Australia wkroczy na nowy poziom inwigilacji

Australijski rząd chce pozwolić służbom na inwigilację rozmów przez komunikatory internetowe i portale społecznościowe.

Czy australijscy użytkownicy komunikatorów mogą czuć się zagrożeni?
Czy australijscy użytkownicy komunikatorów mogą czuć się zagrożeni?© Glowimages

W ramach zapobiegania terroryzmowi, australijski rząd zaprezentował projekt nowej ustawy, nakazującej portalom społecznościowym i komunikatorom rozszyfrowywanie wiadomości na życzenie służb. Oczywiście, nie chodzi tutaj o wszystkich obywateli, ale osoby podejrzane o działalność przestępczą lub terrorystyczną.

Nie mniej jednak, nowa ustawa wzbudziła niepokój użytkowników, którzy obawiają się o swoją prywatność. Można również przypuszczać, że nie przyjmą jej entuzjastycznie najwięksi gracze rynkowi (Facebook, Google), którzy na każdym kroku zapewniają, że konwersacje prowadzone przy użyciu ich aplikacji są bezpieczne i poufne. 

Australijska ustawa wzoruje się na tej, przyjętej niedawno w Wielkiej Brytanii. Mimo iż w Zjednoczonym Królestwie również spotkała się ona z protestami i głośnymi sprzeciwami, rząd postanowił postawić na swoim i w trosce o bezpieczeństwo pozwolił na inwigilowanie podejrzanych w bardzo szerokim zakresie. 

Ustawa ma trafić do parlamentu w listopadzie i wówczas okaże się czy wejdzie w życie.

Kontrole na lotniskach

Kontrole stają się zmorą na lotniskach w Nowej Zelandii
Kontrole stają się zmorą na lotniskach w Nowej ZelandiiAFP

Mieszkańcy opisywanego regionu świata nie od wczoraj muszą liczyć się z surowymi przepisami.  Przykładowo w Nowej Zelandii od 2015 roku, zaczęło obowiązywać prawo dające celnikom prawo do inspekcji komputerów i urządzeń mobilnych, ponad 1300 osób musiało podać swoje hasła i loginy przed wjazdem do kraju - poinformowała nowozelandzka telewizja 1 NEWS. 

Oficjalny powód? Walka z przemytnikami - tak przynajmniej tłumaczy szefostwo celników. Od momentu rozpoczęcia akcji, przeszukano m.in. 296 obywateli Nowej Zelandii, 269 Chińczyków i 91 Tajwańczyków.  Odmowa może wiązać się z niewpuszczeniem do kraju, a także grzywną wysokości 5000 dolarów nowozelandzkich (około 13 tys. złotych).

Osoby podróżujące z elektroniką regularnie muszą mierzyć się z różnego rodzaju wyzwaniami. Pasażerowie lecący z Bliskiego Wschodu do Stanów Zjednoczonych od marca nie mogą wnosić na pokład dużych urządzeń elektronicznych - takie zarządzenie wydał Departament Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas