Australia walczy z piractwem - wprowadzi zasadę "Trzech ostrzeżeń"
Wszystko wskazuje na to, że od 1 września 2015 roku w Australia wprowadzi ciekawą metodę walki z osobami pobierającymi z sieci treści naruszające prawa autorskie - czytamy w serwisie CNET.
Trzy ostrzeżenia, a potem pozwolenie na sprawę w sądzie - jeśli taka będzie wola wytwórni filmowej, fonograficznej lub innej strony będącej właścicielem praw autorskich. Taki projekt walki z internetowym piractwem prawdopodobnie niebawem wejdzie w życie w Australii - wynika z informacji serwisu CNET.
Osoba, która pobiera treści naruszające prawa autorskie, otrzyma list od swojego dostawcy internetu (ISP). Skąd ISP będzie wiedział do kogo napisać? Sprawdzi te informacje przy pomocy adresu IP, na życzenie wytwórni filmowej i fonograficznej. Dysponent praw autorskich zapewne zwróci się się do każdego dużego operatora z prośbą o sprawdzenie numerów IP osób pobierających i udostępniających dany plik. Jeśli nie zaprzestaniemy "pirackiego" stylu życia - otrzymamy kolejne ostrzeżenie. W przypadku dalszego pobierania nielegalnych plików, otrzymamy trzeci list, a zarazem ewentualne wezwanie do rozstrzygnięcia całej sprawy na drodze sądowej. Stronom poszkodowaną w sprawie będzie wytwórnia.
Co ciekawe, projekt zakłada, że trzy ostrzeżenia internauta dostaje na przestrzeni roku. Po 12 miesiącach jego konto się "zeruje".
Czy taki sposób walki z piractwem jest słuszny? Czy zinstytucjonalizowane, oficjalne listy z ostrzeżeniem to lepsza metoda niż próby wymuszenia odszkodowania przez pseudo-kancelarie, grożące rozprawą? Ta ostatnia taktyka stała się ostatnio bardzo modna w Polsce.