Jak uniknąć "microsoftowego podatku"
52 e-maile, kilka znaczków pocztowych i 10 miesięcy czekania - tyle musiał zainwestować student Piotr Karczemski, aby otrzymać zwrot pieniędzy za Windowsa, którego sprzedano mu razem z laptopem marki Lenovo. Okazuje się więc, że uniknięcie "microsoftowego podatku" jest w Polsce możliwe, choć niełatwe.
Jak pisze Karczemski na łamach Jakilinux.org, we wrześniu 2007 kupił laptopa Lenovo ThinkPad R61i w łódzkiej firmie "Potronics". Sprzedawca powiedział mu, że nie ma możliwości kupna ThinkPada bez systemu Windows.
Karczemski podobnie jak Mitchell nie zaakceptował EULA i cały proces sfotografował. Następnie e-mailem poinformował o tym Microsoft. Firma potwierdziła jego prawo do zwrotu kosztów. List trafił również do Lenovo, ale ta firma stwierdziła, że zwrot oprogramowania nie jest przewidziany.
Po wymianie korespondencji z Lenovo Karczemski poprosił o pomoc Rzecznika Konsumentów. Ten poinformował, że jedyną stroną w sprawie jest firma "Potronics", ponieważ jej nazwa figuruje na fakturze. Ta jednak również nie chciała zwracać kosztów. Kolejne e-maile do Microsoftu z różnymi pytaniami natury prawnej nie dały rezultatów.
Następnie Karczemskiemu Rzecznik Konsumentów poradził, aby skontaktować się z Inspekcją Handlową. Pan Piotr tak uczynił informując jednocześnie instytucję, że nie jest pewien kto jest stroną w tej sprawie. Inspekcja po telefonicznych negocjacjach przekonała "Potronics" do zwrócenia 400 zł. Piotr Karczemski musiał w celu otrzymania zwrotu oddać naklejkę licencyjną, co zrobił bez żalu.