Polscy badacze znaleźli szczątki polarnika na Antarktydzie
Członkowie polskiej misja na Antarktydzie znaleźli szczątki brytyjskiego polarnika, który zginął w wypadku na Antarktydzie 65 lat temu - Dennisa "Tink" Bella.

Badacz znaleziony po ponad 60 latach na Antarktydzie. Pomogli Polacy
Szczątki odkryła grupa z 49. Polskiej Wyprawy na Antarktydę 29 stycznia tego roku. Znalazła je w lodowcu Ekologii na Wyspie Króla Jerzego, obok jednej z baz brytyjskiej British Antarctic Survey (BAS). Przy samych szczątkach zidentyfikowano aż 200 przedmiotów osobistych m.in. narty, zegarek naramienny oraz radio.
Polacy współpracowali z The British Antarctic Survey oraz British Antarctic Monument Trust przy przekazaniu i przetransportowaniu szczątków do Wielkiej Brytanii. Trafiły do King's College w Londynie. Tam przeprowadzono badania DNA, które wykazały zgodność z próbkami pobranymi od brata Bella.
"Pamięć o nim przetrwała wśród kolegów i w dziedzictwie badań polarnych"
Dennis Ronald Bell, nazywany "Tink", urodził się w 1934 roku w Harrow, jednej z dzielnic Londynu. Służył w Royal Air Force i kształcił się na meteorologa. Dołączył do Falkland Islands Dependencies Survey, ówczesnej brytyjskiej organizacji prowadzącej misje badawcze na Antarktydzie. Wyruszył na Antarktydę w 1958 roku w ramach dwuletniej misji do niewielkiej brytyjskiej bazy liczącej około 12 osób, położonej przy Zatoce Admiralicji na wyspie Króla Jerzego, około 120 kilometrów od północnego wybrzeża Półwyspu Antarktycznego.
Zadaniem Dennisa było wysyłanie balonów meteorologicznych i przekazywanie raportów do Wielkiej Brytanii co trzy godziny. Uważany był za najlepszego kucharza na całej stacji, dzięki czemu był odpowiedzialny za magazyn żywności w okresie zimowym, kiedy nie można było dostarczyć żadnych zapasów.
26 lipca 1959 roku Dennis wraz z mężczyzną o imieniu Jeff Stokes wyruszyli na misję zbadania jednego z lodowców. Według pozostałych raportów podczas wielkiej śnieżycy Dennis spadł w jedną ze szczelin lodowych. Odpowiedział jednak na wezwania Jeffa, który rzucił mu linę. Niestety ta urwała się podczas wyciągania i Dennis spadł w przepaść, już nie odpowiadając na wezwania kolegi. Wszyscy na stacji wiedzieli, że ich kompan zginął, jednak podjęli się misji wydobycia ciała. Ze względu na pogarszającą się pogodę musieli ją przerwać.
- Dennis był jednym z wielu odważnych pracowników, którzy przyczynili się do rozwoju wczesnej nauki i eksploracji Antarktydy w niezwykle trudnych warunkach. Mimo że zginął w 1959 roku, pamięć o nim przetrwała wśród kolegów i w dziedzictwie badań polarnych - mówi dla BBC News profesor Dame Jane Francis, dyrektor British Antarctic Survey.
Moment spokoju dla rodziny
Rodzina odnalezionego Dennisa jeszcze chce zdecydować, jak upamiętnić swojego bliskiego, którego nie mogli pochować przez dekady. Jego żyjący brat, który użyczył próbki DNA do identyfikacji, mówi o niezwykłej chwili w swoim życiu.
- Już dawno straciłem nadzieję na odnalezienie mojego brata. To po prostu niesamowite, zadziwiające. Nie mogę się po tym otrząsnąć. Dennis był fantastycznym towarzyszem. Był bardzo zabawny. Był duszą towarzystwa, gdziekolwiek się znalazł - mówi 86-letni David Bell w rozmowie z BBC News.
Jak podaje BBC polska grupa, która znalazła szczątki polarnika składała się z Piotra Kittela, Pauliny Borówki i Artura Gintera z Uniwersytetu Łódzkiego, Dariusza Puczko z Polskiej Akademii Nauk oraz współpracownika Artura Adamka, którzy stacjonują na Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego. Podkreślają, że lodowiec Ekologii to niezwykle niebezpieczne miejsce, poprzecinane licznymi szczelinami. Obecnie jednak lodowiec topnieje ze względu na zmiany klimatu.