Chamstwo i nienawiść w sieci pożądane
Czy istnieją w sieci granice przyzwoitości, których nie można przekroczyć? Szwedzki dziennikarz założył eksperymentalny blog, na którym krytycznie odnosił się zarówno do opisywanych osób jak i swoich czytelników. W krótkim czasie jego zapiski zaczęły bić rekordy popularności.
Po wejściu na stronę wita nas ironiczne spojrzenie autora z zapalonym papierosem - zdjęcie, które całkiem trafnie charakteryzuje treści, jakie tam znajdziemy.
Schulman nie zaproponował na dobrą sprawę niczego, czego byśmy codziennie nie znaleźli w sieci - krytyczne, często przepełnione nienawiścią wpisy pod adresem mniej lub bardziej znanych w Szwecji osób.
Śmiałków, którzy na swych blogach bądź w komentarzach obrażają innych, nie brakuje, czego najlepszym przykładem jest polska sieć. Rzadko jednak zdarza się, aby zrezygnowali oni z pozornej anonimowości i podpisywali swą "wesołą twórczość" prawdziwymi danymi osobowymi.
Być może właśnie fakt, iż Schulman nie prowadził swego bloga z ukrycia, a podpisywał własnym nazwiskiem, pozwoliły mu stać się idolem, pewnego rodzaju reprezentantem tych internautów, dla których treści bez zahamowań są jak najbardziej atrakcyjne.
Okazało się, że jest ich niespodziewanie dużo - w ostatnim czasie blog Schulmana odwiedzało tygodniowo ponad 250 tysięcy osób, czyniąc go najpopularniejszym dziennikiem prywatnym w tym dziewięciomilionowym kraju.
Odbiorcom przypadł do gustu kreowany przez autora wizerunek - człowieka narcystycznego, który uważał się za lepszego niż otaczający go ludzie. W jednym z wpisów chwalił się wynikami testu na inteligencję, z którego miało wynikać, iż jest mądrzejszy od 95 proc. społeczeństwa. "Jestem elitą" - skwitował krótko.
Apetyt publiczności rósł w miarę jedzenia, co ze smutkiem zaobserwował dziennikarz. Z każdym kolejnym wpisem coraz trudniej było zadowolić czytelników, którzy spragnieni byli nowej dawki chamstwa i nienawiści.
- W komentarzach czytelników wyczuwałem żądzę krwi - powiedział Schulman w rozmowie ze Spiegel Online - Oni chcieli nienawiści, pragnęli agresji. Nie miałem możliwości, aby nagle zacząć milej pisać.
Po przejrzeniu archiwalnych wpisów, Schulman podjął na początku miesiąca decyzję o zamknięciu projektu. Z przerażeniem zauważył, że zachęcany przez czytelników, nieświadomie przekraczał wcześniej narzucone sobie granice.
Nieco inną wersję wydarzeń podają szwedzkie media, które twierdzą, iż o zamknięciu bloga zadecydowały naciski z redakcji "Aftonbladet". W jednym ze swych ostatnich wpisów Schulman ostro zaatakował recenzenta pracującego dla tego samego tytułu, podważając jego kompetencje. Takie wpisy na niezwykle popularnej stronie mogły mocno szkodzić wizerunkowi wydawcy.
Autor bloga temu zaprzecza i podkreśla, że jest wdzięczny za wsparcie dla projektu, jakiego udzieliła mu redakcja. Zapowiada jednocześnie rychłe rozpoczęcie nowego projektu, w którym zaprezentuje nową formę komunikacji z czytelnikami.