Internet - zewnętrzny dysk twardy ludzkości
Opublikowane w magazynie "Science" badania sugerują, że internet zmienił sposób, w jaki zapamiętujemy informacje. Przestajemy pamiętać konkretne szczegóły, zapamiętujemy za to witryny, gdzie możemy te szczegóły znaleźć. Sieć stała się więc rodzajem zewnętrznego dysku twardego człowieka.
Aby przetestować hipotezę o roli internetu w korzystaniu z pamięci, ochotnikom podano pewne szczegółowe informacje, których nie mogli znać. Na przykład poinformowano ich, że prom kosmiczny Discovery rozpadł się na części w lutym 2003 roku nad Teksasem, podczas ponownego wejścia w atmosferę. Następnie poproszono ich, by napisali tę informację na komputerze. Podczas pisania pojawiała się informacja, że tekst został zachowany w jednym z pięciu folderów.
Po jakimś czasie, gdy poproszono badanych o przypomnienie sobie informacji, większość nie pamiętała wszystkich szczegółów, jednak aż 30 proc. pamiętała, w jakim folderze ją zapisano. Wyniki te zgadzają się z wynikami wielu innych badań, które wykazały, że ludzie zapamiętują wskaźniki kontekstualne, które pozwalają im dotrzeć do potrzebnej informacji - mówi Michael Mozer, specjalista ds. badań pamięci z University of Colorado, który nie brał udział w pracach grupy Sparrow.
Co ciekawe, okazało się, że gdy badanych poinformowano, iż zapisany przez nich tekst zostanie wykasowany, potrafili przypomnieć sobie więcej szczegółów, a to dowodzi, że po prostu wierzymy komputerom i internetowi jako miejscu przechowywania informacji. Psychiatra Gary Small z University of California, Los Angeles, który badał, jak wyszukiwanie w internecie wpływa na ludzki mózg zauważa, że w przeszłości mieliśmy też do czynienia z pamięcią transakcyjną, polegaliśmy na pamięci znajomych i przyjaciół, którzy pomagali nam przypomnieć sobie jakąś informację.
Teraz, jak sugerują Sparrow i jej współpracownicy, rolę takiej pamięci przejmuje internet. Nowe badania wskazują również, że być może bez wyobrażenia sobie przeszukiwania internetu nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie niektórych faktów.
Badanych poddano testowi Stroopa. W formie klasycznej wygląda on tak, że pokazujemy nazwę koloru napisaną innym kolorem. Na przykład wyraz "zielony" zapisany jest czerwonym atramentem. Gdy prosi się badanych o podanie koloru atramentu, odruchowo czytają to, co jest napisane. Udzielenie prawidłowej odpowiedzi trwa dłużej niż normalnie i jest obarczone większym ryzykiem błędu.
Sparrow i jej zespół zmodyfikowali test Stroopa w ten sposób, że wykorzystali w nim pary słów związanych z internetem (np. Google i Yahoo) oraz nazwy marek nie kojarzących się ze sobą (np. Target i Nike). Uczeni odkryli, że gdy na ekranie wyświetlały się słowa "Google", "Yahoo" to identyfikacja kolorów, jakimi zostały napisane, trwała dłużej, co oznacza, że w nazwach tych jest coś co rozprasza. Efekt ten był jeszcze bardziej widoczny, gdy przed testem badani musieli odpowiedzieć na serię trudniejszych pytań, a zatem bardziej musieli sięgać pamięcią do tego, co wiedzieli z internetu.
Warto zauważyć, że wszyscy badani byli studentami college'u, a zatem osobami, których praktycznie całe świadome życie związane jest z internetem. Sparrow jest jednak przekonana, że podobne wyniki uzyska się u starszych osób. Efekt może być silniejszy u młodszych, ale myślę, że ludzie przyzwyczajają się do technologii dość szybko - mówi uczona.
Mariusz Błoński