzały się na nią zwycięskie mocarstwa Zachodu, a na ich przeszkodzie stały nie tylko Niemcy i Rosja, ale także inne nowopowstałe państwa i aspirujące do tego narody.
Twórcy polskiej niepodległości zdawali sobie sprawę z braku możliwości powrotu do pełnych granic przedrozbiorowych, przynajmniej w jednolitej formie. Jednak nie zamierzali rezygnować z ważnych zdobyczy terytorialnych zarówno na wschodzie, jak i zachodzie. Sami Polacy po 123 latach niewoli nie zadowoliliby się "zwykłymi ogryzkami" na geopolitycznej planszy.
Główne strony polityczne walczące o polską niepodległość działały więc, aby wyrwać jak najwięcej z pobitych zaborców, jednak na różne sposoby. O tym, jak miała wygląda polska potęga miało zadecydować dwóch ojców polskiej niepodległości - Józef Piłsudski i Roman Dmowski.
"Polska będzie wielka, albo nie będzie jej wcale"
Te słowa Józefa Piłsudskiego symbolizowały jego ideę państwa polskiego, dla której największym wrogiem była Rosja. Stąd naczelnik państwa i jego poplecznicy swoją uwagę kierowali głównie na granicę wschodnią. Jej kształt widzieli w koncepcji federacyjnej, wedle której Polska miała odrodzić się w formie federacji z niepodległymi państwami Litwy, Białorusi, a w późniejszych planach także Ukrainy.
Priorytetem było jak najbardziej osłabić Rosję, wyrywając z jej granic różne narody i stworzenie przed nią "buforu". Koncepcja federacyjna brała pod uwagę, że nie można ignorować idei niepodległościowych narodów, które wchodziły w obręb dawnej Rzeczpospolitej. Zasięg granicy wschodnich państw takiej federacji sięgał tam, gdzie stał polski żołnierz. Piłsudski stosował w tym politykę faktów dokonanych, prowadząc wyprawy militarne na wschód.
Stworzona w ten sposób siła odrodzonych państw, złączona więzią rosyjskiej niewoli, miała stanowić siłę nie do przebicia w Europie, dla zakusów zarówno Moskwy, jak i Berlina. Ideę potęgi federacji łączono także czasem z zupełnie innym pomysłem Międzymorza, czyli bloku sojuszniczego wszystkich niepodległych państw powstałych po wojennym rozpadzie Niemiec, Austro-Węgier i Rosji po Wielkiej Wojnie, rozciągającego się aż od Finlandii po Jugosławię.
W samej koncepcji federacyjnej realizowanej karabinem przez Piłsudskiego w 1919 roku w najbardziej optymistycznym scenariuszu można było myśleć o dojściu aż po rejon wschodniej Białorusi czy Ukrainy naddnieprzańskiej. Jednak trudno tu mówić o w pełni "polskiej granicy". Idea federacyjna w ogólnym rozumowaniu opierała się na dzieleniu potęgi. W zamyśle niepodległe państwa Litwy, Białorusi czy Ukrainy mogły zająć część historycznych ziem polskich za cenę wejścia w federację.
Największym problemem w ocenie rozmiarów możliwych granic przy koncepcji federacyjnej jest fakt, że sami jej zwolennicy nie wiedzieli, jak miała dokładnie wyglądać. Brak chociażby oficjalnych map planów takiej federacji Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy. Jak zauważył historyk Jan Pisuliński pojęcie "federacji" było po odzyskaniu niepodległości niezwykle pojemne, pozostawiając w sobie otwartą furtkę na propozycje. Zaliczały się do nich jednakowo koncepcje silnego związku państw, zwykłych sojuszy czy nawet systemu kantonalnego.
Federacja, której nie chciano
Koncepcja federacji spotkała się ze sprzeciwem narodów do których była początkowo kierowana tj. Litwinów i Białorusinów. Ich ambicje narodowościowe były na tyle duże, że nie zakładały związania z Polską, bojąc się jej dominacji. Patrząc na działania władz polskich na Kresach Wschodnich w latach 20. i 30. było to trafne przekonanie
Ostatecznie jedyne szanse były widziane we współpracy z Ukraińcami dzięki kooperacji Józefa Piłsudskiego z atmanem Semenem Petlurą i jego Ukraińską Republiką Ludową, jednym z dwóch państw Ukraińców powstałych po zakończeniu I Wojny Światowej. Łącząc siły podczas wojny polsko-bolszewickiej obaj przywódcy podpisali w kwietniu 1920 tajny układ warszawski, który zakładał m.in., że po pokonaniu bolszewików Ukraińcy utrzymają swoje państwo, a jego granica z Polską będzie przebiegała wzdłuż linii rzeki Zburcz. Na tej też rzece przebiegała ostateczna granica II RP.
Ideę federacji pogrzebał doszczętnie Pokój Ryski z 1921, gdzie zaprzepaszczono możliwość stworzenia niepodległej Ukrainy. Delegacja reprezentowana głównie przez polityków przeciwnych tej koncepcji zakładała m.in., że Białorusini i Ukraińcy nie są zdolni do utrzymania własnej państwowości i łatwo zostaną wchłonięci przez Rosję.
W stosunku do zwolenników idei federacyjnej odrodzonej Polski można zadać sobie też kluczowe pytanie - co z granicą zachodnią. Tu pojawia się ciekawy wątek, gdyż w tej sprawie byli zgodni ze swoimi przeciwnikami politycznymi, pod wodzą Romana Dmowskiego. On bowiem wraz z działaczami Narodowej Demokracji stworzył bardziej konkretną ideę polskich granic.
Linia Dmowskiego
Jeszcze w XIX wieku czołowi przedstawiciele ruchu narodowego wystosowali ideę inkorporacji, czyli stworzenia jednolitego państwa polskiego. Miało powstać ze wszystkich terenów, gdzie silny był "duch polski", na których mogła zostać przeprowadzona przymusowa asymilacja w przypadku niepolskiej ludności. Narodowa Demokracja proklamowała przy tym poszerzenie granic na zachodzie, porzucając tereny najbardziej wysunięte na wschód jak gubernia kijowska. Jednak dalej zakładali odrodzenie Polski ze Lwowem, Brześciem czy Wołyniem.
Możliwość zrealizowania tej idei działacze Narodowej Demokracji otrzymali właśnie w 1918 roku, pod wodzą Romana Dmowskiego. Gdy Piłsudski walczył o polską niepodległość karabinem, Dmowski robił to słowem. Wraz z endeckimi działaczami podczas wojny aktywnie promował wśród państw Ententy sprawę polską. Tworzony przez nich Komitet Narodowy Polski we Francji był głównym rzecznikiem polskiej niepodległości na Zachodzie, do momentu powstania rządu w Warszawie. W nim już od 1917 roku prowadzono dokładne szkice granic odrodzonej Polski, które miały być przedstawiane mocarstwom na konferencjach pokojowych.
Ze względu na swoje doświadczenie Dmowski wraz z przedstawicielami Komitetu Narodowego Polskiego został wybrany jako przewodniczący polskiej delegacji na konferencji pokojowej w Paryżu. Jego zadaniem było przedstawienie propozycji granic odrodzonego państwa polskiego, które mogłyby zostać zaakceptowane, przez zwycięskie mocarstwa.
Dmowski wraz ze swoimi współpracownikami kreślili polskie granice w ramach idei inkorporacyjności, starając się wyrwać zaborcom jak najwięcej terenów, szczególnie Niemcom. Jak zaznacza historyk Piotr Eberhardt dochodziło do licznych modyfikacji. Na przykład pierwotnie zakładano wchłonięcie terytorium etnicznej Litwy, jednak w sytuacji geopolitycznej po zakończeniu wojny szybko z tego zrezygnowano. Ostatecznie propozycje granic państwa polskiego zaprezentowano na konferencji pokojowej w Paryżu w dwóch wersjach ze stycznia i marca 1919 roku.
W propozycji polskiej granicy na konferencji w Paryżu widać ideę zyskania jak najwięcej na Zachodzie m.in. poprzez skupienie się na pozyskaniu większej linii brzegowej z Morzem Bałtyckim wraz z Gdańskiem, okrojenia terytorium Niemiec na terenie Prus Wschodnich, zabranie całego Górnego Śląska i Wielkopolski, czy etnicznych terenów Śląska Cieszyńskiego z m.in. Boguminem i Trzyńcem.
Jednak szczególne wrażenie robi wschodnia granica, która w propozycji na konferencji w Paryżu była znacznie większa, niż to, co ostatecznie otrzymała Polska. Nazwana Linią Dmowskiego rozciągała się od Kurlandii do Karpat, sięgając aż za miasto Mozyrz na Polesiu w najdalej wysuniętym na wschód punkcie. W niej Polska miała otrzymać m.in. Mińsk. O tym, jak dobrze przyjmowana była to koncepcja, świadczy fakt, że jeszcze w lutym 1919 po przedstawieniu dopiero pierwszej wersji granic Dmowskiego, ich zwolennikiem był... Józef Piłsudski.
Piotr Eberhardt analizując propozycje polskiej granicy z Linią Dmowskiego, stwierdził, że odznaczały się klarownością i maksymalizmem. Była to koncepcja, którą w momencie przedstawienia można było przynajmniej w części uznać za realną i spełniającą oczekiwania Polaków, gdy wielu z nich jeszcze marzyło o granicach sprzed zaborów. Jednak i tak były scenariuszem, który absolutnie nie mógł się ziścić.
Upadek wizji II Rzeczpospolitej Dmowskiego
Problemem z wizją maksymalnych granic odrodzonej Polski zaproponowanej przez delegację w Paryżu był taki, że dosłownie wszystko od decyzji mocarstw po sytuację geopolityczną musiało potoczyć się zgodnie z polską racją stanu. Uniemożliwiało to już antypolskie nastawienie Wielkiej Brytanii, która nie chciała osłabiać Niemiec, co doprowadziło do ostatecznego odrzucenia propozycji tych granic. Dlatego zdobycze na zachodniej granicy zostały ograniczone.
Teoretycznie istniała możliwość zachowania niektórych propozycji dzięki plebiscytom na Śląsku czy Warmii i Mazurach, jednak jak wiemy z historii, tak się nie stało. Wpływ na to miała m.in. trwająca wojna polsko-bolszewicka, która np. wpłynęła na wynik plebiscytu na terenach Prus Wschodnich, jak i do niekorzystnego dla Polski rozwiązania sporu z Czechosłowacją o Śląsk Cieszyński.
Patrząc na mapę sformułowaną na konferencji w Paryżu, można ubolewać zwłaszcza nad wschodnią granicą. Niemniej sam Dmowski zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę była umowna, gdyż państwa Ententy wychodziły z założenia, że o granicy polsko-rosyjskiej można mówić, dopiero gdy sama Rosja wróci do rozmów. Wtedy jeszcze wierzono, że to Biali, a nie Czerwoni wygrają wojnę domową. Gdyby doszło do takich pertraktacji, na pewno trudno byłoby utrzymać wizję granic zaproponowanych w 1919, gdyż lojaliści cara Polskę widzieli co najwyżej w granicach dawnego Królestwa Polskiego z 1815.
Ostatecznie jednak do utraty zdobyczy na wschodzie przyczynił się znów Pokój Ryski. W nim dla stabilnych relacji z Rosją polska delegacja reprezentowana głównie przez nomen omen polityków Narodowej Demokracji odeszła od wizji Linii Dmowskiego, chcąc realizować ideę jeszcze bardziej jednolitego państwa polskiego, bez innych narodowości.
Przekleństwo czy zbawienie?
Patrząc realistycznie z perspektywy czasu, trudno jednoznacznie ocenić brak możliwości rozszerzenia polskich granic zwłaszcza na wschodzie. Z jednej strony Polska utraciła przez to część historycznej ludności, która ostatecznie trafiła pod but ZSRR, cierpiąc tam katusze. Była to jedna z największych krytyk Pokoju Ryskiego.
Jednak większy teren na wschód mógł oznaczać problemy. W przypadku koncepcji federacyjnej można zrozumieć głosy krytyków, że Litwa, Białoruś bądź Ukraina znalazłyby się szybko pod wpływem Rosji a nie Polski, stanowiąc po prostu dodatkowe zagrożenie. W obliczu zaś rozwiązania mocniej integrującego państwa dochodziłoby do jeszcze większych napięć na tle etnicznym i możliwych sporów politycznych na tle narodowościowym.
Ten problem byłby także niezwykle istotny w przypadku granic Linii Dmowskiego. W znanej nam II Rzeczpospolitej napięcia etniczne były ogromnym problemem. Trudno sobie wyobrazić, jak dużym byłyby w kraju sięgającym jeszcze dalej na tereny wschodnie z mniejszą liczbą Polaków, gdzie miała panować zasada rygorystycznej asymilacji.
W przypadku zaś granicy zachodniej z Niemcami i Czechosłowacją, trzeba się pogodzić, że nic nie dało się zrobić. Tam faktycznie karty rozdawały nam zachodnie mocarstwa. Należy przy tym jednak pamiętać, że ostateczne granice II RP były aż nadto pozytywnym zaskoczeniem dla wielu polskich działaczy niepodległościowych, którzy zakładali nieraz trudność w pozyskaniu np. dostępu do morza. Koniec końców jak zawsze można debatować, iż odrodzona Polska mogła być jeszcze większa i tak naszym przodkom udało się niezwykle dobrze wykorzystać daną im szansę stworzenia własnego państwa, zadziwiając świat.