Byli prezydenci pokochali internet
Chociaż Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski pochodzili z zupełnie innych opcji politycznych, jedno ich połączyło - szacunek dla internetu, jako najlepszego medium do komunikacji ze światem. Inni politycy mogą się od nich uczyć.
Polityk - zwierze internetowe
Wydawałoby się, że nasi politycy bardzo słabo poruszają się w internetowej rzeczywistości. Nie należą przecież do pokolenia, które nie pamięta świata bez sieci, a rozpoczęcie korzystania z komputerów, a tym bardziej zrozumienie zasad panujących w internecie wcale nie było dla nich takie proste.
Potwierdziły to wyniki eksperymentu MediaFun Magazynu przeprowadzonego w lutym 2011 roku. Tylko bardzo mały procent posłów odpowiedział na pytanie zadane poprzez pocztę elektroniczną. Jednak inaczej wygląda zaangażowanie internetowe byłych prezydentów Polski. Może wynika to z większej ilości czasu lub też dojrzałości internetowej?
- Politycy mają zwykle jedno z dwóch rygorystycznych podejść do internetu. Albo omijają go z daleka zlecając prowadzenie profilu na portalach społecznościowych, administrowanie strony i odpowiadanie na maile swoim pracownikom samemu nie angażując się w to. Lub też są na tyle zafascynowani siecią, że rozumieją potrzebę atrakcyjnego przedstawienia siebie w internecie i dbają o wiele szczegółów. Przykładem może być właśnie Lech Wałęsa, który sam robi zdjęcia i umieszcza je na mikroblogu - mówi Mateusz Ostachowski z agencji Kompan.pl, która przygotowywała strony dla biura i fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego.
Wałęsa: "Żonę zamieniłem na internet"!
Gdy 17 sierpnia 1991 roku nastąpiła pierwsza bezpośrednia wymiana poczty elektronicznej między Warszawą a Kopenhagą za pomocą internetu Lech Wałęsa, sam siebie określający jako "człowiek starej daty" pełnił już urząd prezydenta Polski. Potrzeba było ponad 10 lat, aby technologia na tyle się spopularyzowała i dotarła również do niego.
Dopiero kilka lat temu Wałęsa zaczął chwalić się, że sam obsługuje komputer i korzysta z sieci. Od tego momentu stał się przysłowiowym ,"hard userem" sieci. Jednak jak sam przyznaje, moment rozpoczęcia korzystania z komputerów i internetu był dla niego totalnym przypadkiem. Stało się to podczas jednej z podróży byłego prezydenta do Japonii.
Z nudów Wałęsa zaczął bawić się ,"małym komputerkiem", który dostał z biura i tak już zostało do dziś... W 2010 roku Lech Wałęsa postanowił zatrudnić specjalistę od komunikacji w sieci. Jarosław Rybus (były rzecznik prasowy Gadu-Gadu) pomaga byłemu prezydentowi w zakresie działań w social media i mikroblogach. Nie pobiera za to wynagrodzenia.
Dziś Lech Wałęsa twierdzi, że życie bez komputera jest niemal niemożliwe, a wiek absolutnie nie powinien być przeszkodą w korzystaniu z sieci. Sam Wałęsa przyznaje, że praca z komputerami zajmuje mu obecnie tyle czasu, że ,"żonę zamienił na internet"...
Kwaśniewski: "Głosujmy przez internet!"
Politycy dostrzegają jednak dużo niebezpieczeństw związanych z internetem. Lech Wałęsa podczas wywiadu z Gadu-Gadu w 2007 roku mówił: ,,My mamy problem z uporządkowaniem informacji. Każde pokolenie ma swój krzyż wynikający z wielkości, intelektu i rozwoju". Pomimo wielu niebezpieczeństw związanych chociażby z ochroną prywatności były Prezydent wręcz epatuje zaufaniem do internautów.
Po ostatniej wizycie w szpitalu Wałęsa opublikował w sieci własną kartę pacjenta. Tym sposobem wszyscy mogą się dowiedzieć co mu dolega, a nawet jakie leki ma zalecone przez lekarzy. Nie wiadomo z czego wynika aż tak wielka potrzeba byłego Prezydenta do publikowania informacji o sobie, ale jak sam mówi ,,jest rzecznikiem wartości Solidarności - solidarności ludzkiej". A rzecznik przecież nigdy nie powinien mieć nic do ukrycia.
Duże zaufanie do internetu ma również Aleksander Kwaśniewski. Jest m.in. przekonany, że w Polsce należy doprowadzić do możliwości głosowania elektronicznego poprzez internet. Były Prezydent po zakończeniu dwóch kadencji skupił się na działalności naukowej i swojej fundacji Amicus Europae, która zajmuje się wspieraniem procesu integracji europejskiej.
Kampania zaangażoWWWana
Działalność polityków ,,na emeryturze" znacznie różni się od działalności tych aktywnych politycznie, dla których 9 października, czyli najbliższe wybory parlamentarne to finał działań w ramach kampanii wyborczej. Byli prezydenci nie prowadzą kampanii, a raczej wypowiadają się jako ,,rada starszych" przez co i działalność internetowa może być pozbawiona elementów stricte kampanijnych. Mało który polityk pozwoliłby sobie na prezentacje własnej historii choroby, co mogłoby zostać wykorzystane przez przeciwników politycznych.