Donieś na pirata

Motion Picture Assosiation (MPAA), organizacja skupiająca największe amerykańskie wytwórnie filmowe (m.inn. Walt Disney, Metro-Goldwyn-Meyer, Paramount) ogłosiła, że 16 listopada rozpoczyna sądową kampanię przeciwko osobom udostępniającym filmy w sieciach peer-to-peer. Dan Glickman, nowy przewodniczący MPAA, ocenia straty powodowane przez filmowych piratów na 3,5 miliarda dolarów rocznie.

Jakkolwiek niektórzy niezależni eksperci oceniają, że szacunki przedstawiane przez przedstawicieli wytwórni filmowych są mocno zawyżone, faktem jest że dochody amerykańskiego przemysłu filmowego w ostatnich latach maleją - przedstawiciele MPAA twierdzą, że właśnie z powodu niekontrolowanego rozpowszechniania się filmów przez Internet.

Po identyfikacji numerów IP osób udostępniających pliki, prawnicy MPAA wystosują pisma do dostawców usług internetowych celem uzyskania ich danych osobowych. Wysokość pozwów wyniesie do 30,000 USD od użytkownika sieci.

Reklama

Także inna organizacja - BSA (do której należą firmy produkujące oprogramowanie, takie jak Microsoft i Adobe) ogłosiła niedawno podwyższenie maksymalnej wysokości nagród dla mieszkańców Wielkiej Brytanii, którzy zdecydują się zgłosić, że ich firma używa nielegalnego oprogramowania - z 18,500 USD do 37,000 USD (warto dodać, że suma ta różnicuje się w zależności od kraju - w Irlandii wynosi już tylko 10,000 EUR, ciekawe na ile - jeśli w ogóle - zostanie wycenione piractwo w Polsce ?).

Wydarzenia te poprzedziło październikowe oświadczenie prokuratora generalnego USA Johna Ashcrofta, w którym zapowiedział powstanie nowych oddziałów CHIP ("Computer Hacking and Intellectual Property"), jednostek prokuratury specjalizujących się w ściganiu przestępstw związanych z łamaniem praw autorskich.

Uderzając w dosyć dramatyczny ton, Ashcroft stwierdził, że "kradzież własności intelektualnej jest zagrożeniem dla naszej ekonomii, zdrowia i bezpieczeństwa obywateli Ameryki". Amerykański Departament Sprawiedliwości planuje także rozmieszczenie prokuratorów i agentów FBI w Hong-Kongu i Budapeszcie - skąd mieli by koordynować akcje przeciwko komputerowym piratom w Azji i Europie Środkowo-Wschodniej, rejonach o największym natężeniu piractwa (w badaniach z 2003 roku odpowiednio 92% i 67% oprogramowania w tych rejonach kopiowane było nielegalnie).

Użytkownicy najpopularniejszych obecnie sieci wymiany plików - takich jak eDonkey czy FastTrack (sieć używana przez program Kazaa) - nie mogą czuć się w internecie anonimowi; osobę udostępniającą pliki łatwo jest zidentyfikować poprzez adres IP. Istnieją jednak sposoby wymiany plików zapewniające znacznie większy stopień anonimowości - sieci typu `anonymous peer-to-peer', których przykładem są sieci Free Haven czy Freenet.

Sieci tego rodzaju nie dość że wielokrotnie szyfrują dane i przesyłają je w zagmatwany sposób pomiędzy wieloma pośrednimi węzłami (aby trudniej było prześledzić ich drogę), pozwalają także dzielić pliki na wiele części składowanych na różnych komputerach - tak, że nikt nie musi posiadać udostępnianego pliku w całości.

Ideą mocno podkreślaną przez twórców tych sieci jest stworzenie w krajach niedemokratycznych możliwości swobodnej, nie objętej cenzurą wymiany informacji. Aktualnie sieci te nie są zbyt popularne - jednym z powodów jest ich słabsza wydajność w porównaniu do klasycznych sieci peer-to-peer. Paradoksalnie, zwiększenie nacisku na internetowych piratów może doprowadzić do tego, że zaczną być powszechnie wykorzystywane ale w znacznie mniej szlachetnych celach - na przykład do prawie niemożliwej do wyśledzenia wymiany filmów.

Trudno jest powiedzieć, na ile zaostrzenie walki z komputerowym piractwem wpłynie na sytuację w Polsce, w której sieci peer-to-peer są niezwykle popularne. Pozostaje czekać, jaki wpływ zaostrzenie kursu za oceanem będzie miało na nasze realia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Walt Disney | pliki | organizacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy