Syn ministra grozi autorce bloga
Nie krytykuj na blogu ministra, bo jego syn zacznie ci grozić procesem - taki wniosek dla blogerów można wysnuć z tego, co przydarzyło się internautce o pseudonimie Kataryna. W krótkim wpisie wyraziła ona swoje przypuszczenia dotyczące ministra Czumy, na co bardzo ostro zareagował jego syn.
Blogerka zacytowała sprostowanie i dorzuciła od siebie taki komentarz:
"Przytaczam bo jestem dziwnie przekonana, że lada dzień informacje Newsweeka się potwierdzą i okaże się, że minister sprawiedliwości kolejny raz minął się z prawdą. Czuma musi mieć jakieś głęboko ukryte za to wyjątkowo cenne na tym stanowisku zalety, że go Donald jeszcze trzyma".
W słowach tych trudno dopatrzeć się treści obraźliwych. Trudno też uważać, że opisywanie swoich własnych przypuszczeń może być niezgodne z prawem. Blogerka jasno dała do zrozumienia, że wyraża jedynie swoje poglądy, do których ma prawo. Z pewnością nie ma w tych słowach kłamstwa, bo Kataryna przecież wie jakie ma przypuszczenia.
Innego zdania był widocznie syn ministra, Krzysztof Czuma. Zwrócił się on do portalu Salon24 o usunięcie wpisu. Dodał też, że "jest to kolejna skarga na publicystkę"
"Jeśli autorka nie zostanie zobligowana do zaprzestania pisania kłamstw o Andrzeju Czumie (...) w pewnym momencie stracimy cierpliwość i pozwiemy wydawców tego portalu" - pisał Krzysztof Czuma w korespondencji do Salon24.pl.
Igor Janke, właściciel Salonu24.pl powiedział "Rzeczpospolitej", że jego zdaniem Krzysztof Czuma próbuje wykorzystać swoją wyjątkową pozycję do wywierania wpływu na blogosferę. Janke dodał, że korespondencja z Krzysztofem Czumą ciągnęła się jakiś czas. Syn ministra wprost obrażał w niej blogerów (padały określenia "sk****syn" i "wredny babsztyl"). Serwis nie nagłaśniał sprawy licząc na to, że Krzysztof Czuma sam się uspokoi.
Sprawa wywołała już wiele komentarzy. Sama Kataryna na swoim blogu pisze:
"Zastraszanie blogerów nie jest skuteczną metodą, jedyny efekt to utrata resztek szacunku do człowieka, który w taki sposób korzysta ze swojej ogromnej władzy. Choć rozumiem, że jest to dużo łatwiejsze niż sądowe udowodnienie kłamstw dziennikarzom publikującym te wszystkie artykuły na podstawie których wyrobiłam sobie opinię o ministrze. Ale ich Czuma zdaje się nie pozywa, ciekawe dlaczego? (...) Gdybym wierzyła w nasz wymiar sprawiedliwości sama podałabym panu ministrowi dane potrzebne do sporządzenia pozwu, to mogłoby być ciekawe doświadczenie bo jestem przekonana, że żaden normalny sędzia by mnie nie skazał za ten wpis".