W szkołach nie, w urzędzie tak

Jak informuje Gazeta Wyborcza, krakowskiego magistratu nie stać na zakupienie oprogramowania chroniącego uczniów przed dostępem do niepożądanych treści w internecie. Rolę filtra spełniają zatem nauczyciele. Jeśli nie wykażą się należytą czujnością, 12-latka poszukująca w sieci informacji np. o Harrym Potterze może trafić na strony z hard porno. Inaczej jest w pobliskim Bielsku-Białej, gdzie instaluje się w szkołach dość skuteczne filtry za 600 zł. W Krakowie ponoć nie ma na to pieniędzy. Tymczasem...

... oburzenie krakowskich nauczycieli wywołała informacja, że władze miasta wydadzą ponad 300 tysięcy złotych na instalację takich filtrów - tyle, że na komputerach swoich urzędników. W ten sposób dorosły referent rozebranej panienki (w akcji) nie zobaczy. 11-letni uczeń podstawówki nie będzie miał z tym natomiast żadnych problemów.

Czyżby autorzy powyższego rozwiązania uznali, że młodzież mamy zdolniejszą od urzędników, i że małolaty bez problemu obeszłyby taki filtr, urzędnik natomiast nie da sobie z tym rady?

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas