UFO w Gdyni. Co rozbiło się w 1959 roku?

Co spadło w Gdyni 60 lat temu? /domena publiczna
Reklama

Informacje o kontaktach z kosmitami co jakiś czas rozpalają do czerwoności umysły mieszkańców Ziemi. Moda na wizyty pozaziemskich stworzeń zaczęła się od katastrofy Roswell. W Polsce takim punktem zwrotnym była katastrofa w Gdyni.

Po wypadkach w Roswell, w 1947 roku mieszkańcy Stanów Zjednoczonych popadli w histerię na punkcie kosmitów. Tym większą, że niewiele później największy wróg, Związek Sowiecki, umieścił na orbicie satelitę Sputnik. A jeśli to im się udało, to równie dobrze mogli posiadać technologię, która znacząco przewyższała dokonania  Amerykanów.

W Rosji pierwsza oficjalna wzmianka o tajemniczej katastrofie niezidentyfikowanego obiektu latającego miała miejsce w lecie 1914 roku. Tuż po rozpoczęciu wielkiej wojny.  Wówczas to zespół złożony z kilku okrętów Floty Bałtyckiej stał na kotwicy w Helsinkach. W pewnej chwili nad okrętami przeleciał ognisty dysk, który zakręcił nad Zatoką Ryską i zaczął powracać z narastającym świstem.

Reklama

Dowódcy okrętów, przekonani, że jest to atak nieprzyjaciela wydali rozkaz przygotowania się do obrony i wyjścia w morze. Dysk nagle zatrzymał się tuż nad powierzchnią wody kilka kilometrów od eskadry rosyjskiej. Później nastąpił błysk, dysk uniósł się kilkadziesiąt metrów nad wodę, po czym z dużą siłą uderzył o powierzchnię Bałtyku rozpadając się na wiele kawałków.

Po eksplozji na domniemane miejsce upadku dysku zostały wysłane łodzie parowe z marynarzami, którzy z powierzchni morza zebrali do butelek srebrzysty płyn przypominający rtęć. Niestety, bardzo szybko wyparował, więc nie udało się go zbadać. Podobnie miała wyglądać katastrofa w Gdyni.

Katastrofa w porcie

Około godziny 5-6 rano 21 stycznia 1959 roku pojawił się błysk. Po chwili zauważono lecący od północy płonący obiekt. Przeleciał nad Portem Wojennym i Basenem IX, by hukiem wpaść do Basenu IV. Blisko miejsca upadku, przy Nabrzeżu Polskim cumował wówczas statek Polskich Linii Oceanicznych "Jarosław Dąbrowski". To marynarze z drobnicowca i pracownicy portu jako pierwsi donieśli o niespotykanym zjawisku.

Rankiem 23 stycznia, do popołudniówki "Wieczór Wybrzeża" zadzwonili państwo Płonczkier, pracujący w przyportowych magazynach, informując o wydarzeniach sprzed dwóch dni. Wówczas dziennikarze ruszyli na poszukiwanie świadków. Wieczorem tego dnia w prasie można było przeczytać pierwsze relacje obserwatorów zdarzenia:

"Ja i pięciu moich kolegów pracowaliśmy w tym czasie w ładowni. Ten dźwięk przypominał raczej zgrzyt, powstały na skutek tarcia metali. 'Coś' było długości około metra, raczej półkoliste niż okrągłe, najpierw różowe, później coraz bardziej czerwieniejące. Woda wytrysła na wysokość 1,5 metra" - "Wieczór Wybrzeża" cytował dźwigowego Władysława Kuczyńskiego.

Z kolei Stanisław Kołodziejski twierdził, że "nagle zrobiło się widno, coś płonącego wpadło do basenu. Pobiegłem na statek 'Jarosław Dąbrowski', zwróciłem się do lukowego z pytaniem, czy coś widział. Potwierdził. To było wielkości dwustu litrowej beczki!"

"Dziennik Bałtycki" dotarł do innego świadka porannych wydarzeń:

"Obserwacje poczynione zostały m.in. przez T. Sobusiaka z Orłowa. Stwierdza on, że widział ognistą kulę większą niż księżyc w pełni, która w świetlistej aureoli przesuwała się nisko nad ziemią w stronę Gdyni. Przelot zakończył się upadkiem przedmiotu do basenu portowego w odległości ok. 30 m od nabrzeża. Zetknięciu z powierzchnią basenu towarzyszyło zjawisko żarzenia przedmiotu i bulgot wrzącej wody".

Pracownik portu, Jan Blok, oficjalnie zgłosił niecodzienny wypadek w Komendzie Miejskiej Milicji Obywatelskiej. Wkrótce w porcie pojawili się przedstawiciele służb.

Ufoludki w Moskwie?

Na miejscu pojawili się przedstawiciele Służby Bezpieczeństwa i wojskowi nurkowie, którzy sprawdzili dno portowego basenu. Pracownik portu, Alojzy Data, miał powiedzieć, że obiektem "był walcowaty pojemnik jakby z folii szklanej wypełniony rdzawą cieczą o wiele cięższą od wody. Nasze laboratorium bardzo bało się sprawdzić ten pojemnik. Wie pani, po wojnie dno morza usiane było różnymi świństwami. Podejrzewano, że to może być iperyt albo fosgen. Problem został rozwiązany w bardzo prosty sposób: natychmiast pojawił się pracownik Służby Bezpieczeństwa, który zabrał znalezisko. I tyle je widzieliśmy."

Po prasowych publikacjach na miejskich komendach zaczęło się pojawiać coraz więcej świadków wydarzenia. Po mieście zaczęły krążyć plotki jakoby na plaży w pobliżu Kępy Redłowskiej znaleziono stworzenie, które zostało zabrane do 7 Szpitala Marynarki Wojennej do Gdańska Oliwy. Tam miało umrzeć, a zwłoki miały zostać przewiezione w ciężarówce-chłodni do Moskwy. Całość zdarzeń miał zatuszować Urząd Bezpieczeństwa.

Jak się okazuje obecność "bezpieki" mogła mieć związek nie z kosmitami, ale z tym, co faktycznie wydobyto z dna basenu portowego.

"Mówi prezydent Stanów Zjednoczonych"

Wielu badaczy uważa, że w Gdyni spadł amerykański satelita SCORE, który został wystrzelony 18 grudnia 1958 roku. Był to pierwszy sztuczny satelita, który przesłał na Ziemię ludzki głos. Przez 13 dni przesyłał on orędzie świąteczne prezydenta Eisenhowera, które brzmiało:  

"Mówi Prezydent Stanów Zjednoczonych. Dzięki niesamowitemu postępowi nauki, mój głos dociera do Was z satelity krążącego w przestrzeni kosmicznej. Moje przesłanie jest proste: poprzez to niezwykłe medium przekazuję Wam i całej ludzkości amerykańskie życzenie o pokoju na Ziemi i pomyślności dla wszystkich ludzi."

W nocy 21 stycznia 1959 roku, po wyładowaniu baterii, satelita wszedł w atmosferę ziemską. Miał wpaść do Pacyfiku, ale prawdopodobnie coś poszło nie tak i kąt schodzenia był inny od zamierzonego. Amerykanie stracili kontakt z satelitą i nie wiadomo, gdzie mogła się rozbić. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że UFO, które wpadło do wody w Gdyni, to właśnie amerykański satelita. Ważył 68 kg i był cylindrycznego kształtu. Dokładnie tak, jak opisywali to świadkowie wypadku. Jaka jest prawda? Tego jeszcze długo się nie dowiemy. Trzeba czekać na otwarcie wszystkich archiwów.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy