Biblioteki wchodzą w e-książki ?
Amerykańskie biblioteki w ramach walki o klienta proponują "książki elektroniczne". Zasoby bibliotek są skanowane i umieszczane w komputerze, a następnie odpłatnie udostępniane przez internet. <i>"Coraz mniej osób przychodzi po to, aby wypożyczyć książkę. Dużo łatwiej im bowiem zasiąść przed domowym komputerem i znaleźć odpowiedni tekst w internecie"</i> mówi Eve Snowdes - kierowniczka biblioteki w Palo Alto.
Za "cyfrowe wypożyczenie" pobierana jest oplata podobna jak w przypadku zwykłych wypożyczeń, a internauta zobowiązuje się zmazać utwór z dysku po upływie "okresu wypożyczenia". Jednak prawie nikt tego nie robi. Niejaki Jorghi Sipringh twierdzi, ze w ciągu ostatniego roku zgromadził kolekcję liczącą ponad 3,000 elektronicznych książek.
Budzi to protesty wydawnictw. Już teraz wiele z nich podejmuje środki zaradcze przeciwko, jak to określają "epidemii grożącej ich interesom". Wiele z nich pozwala udostępniać w sieci fragmenty "papierowych" dzieł, lub w postaci plików, które "znikają" po określonym terminie ważności. "Przenośne książki elektroniczne" (e-book) maja coraz wymyślniejsze zabezpieczenia przeciw kopiowaniu. Najdalej posunęło się nowojorskie wydawnictwo Simon & Schuster, które zakazało publikacji w sieci utworów będących ich własnością
Badania wykonane przez Forrester Research wykazują jednak, że obawy te (przynajmniej na razie) są przesadzone. Do tej pory w USA sprzedano bowiem zaledwie 50,000 urządzeń typu e-book. Nieco większe możliwości mają komputerki przenośne (ok. 7,3 miliona sprzedanych egzemplarzy) - jednak ich właściciele na razie nie są zbyt zainteresowani.
Najchętniej książek w postaci pliku możliwego do ściągnięcia z sieci poszukują, zdaniem autorów raportu, użytkownicy dużych biurkowych komputerów.