Domena ap.pl kontra Apple - spór na 600 stron
Apple znane jest z postawy roszczeniowej względem swoich rzekomych patentów czy znaków towarowych. Częste pozwy na wielomilionowe odszkodowania były swego czasu codziennością, a utarczki z Samsungiem można było traktować jako niezły serial. Tym razem Apple atakuje w nieco mniejszego przedsiębiorcę działającego w Polsce. Powód? Fonetyka…
Artur Janiszewski jest właścicielem domeny o adresie ap.pl. Posiada ją już od trzynastu lat. Zarejestrowana w 2002 roku, by dziesięciu latach została wykorzystana jako strona sklepu internetowego zajmująca się sprzedażą akcesoriów do smartfonów oraz serwisowaniem.
Jak to się wszystko zaczęło?
Maj 2015 roku, pan A. Janiszewski dostał pismo od prawników, którzy wzywali go do bezpłatnego oddania swojej domeny w ręce Apple. Jako powód podali zbyt duże podobieństwo fonetyczne z nazwą firmy z Cupertino oraz ich znakiem towarowym. Właściciel odpowiedział, że nie zgadza się na warunku proponowane przez kancelarię prawną, gdyż skrót użyty w domenie ap.pl jest po prostu skrótem nazwy swojego przedsiębiorstwa - Art. Production.
Pozew przez duże P
Co w takim razie zrobiło Apple? Wkrótce po odmowie przez pana Janiszewskiego, otrzymał on około 600 stronicowy pozew do sądu. Można znaleźć w nim taki oto zapis:
"Pozwany wykorzystuje w działalności gospodarczej sporną domenę AP.PL. Takie działanie narusza prawo do znaków towarowych Apple, które są w sposób ciągły i od wielu lat są używane w celu identyfikacji i ochrony niezwykle popularnych produktów i usług. Oznaczenie APPLE stanowi najbardziej renomowaną markę na świecie a znaki towarowe APPLE cieszą się bardzo dobrą reputacją i są powszechnie znane. Pozwany korzysta w sposób nieuprawniony z renomy znaków towarowych powoda".
Strach przed Chinami
Apple jednak nie tyle, co chciał przejąć domenę i zniszczyć polskiego przedsiębiorcę. Kierowały nim obawy, że A. Janiszewski sprzeda ją Chińczykom, którzy następnie wykorzystaliby ap.pl do handlu podróbkami firmy Apple. W dalszym toku zaproponowano więc ofertę kupna. Za, bagatela, sześć tysięcy dolarów. Nie wiem, czy gigant z Cupertino przemyślał ofertę czy nie, ale kwota ta wydaje się być żenującym żartem.
To jeszcze nie koniec
Sprawa cały czas jest w toku i nie znamy jeszcze następnego ruchu Apple. Niemniej będziemy śledzić bieg wydarzeń, gdyż zapowiada się całkiem interesująco. Właściciel na szczęście nie ugiął się pod żądaniami i postanowił walczyć. Jego szanse na wygraną są całkiem spore.
Czy to nie dziwne?
Rozumiem w pełni, że Apple jest ogromnym koncernem, który zapracował na swoją pozycję na rynku i na uznanie przez swoich klientów. Nie rozumiem jednak jak może domagać się bezpłatnego oddania prywatnej domeny podając za powód podobieństwo fonetycznie. Nie rozumiem również tego jak można okazać tak niskie poszanowanie cudzej własności proponując zaledwie sześć tysięcy dolarów. Właściciel posiada domenę od kilkunastu lat i nagle Apple się budzi, bo interes kwitnie? Bądźmy poważni.
Kamil Lewicki