Zbrodnia stulecia, o której zapomniał świat
Historycy są zgodni - to akt terroru, o którym zapomniał świat. Jednak 105 lat temu, gdy w powietrze wylatywała redakcja Los Angeles Times, mówiono o niej nie inaczej, jak "zbrodnia stulecia".
Centrum Los Angeles wstrząsa silna eksplozja. Część budynku lokalnej gazety za chwilę zawala się jak domek z kart, a okolica staje w płomieniach. W piekle ginie 21 osób, a ponad 100 zostaje rannych. Wkrótce wychodzi na jaw, że nie był to wypadek. Wybuch spowodowała podłożona bomba.
Ładunek wybuchowy na nieszczęście znajdował się zbyt blisko instalacji gazowej, która 1 października 1910 roku dopełniła dzieła zniszczenia. - To zbrodnia stulecia!, twierdzi z przekonaniem wydawca Los Angeles Times Harrison Gray Otis (1837-1917).
Podejrzenie szybko pada na lokalne związki zawodowe. To właśnie Otis, jawny wróg związków, przez ostatnie 16 lat ostro je zwalczał. Nazajutrz policja Los Angeles odkrywa kolejne podłożone bomby - między innymi w domu Otisa, w hotelu "Alexandria" oraz na budowie, gdzie pracowali robotnicy nie będący zrzeszeni w związkach.
- Sprawców szybko dopadniemy i pociągniemy do odpowiedzialności - zapewniają śledczy. Mimo to przez kilka tygodni winowajcy ciągle im się wymykają.
Przesłuchanie za zamkniętymi drzwiami
- Dam 50 000 dolarów temu, kto złapie przestępcę! - oświadcza Otis. Na jego wezwanie nikt jednak nie reaguje. Dopiero kiedy 25 grudnia 1910 roku w Los Angeles wybucha kolejna bomba, miasto na pomoc wzywa słynnego prywatnego detektywa Williama J. Burnsa (1861-1932). Ten w organizacji związkowej Iron Works ma swojego szpiega, niejakiego Hockina, i szybko dowiaduje się, że za atakami bombowymi stoi wysoko postawiony związkowiec John J. McNamara (1876-1941).
Następnie Burns sam przenika do środowiska związkowców podczas jednej z ich wycieczek łowieckich. - Wysadziłem w powietrze budynek Timesa! - wykrzykuje z dumą pijany w sztok McNamara. 14 kwietnia 1911 roku policja niespodziewanie wkracza do hotelowego pokoju i aresztuje jego oraz kompana McNamary, Ortiego McManigala. W walizce mają przygotowaną kolejną bombę. Burns nakazuje przewieźć obu mężczyzn do domu sierżanta policji, Williama Reeda, gdzie przetrzymuje ich cały tydzień.
Z pewnością ich torturowali!
- Przyznaję, podłożyliśmy tę bombę, ale nikt nie miał zginąć! Zegar był prawdopodobnie uszkodzony i uruchomił bombę o trzy godziny za wcześnie! Nie przypuszczaliśmy też, że znajdował się tam dopływ gazu! To był przypadek! To nie miało tak być! - wyrzuca z siebie przyznanie się do winy McManigal. Do tego, by zyskać łagodniejszy wymiar kary, zdradza, że współwinowajcą był też inny związkowiec.
22 kwietnia 1911 roku Burns w asyście lokalnej policji wkracza do siedziby Iron Workers w mieście Indianapolis (stan Indiana), aresztuje Jamesa B. McNamarę (1882-1941) i transportuje go do Los Angeles. Związkowcy w całych Stanach są wściekli.
- To aresztowanie było bezprawne! Burns w podły sposób uprowadził McNamarę i McManigala i najprawdopodobniej torturami wymusił na nich przyznanie się do winy! - wykrzykują liderzy organizacji, święcie przekonani o niewinności obu braci. Ich adwokatem ma być znany prawnik Clarence Darrow (1857-1938).
Szokujące wyznanie
Kampania na rzecz uwolnienia braci McNamara rusza pełną parą. Związkowcy organizują sprzedaż tematycznych przypinek, guzików i innych gadżetów, by zyskać fundusze na opłacenie adwokata. Popularność związków zawodowych szybko rośnie. W wielkich miastach w całych Stanach Zjednoczonych odbywają się marsze protestacyjne.
Nikt nie wątpi w niewinność obu braci. Dlatego zdziwienie wszystkich jest ogromne, kiedy McNamarowie 1 grudnia 1911 roku stają przed sądem i przyznają się do podłożenia bomb w budynku Timesa i w kilku innych miejscach.
- Gdybyśmy wiedzieli o tej kampanii na rzecz naszego uwolnienia, nigdy byśmy się nie przyznali, ale Darrew trzymał nas w izolacji, a my nie wiedzieliśmy o niczym, co dzieje się na zewnątrz - mówi później John J. McNamara. Jest już jednak za późno, by wycofać swoje wcześniejsze oświadczenia. Obaj bracia trafiają do więzienia stanowego San Quentin niedaleko San Francisco w Kalifornii.
D. Eliasz