Google pod lupą Komisji Europejskiej
Firma Google, twórcy największej wyszukiwarki na świecie, trafili pod pręgierz Komisji Europejskiej. Co takiego KE ma przeciwko Google?
Pytania do Google
To zaledwie dwa spośród stu dwudziestu pytań, jakie znalazły się na kwestionariuszach rozesłanych przez Komisję Europejską ogłoszeniodawcom korzystającym z usług Google. Działanie to zostało podjęte w ramach oficjalnego śledztwa, które rozpoczęło się jeszcze w ubiegłym roku, i które ma na celu zbadanie, czy internetowy potentat stosuje praktyki monopolowe.
Kwestionariusz jest poufny. Z egzemplarza, do którego uzyskali dostęp dziennikarze "International Herald Tribune", wynika, że przedmiotem starań KE jest ustalenie, czy Google manipuluje wynikami wyszukiwania i wykorzystuje swoją popularną platformę marketingową AdWords, by działać na szkodę swoich konkurentów poprzez zaniżanie ich pozycji w wynikach wyszukiwania.
"Czy wydatki ponoszone przez państwa firmę z tytułu reklamy w Google kiedykolwiek miały wpływ na jej pozycję w naturalnych wynikach wyszukiwania, a jeśli tak, to do jakiego stopnia?" - brzmi jedno z pytań umieszczonych w kwestionariuszu. Dalej jego autorzy pytają: "Czy Google kiedykolwiek wzmiankował o możliwości poprawy pozycji państwa firmy w naturalnych wynikach wyszukiwania w efekcie zwiększenia wydatków ponoszonych przez państwa jako ogłoszeniodawców?".
Naturalne (organiczne) wyniki wyszukiwania są generowane na podstawie algorytmu, za pomocą którego wyszukiwarka taka, jak Google, ustala, które informacje w sieci mają największy związek z wpisanymi frazami kluczowymi. Są one przeciwieństwem płatnych linków sponsorowanych, będących formą reklamy w wyszukiwarkach internetowych.
W swoich wytycznych dla ogłoszeniodawców, zamieszczonych w internecie, Google informuje, że "zamieszczanie reklam w Google w żaden sposób nie wpłynie na ranking państwa witryny w wynikach wyszukiwania". Dalej czytamy, iż "polityka Google wyklucza przyjmowanie opłat z tytułu umieszczenia lub szeregowania witryn w wynikach wyszukiwania, a obecność w naszych naturalnych wynikach wyszukiwania jest całkowicie darmowa".
Kto szuka, ten błądzi
W swoich dochodzeniach antymonopolistycznych śledczy KE nie zawsze wymagają pisemnych oświadczeń dotyczących kontaktów między firmami. Wspomniany kwestionariusz ograniczony został do kwestii stosunków handlowych ogłoszeniodawców z Google, w związku z czym pominięte zostały w nim inne internetowe platformy reklamowe. Znawcy przepisów antymonopolowych, odwołując się do wcześniejszych śledztw dotyczących innych firm, są zdania, że taka strategia sugeruje, iż śledczy mogą podejrzewać Google o unikanie wymiany z klientami korespondencji e-mailowej, która mogłaby stanowić potencjalny materiał obciążający koncern.
Pytania zwarte w kwestionariuszu rzucają również światło na obawy, jakie unijni urzędnicy mogą żywić w stosunku do potencjału Google w zakresie dominacji na polu reklamy w urządzeniach mobilnych, które w szybkim tempie stają się jedną z głównych metod dostępu do internetu.
W innym kwestionariuszu, wysłanym do tak zwanych wyszukiwarek wertykalnych - zorientowanych tematycznie na specjalistyczne zagadnienia, takie jak poradnictwo prawne czy porównywanie cen - śledczy pytają o statystyki dotyczące ruchu generowanego przez Google i porównanie ich z liczbą odwiedzin generowanych przez Bing, wyszukiwarkę należącą do Microsoft, oraz przez wyszukiwarkę Yahoo!. KE zwróciła się również z prośbą o dostarczenie informacji na temat tego, czy Google podejmował w przeszłości działania zmierzające do ograniczenia ruchu internetowego w przypadku konkurencyjnych wyszukiwarek.
Dodatkowo śledczy zwracają się do respondentów z bezpośrednim pytaniem, czy Google stosuje technologię zmniejszającą widoczność konkurencji w wynikach wyszukiwania.
Reklamodawcy kontra Google
Oficjalne śledztwo KE w sprawie Google zostało wszczęte 30 listopada 2010 r., po tym, jak do Komisji napłynęły skargi od francuskich, brytyjskich i niemieckich firm będących klientami koncernu.
Amelia Torres, rzeczniczka unijnego komisarza ds. konkurencji, Joaquina Almunii, potwierdziła jakiś czas temu, że pod koniec grudnia śledczy rozpoczęli wysyłanie szczegółowych kwestionariuszy do sporej grupy firm; nie ujawniła jednak zbyt wielu informacji dotyczących tego procederu. Duża część spośród firm, które zostały w ten sposób poproszone o pomoc w śledztwie, została zobligowana do nadesłania odpowiedzi do połowy lutego.
W udostępnionych przez KE egzemplarzach kwestionariuszy nie figurowały nazwy odbiorców. Eksperci przypuszczają, że prawdopodobnie zostały one rozesłane do kilkudziesięciu europejskich i amerykańskich firm z branż: wydawniczej, reklamowej, telekomunikacyjnej i wyszukiwarek internetowych.
Drugi ze wspomnianych kwestionariuszy, adresowany wyłącznie do wyszukiwarek internetowych, zawiera podobne pytania, jest jednak nieco krótszy.
Google podkreśla również, że w postępowanie toczące się przeciwko niemu w Europie - gdzie instytucje antymonopolowe wykazują w ostatnich latach większą aktywność w zakresie badania ewentualnych nadużyć, niż odpowiadające im struktury w USA - zaangażowany jest jego wielki amerykański rywal, Microsoft. Microsoft jest właścicielem portalu Ciao, jednej z trzech firm, które złożyły do KE oficjalną skargę na Google; w grupie tej była również brytyjska porównywarka cen Foundem, członek belgijskiej organizacji ICOMP (Initiative for a Competitive Online Marketplace), sponsorowanej przez... Microsoft.
Amelia Torres potwierdziła, że Google współpracuje ze śledczymi, podkreślając jednocześnie, że postępowanie prowadzone przez KE niekoniecznie musi prowadzić do odkrycia jakichkolwiek nieprawidłowości w postępowaniu amerykańskiego giganta. (...)
James Kanter
New York Times / International Herald Tribune
Tłum. Katarzyna Kasińska
Śródtytuły autorstwa INTERIA.PL