SpaceX wywołuje krwawe łuny na niebie. Astronomowie nie wiedzą, jakie to ma konsekwencje

Astronomowie odkryli nowy typ „zorzy”, którą tworzą dopalacze rakiet SpaceX. Okazuje się bowiem, że każdy start rakiet firmy Elona Muska, wyrywa tymczasowe dziury w jonosferze, w efekcie czego powstają krwawe łuny na niebie, które mogą ze sobą nieść nieznane naukowcom konsekwencje związane z astronomią i komunikacją.

Falcon 9 wystrzeliwuje 23 satelity Starlink na orbitę z Florydy
Falcon 9 wystrzeliwuje 23 satelity Starlink na orbitę z FlorydySpaceXTwitter

SpaceX idzie na rekord

Według wszelkich informacji udostępnianych przez firmę SpaceX należącą do Elona Muska, misje kosmiczne w przyszłym roku mają być realizowane nawet co kilka dni. Już w tym roku częstotliwość lotów w wykonaniu SpaceX ma znaczny wpływ na środowisko, także nie wiadomo, jak zintensyfikowanie tych wysiłków wpłynie na naszą planetę.

Na ten moment wiadomo jednak, że każdy lot wyrywa tymczasowe dziury w górnych warstwach atmosfery, tworząc krwawe plamy na niebie, które naukowcy nazwali „zorzami SpaceX”. Wyglądają łudząco podobnie do naturalnej zorzy polarnej, jednak mogą powodować nieznane problemy. Naukowcy jednak nie sądzą, by stanowiły zagrożenie dla środowiska czy życia na Ziemi. Na razie.  

Kosmiczna działalność człowieka ma znaczny wpływ na naszą planetę

Wyrywanie dziur w jonosferze przez rakiety nie jest niczym nowym. Naukowcy wiedzą od dziesięcioleci, że wystrzeliwanie rakiet może powodować uszkodzenia w części atmosfery znajdującej się na wysokości od 80 do 644 kilometrów nad powierzchnią. Na tej wysokości gaz jest zjonizowany, pozbawiony elektronów. Powstałe w tej warstwie „dziury jonosferyczne” mogą wpływać na cząstki gazu i wyzwalać krwawe, żywe smugi czerwonego światła przypominające naturalne zorze polarne.

Problem nie dotyczy jedynie SpaceX, jednak biorąc pod uwagę liczbę lotów realizowanych przez tę firmę, ma ona największy wpływ na jonosferę. W lipcu start rakiety Falcon 9, która wyniosła na orbitę satelity Starlink, wyrwała dziurę nad Arizoną w wyniku czego powstała krwawa „zorza”. We wrześniu natomiast do podobnej sytuacji doszło, gdy rakieta Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych podczas lotu wydarła dziurę nad Kalifornią, co również spowodowało słabą czerwoną poświatę na niebie.  

Sztucznych zórz powstaje coraz więcej

Jak się okazuje, zjawisko krwawych zórz nasila się z każdym miesiącem, a pojawiające się smugi na niebie utrzymują się długo po starcie rakiety. Astronomowie z Obserwatorium McDonalda w Teksasie twierdzą, że obecnie można zaobserwować „od 2 do 5 zorzy każdego miesiąca”. Są one wynikiem wspomnianego już wypalania dziur w jonosferze przez dopalacze rakiet, gdy spadają one z powrotem na Ziemię po odłączeniu od górnego stopnia.

Uwalniające się paliwo do jonosfery powoduje rekombinację zjonizowanych atomów tlenu. Czyli następuje zmiana w zwykłe cząsteczki gazu. Transformacja ta pobudza je i powoduje, że zaczynają uwalniać czerwone światło. Jest to proces podobny do tego, który powoduje naturalne zorze polarne, gdy gaz pobudzany jest przez promieniowanie słoneczne. Dziury zamykają się w ciągu 10 do 20 minut.

Według naukowców na ten moment dziury nie stanowią żadnego zagrożenia dla życia na Ziemi, Jednak „ich wpływ na naukę astronomiczną wciąż jest oceniany i stanowi rosnący obszar zainteresowania badaczy” – powiedział astronom Stephen Hummel.

Lodowa kapsuła czasu. To źródło wiedzy o naszej planecieAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas