Krótki link może okazać się niebezpieczny

Najwygodniejszą metodą dzielenia się w sieci ciekawą wiadomością jest skorzystanie z linków. Niestety, z taką formą przekazywania informacji wiąże się ryzyko infekcji.

Firma Eset przy okazji publikacji raportu na temat zagrożeń ubiegłego miesiąca ostrzega przed odruchowym klikaniem w linki, zwłaszcza te skrócone. W raporcie, w czołówce zagrożeń stycznia pojawił się robak internetowy Conficker, wykorzystujący załataną już lukę w systemie operacyjnym Windows. Tuż za nim, bo na drugiej i trzeciej pozycji, znalazły się odpowiednio zagrożenia wykorzystujące pliki autostartu wymiennych nośników danych do infekowania komputerów oraz konie trojańskie wykradające dane niezbędne do logowania się w serwisach popularnych gier online.

Przy okazji Eset zwraca uwagę na niebezpieczeństwo czyhające w skróconych linkach. Zbyt długie linki łatwo skrócić dzięki specjalnym serwisom, takim jak TinyURL czy Tnij.org. W ten sposób linki, które jeszcze przed chwilą miały trzy linijki, przybierają bardziej kompaktową formę i można je wykorzystać choćby na Twitterze, gdzie priorytetem jest zmieszczenie się w limicie 160 znaków. Niestety, skrócone linki to kolejna furtka, którą mogą wykorzystać cyberprzestępcy.

Według specjalistów głównym problemem jest groźne przyzwyczajenie internautów do traktowania skróconych linków jako bezpieczne. Ta ufność znacząco zwiększa ryzyko wpadnięcia w pułapkę zastawioną przez cyberprzestępców. Przykładowo możliwe jest skrócenie linku, który odeśle do strony internetowej, a ta przełączy internautę do kolejnego serwisu. Po serii takich przekierowań internauta trafia na groźną stronę, o czym nie miał pojęcia, klikając w krótki i pozornie bezpieczny link.

Reklama

Eksperci podkreślają, że internauci muszą nauczyć się ostrożności przy korzystaniu ze skróconych linków. Nawet jeśli dobry znajomy na Twitterze czy Facebooku umieści taki właśnie odsyłacz w swoich profilu, dla własnego dobra lepiej ów link zignorować. Iskierkę nadziei na bezpieczne korzystanie z odsyłaczy dają użytkownicy Facebooka, którzy coraz rzadziej nabierają się na socjotechniczne sztuczki i nie klikają już tak chętnie na linki opatrzone opisem "Nie mogę w to uwierzyć!" czy "Obejrzyj sam!".

Jak zabezpieczyć się przed wpadnięciem w pułapkę ukrytą pod pozornie bezpiecznym skróconym linkiem? Jak zawsze przyda się odrobina dystansu i zwykła ostrożność. Warto skorzystać również z opcji, które oferują niektóre strony, jak np. TinyURL, umożliwiając podgląd faktycznego adresu strony docelowej. Istnieją również takie serwisy jak surl.co.uk, które wręcz wymagają od użytkownika sprawdzenia rzeczywistego adresu i potwierdzenia, że ten na pewno chce dany link otworzyć. Nie sposób zapomnieć również o korzystaniu z pakietu bezpieczeństwa, który w porę zablokuje dostęp do niebezpiecznej treści nawet po kliknięciu w ryzykowny odsyłacz.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy