Zamach nad Lockerbie: Święta w cieniu niewyobrażalnej tragedii
21 grudnia 1988 r., na blisko 13 lat przed atakami na wieże World Trade Center, zrealizowano jeden z największych zamachów w historii. Plan terrorystów powiódł się aż za dobrze. Zginęli nie tylko wszyscy pasażerowie lotu 103, ale i 11 mieszkańców szkockiego miasta Lockerbie, na które spadły szczątki samolotu.
W felerną środę o 19:00 samolot Boeing 747 amerykańskich linii lotniczych Pan American World Airways otrzymał od kontrolerów zgodę na wyjście na Ocean Atlantycki. Nic nie wskazywało na to, że dosłownie dwie minuty później 243 pasażerów i 16 członków załogi straci życie. Piloci innych samolotów od razu poinformowali służby o tym, że na niebie widzieli potężną eksplozję.
Na tym koszmar się nie skończył. Szczątki boeinga zaczęły spadać na czterotysięczne miasto Lockerbie położone 115 kilometrów od Glasgow. O tym, jak wyglądała ta tragedia najlepiej świadczy głęboki na 15 i szeroki na 47 metrów krater wybity przez pikujący kadłub wysadzonego w powietrze samolotu. Szczątki, które doszczętnie zniszczyły ulicę Sherwood Crescent zabrały życie aż 11 dodatkowym osobom.
Żadnych podejrzeń
Szybko ustalono, że przyczyną katastrofy nie był zły stan techniczny samolotu, tylko celowe działanie terrorystów, którzy na jego pokładzie umieścili bombę. Abdel Basset Ali Mohamed al-Megrahi i Al Amina Khalif Fhimah (ten drugi został ostatecznie uniewinniony z braku dowodów), mężczyźni związani z libijskim wywiadem, przygotowali ładunek wybuchowy przerabiając radiomagnetofon na bombę zegarową.
Spakowano ją do walizki i nadano w Międzynarodowym Porcie Lotniczym na Malcie jako bagaż, który zaginął na lotnisku im. Johna Fitzgeralda Kennedy'ego w Nowym Jorku. Obsługa wysłała go najpierw do Frankfurtu, a stamtąd do Londynu, gdzie zaczynał się lot 103. Na żadnym etapie podróży pakunek nie wzbudził niczyich podejrzeń. Ostatecznie trafił do lulu bagażowego boeinga.
Można przypuszczać, że terroryści popełnili tylko jeden błąd. Przygotowany ładunek zdetonowali zbyt wcześnie - gdyby do eksplozji doszło nad oceanem prokuratura i śledczy badający przyczyny katastrofy mieliby o wiele trudniejsze zadanie.
Wybuch nad Lockerbie i tragedia na powierzchni ziemi sprawiły, że służbom udało się odzyskać czarną skrzynkę. To odkrycie znacznie przyspieszyło przebieg śledztwa i pozwoliło złapać odpowiedzialnych za zamach.
Czy poznaliśmy całą prawdę?
Według oficjalnej wersji dokonano go w odwecie za wcześniejsze działania Amerykanów na Bliskim Wschodzie m.in. bombardowanie Trypolisu i Bengazi. Nie brakuje jednak teorii spiskowych, według których za eksplozją na pokładzie boeinga stoją irańskie służby. Spekuluje się także, że Amerykanie mogli wiedzieć o planowanych zamachu, ale CIA nie zrobiło nic, aby zapobiec tragedii. Rzekomo walizka, w której znalazła się bomba, miała zawierać narkotyki szmuglowane do Stanów przez jednego z informatorów amerykańskich służb. W ostatnim momencie miało dojść do podmiany bagażu.
Trzeba jednak zaznaczyć, że są to nie poparte twardymi dowodami dywagacje. Fakty są takie, że terrorysta Abdel Basset Ali Mohamed al-Megrahi został skazany na dożywocie. Z więzienia wyszedł po prawie dziewięciu latach odbywania kary ze względu na swój stan zdrowia. Lekarze stwierdzili u niego raka prostaty. Zmarł w 2012 r. po dwóch latach i dziewięciu miesiącach na wolności.
Lot 103 okazał się także jednym z gwoździ do trumny dla linii Pan American World Airways. Rodziny ofiar domagające się ogromnych odszkodowań oraz kary nałożone przez Federalny Zarząd Lotnictwa USA sprawiły, że przewoźnik zbankrutował w 1991 r.
Należy jednak wspomnieć, że bliscy zabitych otrzymali ostatecznie zadość uczynienie od rządu libijskiego, który w 2003 r. wziął na siebie winę za zamach w zamian za zniesienie nałożonych przez ONZ sankcji. Politycy zobowiązali się do wypłacenia każdej rodzinie aż 10 milionów dolarów.