Piratów też można okraść
Serwis The Pirate Bay, z którego korzysta wielu Polaków, został okradziony. Ktoś znalazł lukę na stronach serwisu i zdobył bazę danych jego użytkowników.
The Pirate Bay (często skracane do TPB) jest stroną w internecie, która określa sama siebie jako "największy światowy tracker BitTorrenta". Witryna działa jako wyszukiwarka plików .torrent dla których jest trackerem.
Ponieważ BitTorrent bardzo dobrze radzi sobie z dużymi plikami, technologia ta stała się popularna wśród użytkowników P2P, którzy wymieniają się dużymi zestawami muzyki, filmami i oprogramowaniem, a także dyskami instalacyjnymi dystrybucji Linuksa. TPB nie hostuje plików, których rozpowszechnianie może ewentualnie naruszać prawo autorskie, a jedynie udostępnia pliki .torrent.
The Pirate Bay został uruchomiony przez szwedzką organizację Piratbyran (dążącą do zmian związanych z prawami autorskimi i pokrewnymi) na początku roku 2004, jednakże od października 2004 jest osobną organizacją. Strona jest aktualnie zarządzana przez osoby o pseudonimach "Anakata" oraz "TiAMO".
The Pirate Bay jest znane ze swojego buntowniczego stosunku do żądań organizacji zwalczających piractwo w internecie. Na stronie "Groźby prawne" administratorzy serwisu zamieszczają listy z żądaniami usunięcia plików .torrent wraz z ciętymi ripostami, w których, nie przebierając w słowach, kategorycznie odrzucają jakiekolwiek groźby.
W ręce włamywaczy dostały się nazwy użytkowników, hasła i adresy e-mail ponad miliona 600 tysięcy osób korzystających z The Pirate Bay. Obsługa serwisu zapewnia, że wszystkie dane były zaszyfrowane mocnymi algorytmami, więc - jak twierdzą - użytkownikom nie grozi żadne niebezpieczeństwo.
Apeluje się jednak o zmianę haseł na The Pirate Bay i we wszystkich miejscach, gdzie używane są takie same hasła.