Możecie nie wierzyć, ale pracownicy YouTube zabili Internet Explorer 6
Wygląda na to, że wystarczyło kilka komunikatów na popularnych stronach internetowych, żeby praktycznie uśmiercić przeglądarkę internetową, o czym jakiś czas temu boleśnie przekonał się jeden z gigantów tego rynku.
Co prawda dziś skupimy się na sytuacji z roku 2009, kiedy to internet wyglądał jeszcze nieco inaczej niż obecnie, ale ta jest wciąż aktualna i pokazuje siłę niektórych mediów. W ciągu kilku tygodni od 14 lipca wspomnianego roku, miliony użytkowników porzuciły przeglądarkę Internet Explorer 6, przysparzając gigantowi z Redmond niemałych kłopotów. A wszystko za sprawą niedużej grupy web developerów, którzy zdecydowali, że tak nie znoszą tej przeglądarki, że zaryzykują nawet utratą pracy, żeby się jej pozbyć ze swojego życia.
Oczywiście nie można się im dziwić, bo nie da się ukryć, że Internet Explorer 6 miał swoje problemy i często przyprawiał programistów o ból głowy, więc Ci z całego serca go nienawidzili, podobnie zresztą jak Microsoft, który musiał ciągle wysłuchiwać skarg pod jego adresem. A że były to przy okazji inne czasy, w których firmy postrzegały internet jako coś stałego i niezmiennego, to ich pracownicy przez lata byli uwiązani do jednej przeglądarki.
Pracownicy YouTube też, ale że ci byli akurat bardzo specyficzną grupą, składającą się - jak sami twierdzą - z wytatuowanych fanów piercingu, whiskey i szybkich samochodów, którzy nie zawsze mieli po drodze z prawem, to pewnego dnia postanowili coś z tym zrobić. W ten oto sposób jeden z lunchy zmienił się w plan uśmiercenia Internet Explorera 6, który był bardzo prosty i szybko wszedł w życie. Pewnego dnia na górze strony zaczął się wyświetlać baner informujący o tym, że strona przestanie wspierać tę wersję przeglądarki i zaleca zmianę na coś nowszego, jak Firefox, IE8, Chrome czy Opera.
Nie było tu żadnej daty ani wyjaśnień, co to dokładnie oznacza, ale… że YouTube był wtedy drugą najpopularniejszą stroną w sieci, to wystarczyło. Nieważne, że było to kompletne kłamstwo i tak na dobrą sprawę faktyczne porzucenie wsparcia dla IE6 nastąpiło dopiero dwa lata później. Zapytacie pewnie, czy nikt z szefostwa tego nie zauważył? Oczywiście, że zauważył, choć programiści działali za cichym przyzwoleniem swojego przełożonego - pierwszy zorientował się dział marketingu, który zobaczył tę informację na niemal każdej stronie z newsami i nie mógł zrozumieć, kto porzuca w ten sposób blisko jedną piątą swoich użytkowników (18% ruchu pochodziło z IE6).
Na szczęście dla zbuntowanych web developerów szybko okazało się, że media przyjęły tę decyzję bardzo pozytywnie, jako krok w stronę nowocześniejszego i bardziej bezpiecznego internetu, stawiając YouTube za wzór i pioniera. W ten sposób udział w rynku IE6 drastycznie zmalał, większość jego użytkowników przejął Internet Explorer 8, a wszystkim wydawało się, że ta znacząca decyzja została podjęta przez wysoko postawionych pracowników Google. Do dziś, kiedy to Chris Zacharias zdecydował się przyznać do współudziału i opowiedzieć prawdę, która mogła kosztować go karierę.
Źródło: GeekWeek.pl/techspot