Rapidshare podejmuje walkę z piractwem
Jeden z najbardziej znanych serwisów hostingowych wyraźnie się przestraszył. Najpierw nieco utrudnił życie piratom, a teraz ogłosił dokument, w którym opisuje, jak powinny wyglądać odpowiedzialne praktyki serwisów umożliwiających przechowywanie plików. Jaki będzie efekt tych działań?
Czy RapidShare robi to tylko po to, żeby pokazać, jak bardzo się stara? Zapewne przede wszystkim o to właśnie chodzi. Firma która stoi za serwisem stara się sprawić, żeby uważano go za miejsce, gdzie można przechowywać pliki w chmurze. Czyli RapidShare ma kojarzyć się z Dropboksem, a nie Megauploadem. Sporo trzeba się nagimnastykować, żeby do tego dojść, prawda?
Ale w dokumencie znajdują dowody na to, że użytkownicy mogą mieć powody do obaw. Uważający się za wzór odpowiedzialności RapidShare będzie bowiem w stanie poświęcić prawa użytkownika, jeśli tylko zajdzie podejrzenie, iż jest on piratem.
Właściciele serwisu uważają, że mają prawo wyłączyć konto użytkownika, jeśli tylko pojawią się w stosunku do niego jakiekolwiek zastrzeżenia od właściciela praw autorskich. Innymi słowy, jesteś winny, dopóki nie udowodnisz swojej niewinności. Ciekawe pojmowanie prawa.
RapidShare uważa także, że ma prawo kontrolować pliki osób często naruszających prawa autorskie lub warunki świadczenia usług. Serwis twierdzi, że piractwo jest wielkim problemem i zapowiada walkę z nim. Obecnie jest jednym z najpopularniejszych usługodawców hostingowych wśród piratów - również w Polsce. Kilka razy był już z tego powodu w tarapatach, ale udało mu się wybronić przed sądem w Niemczech, a także w Stanach Zjednoczonych.
Michał Wilmowski