Yakuza - honor, oddanie i wielkie pieniądze
To jedyna "mafia" świata, która działa jawnie. Choć numer do jej przedstawicieli można znaleźć w książce telefonicznej, to pozostaje ona jedną z najniebezpieczniejszych organizacji przestępczych na świecie.
Słowo yakuza oznacza w potocznym języku japońskim ogół organizacji przestępczych - część z nich ma nawet kilkusetletnią historię. Czynniki oficjalne określają je wyrazem bōryokudan, co znaczy tyle co "grupy stosujące przemoc". Dzielą się one na kilka rywalizujących ze sobą gangów, zwanych kumi.
Pisząca o tych przestępczych organizacjach zagraniczna prasa użyła przed laty zwrotu "japońska mafia", który się przyjął, choć jest nieco mylący.
Ludzie ze społecznych nizin
Zwrot Ya-Ku-Za oznacza w jednym z japońskich dialektów kombinację cyfr 8-9-3, która w grze karcianej, podobnej do amerykańskiego blackjacka, a polskiego oczka, jest zupełnie bezwartościowa. Członkowie tej organizacji nazywają się więc, nie bez wyraźniej dumy, ludźmi "bezwartościowymi", czyli odtrąconymi przez społeczeństwo.
Początki yakuzy sięgają XVII wieku. Zaczęło się od syndykatu hazardowego, zwanego bakuto, który rozwijał się od 1600 do 1868 roku. Jego członkowie byli bez wyjątku ludźmi niskiego urodzenia, to znaczy należącymi do stanu chłopskiego, rzemieślniczego, a przede wszystkim kupieckiego.
Jeśli ktoś stracił ziemię lub majątek na skutek hazardu, klęski żywiołowej lub przez plądrujących roninów ("bezpańskich" samurajów) czy też przybył do nowego miasta jako uciekinier przed prześladowaniami, aby z czegoś się utrzymywać, wstępował zwykle do yakuzy.
Dawała ona takim "wykluczonym“ lokum, zatrudnienie i bezpieczeństwo. Te trzy rzeczy oraz szacunek, jakim organizacja mimo wszystko cieszyła się wśród ludności wiejskiej, przyciągały również wielu "ochotników", przeważnie młodych mężczyzn spragnionych przygód. Obecnie, aby zostać członkiem yakuzy, trzeba mieć osobę wprowadzającą do organizacji, która w pewnym stopniu bierze odpowiedzialność za nowicjusza.
W skład sił pilnujących porządku, czyli policji - jakbyśmy dziś powiedzieli, wchodzili jednak wyłącznie samuraje. Od roku 1660, wraz z objęciem rządów w państwie przez ród Tokugawa, władca, zwany szogunem, zaprowadził w Japonii trwający 2,5 wieku okres pokoju. To spowodowało utratę zajęcia przez wielu samurajów, niektórzy zajęli się rozbojem, ale większość tych zawodowych wojowników poświęciła się pilnowaniu porządku.
Traktowali oni członków yakuzy z pogardą, jako ludzi, którzy mają ambicję być samurajami, ale bez konieczności przestrzegania surowego samurajskiego kodeksu, zwanego bushido. Z tego powodu dochodziło czasami do napięć między oboma grupami. Poszczególne kumi, czyli gangi, różniły się między sobą stosowanymi metodami i niektóre z nich współpracowały nawet z siłami porządkowymi. Pewien odłam yakuzy bronił najbiedniejszych i zwalczał zło, przez co zyskał wizerunek japońskiego Robin Hooda.
Palec za błąd
Od początku istnienia organizacji należące do niej osoby ozdabiają ciało kolorowymi tatuażami (często od stóp do głowy, łącznie z miejscami intymnymi), to oznaka przynależności do poszczególnych grup oraz element odróżniający gangsterów od "zwykłych" ludzi. Zazwyczaj nowo przyjęty do organizacji chłop czy rzemieślnik nadawał sobie wojowniczo brzmiące przezwisko, jak np. Tygrys, Żuraw, Dziewięć Smoków czy Szalejąca Burza, które następnie w formie tatuażu utrwalał na swoich piersiach lub plecach.
Jeszcze dzisiaj tak przyozdobionych mężczyzn jednoznacznie kojarzy się w Japonii z przynależnością do yakuzy. Dlatego ludzie, którzy je noszą, nie mają prawa wstępu do większości publicznych łaźni. Jednak od kiedy działalność organizacji została zakazana, tatuaże utraciły swoje dawne znaczenie.
Kastowość organizacji podkreśla także język, jakim się posługują jej członkowie. Gangsterzy z yakuzy mówią między sobą własnym, charakterystycznym i niezrozumiałym dla niewtajemniczonych żargonem. Łatwo zauważyć, że jest to umiejętność niezwykle pożyteczna: po pierwsze: osoby postronne nie rozumieją, o czym mowa, nawet jeśli gangsterzy planowaliby przy nich przestępstwo; po drugie: niezorientowany w swoistym "dialekcie" człowiek nie będzie się nadawał na kapusia (jeśli w ogóle odważyłby się szpiegować yakuzę...).
Członków yakuzy obowiązuje też określony kodeks postępowania. I tak na przykład, jeśli któryś z nich popełnił błąd i z tego powodu "stracił twarz", mógł to naprawić jedynie w dość drastyczny sposób - za karę obcinał sobie część palca za pomocą tanto (krótkiego miecza) i młotka lub miecza samurajskiego. Odcięty kawałek musiał przekazać swojemu zwierzchnikowi. Zwykle zaczynało się od małego palca lewej ręki.
Rytuał ten wywodzi się jeszcze z kodeksu samurajskiego i nosi nazwę yubitsume. Na skutek obcięcia kolejnego czubka palca dłoń coraz gorzej trzymała miecz - utrata ostatniego kawałka palca sprawiała, że posługiwanie się nim stawało się praktycznie niemożliwe. Niektórzy "wysłużeni" weterani yakuzy maskują brakujące części palców protezami, aby w miejscach publicznych nie rzucać się w oczy jako przestępcy.
Najważniejszą postacią w każdym ugrupowaniu organizacji jest oyabun (po japońsku "ojciec") - odpowiednik "ojca chrzestnego" w zachodniej mafii. W stosunku do niego obowiązuje wszystkich podwładnych absolutne posłuszeństwo. W hierarchii organizacji oyabun jest uważany za kogoś, "kto żyje ponad chmurami". To metafora, która zdaniem ekspertów jest synonimem nietykalności.
"Ojcu" podlegają kobun, czyli "synowie". Ta zasada obowiązuje w wielu relacjach wewnątrz organizacji. Przyjęciu nowego członka towarzyszy dość skomplikowany rytuał, w czasie którego nowicjusz musi mieć na sobie tradycyjny strój. Przyszły kobun przysięga "ojcu" wierność i lojalność aż do śmierci. Za robienie interesów poza strukturami yakuzy i niewpłacanie dochodów jako "składek członkowskich" do wspólnej kasy jeszcze do niedawna groziły drakońskie kary. W ostatnim czasie zasada "starszeństwa" uległa rozluźnieniu w rezultacie konkurencji i walki o władzę na poszczególnych poziomach organizacji.
Wewnątrz yakuzy panuje ściśle określona hierarchia i obowiązuje rygorystycznie przestrzegany kodeks postępowania (ninkyo). Jeśli jakiś członek nie stosuje się do zapisanych w nim zasad, zostanie z niej wyrzucony, informowane są o tym inne, nawet konkurencyjne grupy, i nie ma on prawa otrzymać od nikogo pomocy.
Prawo przeciw gangom
W latach 80. nastąpiła zmiana pokoleniowa w największych syndykatach. Szczególnie krwawo przebiegła ona w klanie Yamaguchi-gumi, co zmobilizowało policję, polityków i opinię publiczną do energiczniejszych działań przeciwko zorganizowanej przestępczości. Walkę z nią utrudniał fakt, że większość gangów do czasu wejścia w życie w marcu 1992 roku tzw. prawa bōryokudan działało w strukturach legalnych. Władze określiły struktury yakuzy jako "stosujące przemoc" i wypowiedziały im wojnę.
Sama przynależność do niej nie była nielegalna, za to działalność karano z całą surowością. Mafia zeszła więc do podziemia i okazało się to momentem przełomowym w dziejach tej organizacji. Na dodatek kryzys w gospodarce japońskiej ograniczył jej wpływy i dochody, zmuszając do dopasowania się do nowej sytuacji i szukania nowych metod działalności.
Stojący wyżej w hierarchii organizacji członkowie podają się zwykle za biznesmenów. W roku 1990 oficjalnie figurowało zarejestrowanych ponad 86 tysięcy osób należących do yakuzy, ale nie były z tego powodu represjonowane. W styczniu 1993 roku w Osace miała miejsce niezwykła konferencja prasowa przedstawicieli tej organizacji. Gangsterzy otwarcie przeprosili mieszkańców miasta za "nieprzyjemności", jakich doznali z powodu walczących ze sobą frakcji...
Obecnie za bastiony organizacji za granicą uważa się Hawaje oraz San Francisco. Szczególną aktywność japońskiej mafii zaobserwowano na początku lat 90. ubiegłego wieku w Nowym Jorku oraz w Australii. W Europie głównymi ośrodkami jej działalności są Amsterdam i Paryż.
Jej macki są wszędzie
Działająca obecnie yakuza posiada znaczne wpływy na giełdzie i w bankowości. Zauważa się również próby przeniknięcia członków gangu do polityki. Znane są przypadki manipulowania wyborami, jak również wspierania kandydatów finansowo lub "usługami", by następnie po elekcji sterować nimi za pomocą szantażu. Oprócz tego organizacja prowadzi "tradycyjne" mafijne interesy - czerpie zyski z prostytucji, handlu ludźmi i (rzekomo) narkotyków.
Na ten ostatni proceder brak jednoznacznych dowodów. Innym źródłem finansowania jest legalne i nielegalne egzekwowanie należności za ochronę (tzw. inkaso). Ponadto yakuza bogaci się na wszelkich formach hazardu, sprawując kontrolę m.in. nad salonami gier (jap. pachinko).
Nadal ważnym źródłem jej dochodów jest też wymuszanie haraczu od właścicieli restauracji. Proceder ten mafia prowadzi pod maską usługi prania serwetek odświeżających, zwanych oshibori, używanych niemal rytualnie w japońskich lokalach. Stosunkowo nową dziedziną jej działalności jest pośrednictwo przy zatrudnianiu nielegalnej siły roboczej, w szczególności cudzoziemców bez pozwolenia na stały pobyt. W ostatnim czasie aktywność yakuzy zauważono również w handlu nieruchomościami.
Kodeks ponad wszystko
W odróżnieniu od mafii, yakuza nie jest organizacją tajną. Adresy jej biur figurują w książkach telefonicznych i innych dostępnych publicznie rejestrach. Nie zabija niewinnych ludzi na zlecenie, najwyżej czasem wroga, który śmiertelnie obraził jakiegoś bossa lub należący do niego klan. Członkowi yakuzy, twierdzi Tanimura, nie wolno kraść, kłamać i handlować narkotykami. Jeśli jednak zdarzy mu się coś takiego, jest karany.
Dwa oblicza Yakuzy
Dawniej, kiedy jakieś miasto organizowało wielki festyn, w skład komitetu organizacyjnego wchodzili: burmistrz, szef policji, naczelnik straży pożarnej oraz miejscowy boss yakuzy. Ich wspólnym celem było zapewnienie ludziom bezpieczeństwa w czasie zabawy. Zdarzało się również, że funkcjonariusze zwracali się do gangsterów o pomoc w ujęciu jakiegoś groźnego przestępcy.
"Obowiązkiem każdego członka tej organizacji jest pomagać rodakom i przepędzać ze swojego rewiru ludzi łamiących prawo" - pisze Tanimura.
W czasie trzęsienia ziemi i tsunami w Tohoku 11 marca 2011 roku yakuza, w ramach pomocy humanitarnej, wysłała na miejsce katastrofy setki ciężarówek z żywnością, wodą, kocami i akcesoriami sanitarnymi. Hiszpańskojęzyczny oddział amerykańskiej stacji telewizyjnej CNN podał do wiadomości, że chociaż organizacja działa za pomocą szantażu i innych metod przemocy, skłonna jest szybko i bez rozgłosu nieść pomoc potrzebującym.
Kodeks honorowy yakuzy ceni rzekomo sprawiedliwość i obowiązek ponad wszystko i zabrania być obojętnym na cierpienia innych.
Można więc powiedzieć, że japońska odmiana mafii ma dwa różne oblicza. Pytanie tylko, które z nich jest prawdziwe?
Andrzej Poll