Wirus ściągający pornografię dziecięcą

Zupełnie przypadkowy pracownik jednej z amerykańskich firm został oskarżony o ściąganie dziecięcej pornografii. Stracił pracę i omal nie wylądował za kratkami. Za cały incydent odpowiedzialny był wirus.

Agencja prasowa Associated Press opisała losy niejakiego Michael Fiola, pracownika jednej z firm mających swoją siedzibę w stanie Massachusetts. Na jego komputerze znaleziono różnego rodzaju treści związane z pornografią dziecięcą. Oprócz zwolnienia, stanął on przed groźbą wiezienia. Uniknął jej jednak - czytamy w serwisie CNET.

Jak się miało okazać, na jego komputerze zainstalowana została złośliwa aplikacja, która była zaprogramowana na m.in. odwiedzanie 40 stron z pornografią dziecięcą na sekundę. Sąd zatem dość łatwo uwierzył, że Fiol nie mógł sprawdzić tylu stron jednocześnie. Dodatkowo, eksperci komputerowi wykryli na jego komputerze ślady niebezpiecznego oprogramowania.

Reklama

Czy takie programy rzeczywiście mogą "wrobić" nas w ściąganie dziecięcej pornografii? Eksperci ds. bezpieczeństwa są podzieleni, ale ogólny konsensus mówi, że stworzenie takiego oprogramowania jest jak najbardziej możliwe.

Czas pokaże, czy pojawią się kolejne tego typu incydenty.

ŁK

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wirus | ściąganie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy