Polscy parlamentarzyści ściągają pirackie filmy?
Podczas gdy policja wielkim sukcesem w walce z piractwem nazywa zlikwidowanie wewnętrznej sieci P2P na Politechnice Poznańskiej, okazuje się, że nielegalnymi materiałami w sieci wymieniają się nawet... polscy parlamentarzyści.
Patrząc na intensywność działań przeprowadzanych w kwestii ochrony praw autorskich w ostatnim czasie, można odnieść wrażenie, że piractwo jest jednym z nielicznych problemów, z jakimi muszą się dziś zmierzyć nasi stróże prawa.
Tymczasem - jak podaje Piotr Waglowski z serwisu VaGla.pl Prawo i Internet za autorami bloga BoingBoing.net - wzmożone akcje policji mogą być wynikiem umieszczenia przez Stany Zjednoczone pod koniec kwietnia bieżącego roku Polski na liście krajów, które nie radzą sobie wystarczająco ze zjawiskiem łamania praw autorskich, w związku z czym grożą im sankcje ekonomiczne.
Pomimo iż Polska nie znalazła się w "parszywej" dwunastce krajów, które są pod najbaczniejszą obserwacją, trafiła jednak do drugiej grupy 31 państw, do których USA ma poważne zastrzeżenia, i które również są "na oku" administracji Busha - informuje Forbes.com.
Pokazowe akcje, w które angażuje się nawet policję z innych krajów (jak to było w przypadku zamknięcia serwisu napisy.org), mają zapewne pokazać, iż polscy politycy podchodzą do problemu piractwa bardzo poważnie.
Oczywiście do sieci Sejmu dostęp mają prawdopodobnie także inne osoby, niż tylko posłowie, jednak "sam fakt, że administrator tak ważnej sieci nie zablokował P2P jest dość dziwny" - piszą Bojownicy.
Powstaje zatem pytanie, czy w związku z tak silną determinacją policji w zwalczaniu piractwa na terenie Polski, następnych pokazowych zatrzymań i konfiskat sprzętu możemy w najbliższym czasie spodziewać się również na ul. Wiejskiej w Warszawie?