Największy samolot świata wylądował w Kijowie. Przechytrzyli Rosjan
Należący do firmy Antonov Airlines, największy samolot świata An-124 Rusłan, wylądował w stolicy Ukrainy, pomimo faktu, że każdego dnia jest ona atakowana przez rosyjskie pociski i drony kamikadze. Ukraińcom udało się przechytrzyć Rosjan.

Największy samolot świata, a mianowicie An-124 Rusłan, dostarczył do Kijowa broń z krajów NATO. Maszyna odleciała zaledwie kilka godzin po lądowaniu. W sieci pojawiły się jej zdjęcia nad Kijowem. Samolot na co dzień stacjonuje na lotnisku wojskowym w niemieckim Lipsku. W ostatnim czasie ten olbrzym jest niezwykle aktywny na niebie.
Eksperci ze świata lotnictwa tłumaczą, że Rusłan ma za zadanie dostarczyć do Sił Zbrojnych Ukrainy potrzebny sprzęt wojskowy i broń. Rosjanie kilka dni temu ruszyli z wielką ofensywą w obwodzie donieckim i zaporoskim, której celem jest zdobycie miasta Pokrowsk. Kraje NATO, by wesprzeć Ukrainę w tym trudnym momencie, wysłały armii mnóstwo broni wartej setki milionów dolarów.
Największy samolot świata, An-124 Rusłan, w Kijowie
Dotychczas An-124 Rusłan dostarczał broń z różnych krajów świata na lotnisko w rzeszowskiej Jesionce, ale z powodu remontu postanowiono, że te największe samoloty transportowe na świecie będą lądować bezpośrednio na lotniskach w Ukrainie. Jedna z maszyn była widziana nad Kijowem. Chociaż może wydawać się to niezwykle niebezpiecznym pomysłem, bo przecież trwa wojna, a Kijów jest codziennie atakowany pociskami i dronami, to jednak Ukraińcy wcześniej przygotowali pole do realizacji tego wyzwania.
Otóż w ostatnich miesiącach dokonano licznych i ogromnych ataków dronowych na rosyjskie systemy obrony powietrznej oraz lotniska, leżące w obwodach graniczących z Ukrainą. Dzięki nim zniszczono wiele samolotów przenoszących pociski. Kreml w panice przeniósł swoje maszyny na lotniska w głębi kraju, dzięki temu obecnie nie mają możliwości szybko wystartować i dolecieć w krótkim czasie nad obszar Ukrainy. Neutralizacja systemów obrony sprawiła, że Siły Powietrzne Ukrainy praktycznie kontrolują niebo nad krajem, nawet nad okupowanymi obwodami.
Rusłany dostarczają broń do Ukrainy
Oznacza to, że nasi sąsiedzi mogą pozwolić sobie na bezpieczne lądowanie samolotów transportowych w swojej stolicy bez obaw o rosyjski atak. Chociaż nie wiadomo, co dostarczają na swoich pokładach Rusłany, to mówi się, że obecnie są to pociski do wyrzutni HIMARS czy Patriot. Nie brakuje też pocisków artyleryjskich czy pojazdów bojowych.
Jeszcze do niedawna tytuł największego samolotu transportowego na świecie należał do AN-225 Mrija, ale jedyny egzemplarz został zniszczony na lotnisku Kijów-Hostomel w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jednostka wyposażona była w sześć silników, mogła się pochwalić długością 84 metrów, rozpiętością skrzydeł przekraczającą 88 metrów i imponującą ładownią o wymiarach 43 x 6,4 x 4,4 m, gdzie można było umieścić nawet 250 ton ładunku.
An-124 Rusłan to potężny samolot
Obecnie tytuł największego dzierży AN-124 Rusłan. Jest to maszyna produkcji radzieckiej, zaprojektowana w biurze konstrukcyjnym Antonowa. Została oblatana już w 1982 roku. Czterosilnikowy gigant posiada dwuprzepływowe silniki odrzutowe Łotariew D-18T, 229,75 kN ciągu każdy.
Wymiary imponują, bo mówimy tutaj o 69,1 metra długości, 73,3 metra rozpiętości skrzydeł i 628 metrów kwadratowych powierzchni nośnej. Na pokładzie znajduje się ogromna, częściowo hermetyzowana ładownia, o wymiarach 36,5 x 6,4 × 4,4 metra i kubaturze 1160 metrów sześciennych (maksymalna masa ładunku to 150 ton).
Samolot może osiągnąć prędkość maksymalną 850 km/h (prędkość przelotowa 750 km/h, a minimalna 245 km/h) i pułap 12000 metrów (pułap praktyczny 9500 metrów), a jego maksymalny zasięg wynosi nieco ponad 16 tysięcy kilometrów. Co równie ważne, solidna konstrukcja 24-kołowego podwozia chowanego do kadłuba sprawia, że AN-124 Rusłan może lądować nawet na lotniskach o słabej infrastrukturze i na nieprzygotowanych bądź nieutwardzonych pasach czy zmrożonym śniegu.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub GeekWeek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!