Microsoft znalazł sposób, by zmusić nas do przesiadki na przeglądarkę Edge
Chociaż gigant z Redmond robi wszystko, co tylko może, żeby użytkownicy przestali korzystać z przeglądarki Internet Explorer, to grupa przywiązanych do niej fanów pozostaje głucha na te prośby.
Internet Explorer jest z nami już jakieś 25 lat i chociaż ma swoje problemy, to wciąż cieszy się sporym gronem fanów, którzy nie dali się namówić na przesiadkę na inne przeglądarki. I to nawet od samego Microsoftu, który od kilku lat głośno reklamuje swoje nowe rozwiązanie, a mianowicie Edge, z założenia lepsze pod każdym względem. Wygląda jednak na to, że zagorzali zwolennicy Internet Explorera nic sobie z tego nie robią, więc gigant z Redmond ma zamiar zmusić ich do przesiadki sposobem - tak, tego samego rodzaju, co przy promowaniu Windowsa 10, a mianowicie zrobi to za nich.
W jaki sposób? A mianowicie uczyni część stron niekompatybilnych w Internet Explorerem, więc aby z nich skorzystać, użytkownicy będą musieli przesiąść się na Edge. Jak informuje , funkcjonalność automatycznej podmiany przeglądarki w takim wypadku jest już testowana na części użytkowników. Jest ona częścią Internet Explorer Browser Helper Object (BHO), która sprawdza, czy strony, jakie użytkownik próbuje odwiedzić (zarówno poprzez linki, jak i pasek adresowy), nie znajdują się przypadkiem na liście niekompatybilnych z Internet Explorer. A jeśli wydaje się Wam, że jest to krótka albo mało znacząca lista stron, to jesteście w wielkim błędzie, bo…
… znajduje się na niej aż 1156 stron, w tym jedne z najpopularniejszych w sieci, jak YouTube, Facebook, Instagram, Google Drive, Microsoft Teams, ESPN czy Yahoo Mail! Kiedy więc ktoś spróbuje odwiedzić wskazane adresy z poziomu Internet Explorera, BHO zamiast tego automatycznie otworzy Edge, razem z oknem wyjaśniającym, dlaczego tak się stało. Poprosi również o zgodę na transfer danych ze starej przeglądarki, tj. ulubionych, haseł, silników wyszukiwania, otwartych zakładek, historii, ustawień, ciasteczek czy strony startowej. Transfer jest oczywiście opcjonalny, ale brak zgody na jego wykonanie i tak skutkuje dalszym wyświetlaniem strony przez Edge. Sprytne, prawda? Zdecydowanie, ale nie wszyscy ją docenią, bo z pewnością istnieje wiele powodów, dla których użytkownicy wciąż siedzą na IE i tylko część z nich to przyzwyczajenie. Na koniec warto jednak dodać, że ciągle mówimy o relatywnie niedużej grupie użytkowników internetu, bo łączny udział przeglądarek Microsoftu w tym rynku to zaledwie 3,8%.
Źródło: GeekWeek.pl/techspot