Za piractwo urzędników płacą podatnicy!

Służbowe komputery polskich urzędników pełne są filmów, plików muzycznych, pirackich gier oraz oprogramowania bez licencji - wykazują audyty przeprowadzane w instytucjach publicznych. Szefom urzędów grozi kara więzienia, a kary finansowe opłacane są z budżetu gminy, czyli z kasy podatników - donosi "Dziennik Zachodni".

Stanisław Rozpędzik
Stanisław RozpędzikAgencja SE/East News

Tylko nieliczne urzędy są całkowicie "czyste" - przyznają przedstawiciele jednej z katowickich firm zajmujących się audytem oprogramowania. W historii kontroli przeprowadzanych przez tę firmę w urzędach, tylko gliwicki magistrat był wolny od piractwa. To efekt długiego uświadamiania pracownikom tej instytucji, że komputer służbowy służy do pracy, a nie rozrywki i prywaty.

W pozostałych instytucjach od piratów aż się roiło - pisze "Dziennik Zachodni". Najczęściej prawa producenta naruszane są w przypadku oprogramowania biurowego, przeglądarek zdjęć oraz odtwarzaczy multimedialnych. Zwykle wychodzi tutaj na jaw nieznajomość licencji lub jej lekceważenie przez urzędników, bowiem wiele z tych programów jest darmowych, ale tylko do zastosowań niekomercyjnych.