​Akcyza i schiza [felieton]

Roczne spożycie czystego alkoholu przez Polaka na dzień dzisiejszy to 18 litrów, czyli trochę ponad 40 butelek wódki /Piotr Kamionka/ REPORTER /East News
Reklama

Za nami dzień Wszystkich Świętych. Człowiek zawsze uczy się czegoś nowego, ja na przykład dowiedziałem się, że Romowie lubią na grobach bliskich pobiesiadować. Przychodzą z instrumentarium, śpiewają zmarłym pieśni - żeby nie było im zbyt smutno. Prócz tego wznoszą toasty wódeczką. Wódką lubią też zrosić mogiły, żeby nieboszczycy też coś mieli od życia.

Skutkiem czego święto śmierci zamienia się świętowanie wspólnoty. Dość podobnie cieszą się na grobach Gruzini, którzy zwykli polewać mogiły winem. Przy każdym grobie można natrafić na stosowny stolik, na którym czeka na nas butelka trunku oraz podobizna zmarłego - dla towarzystwa. W Meksyku zmarłym stawia się przydomowe ołtarzyki - i na tych ołtarzach również uraczyć można się stosownie poczęstować.

Aż dziw, że Polacy tej tradycji nie podłapali. Nie dlatego, że tak kochamy życie, tylko dlatego, że jest kolejna okazja, żeby się napić. A my przecież kochamy pić. Pijemy na Wigiliach i komuniach własnych dzieci, więc skąd ten pomijający cmentarze wyjątek? Choć z drugiej strony, nachodzi mnie refleksja: w Polsce nieżyjący to prawie tak samo źle jak niepijący, więc może chodzi o to, by po prostu nie marnować wódki? Zwłaszcza, że za moment w górę idzie akcyza i każdej kropli wódki będzie po prostu jeszcze bardziej szkoda.

Reklama

Trudno tu jakoś szczególnie winić konserwatywny polski rząd, jako że świadomie lub nie, realizuje piękną wielowiekową tradycję a każde odejście od tradycji jest dziś na równi z rewolucją i świętokradztwem. Już za panowania Kazimierza Jagiellończyka, w XV w., uchwalono pierwszą akcyzopodobną daninę, czyli tak zwane "czopowe" - wdzięczna nazwa początek swój wzięła od "czopa" zatykającego beczkę z okowitą. 

Zamieszanie z ówczesnymi miarami i wagami nie pozwala dziś dokładnie stwierdzić wysokości czopowego, w przybliżeniu była to 1/8 ceny piwa a 1/18 ceny innych napitków. Podatkiem obłożono również napoje wyskokowe przywożone spoza granic Rzplitej. Jagiellończyk dobrze wyczuł rynek i możliwości przerobowe społeczeństwa - czopowe od samego początku okazało się błogosławieństwem dla jego budżetu. Wpływy z tego tytułu startowały z poziomu 25% wszystkich danin, a po 200 latach urosły aż do 1/3 łącznych dochodów państwa! Nie dziwota, że idziemy ponownie w te ślady. 

Dziś w 40-procentowej wódce podatki stężone są na poziomie procent 75. Ten wzrost na przestrzeni wieków sugeruje jednocześnie, że wychowanie w trzeźwości nie ma prawa się udać (może nawet nie powinno?), a już na pewno za sprawą podatków. Akcyza w swej najgłębszej istocie jest podatkiem ukierunkowanym na maksymalizację a nie minimalizację zysków budżetowych. Historia uczy zresztą, że jakiekolwiek odgórne próby regulowania spożycia nie przyniosły miarodajnych rezultatów poza jednym - gorzelniczymi inicjatywami oddolnymi i rozrostem szarej strefy i czarnego rynku.

Premier dobrze kombinuje, że Polak pić musi i gotów jest za to płacić, pytanie czy zapłaci za to każde pieniądze. Dlatego też sądzę, że wraz z podnoszeniem akcyzy czeka nas druga rewolucja piwna a może i piwne pospolite ruszenie. Polska nacja to mistrzowie wyszukiwania luk w prawie i tylko patrzeć, jak w ramach domowej produkcji piwnej dorównamy światowym producentom ekskluzywnych, najmocniejszych browarów na świecie, których woltaż przekracza nawet 60%. Tym bardziej, że co więksi czarnowidze wróżą wzrost akcyzy na piwo nawet o 50%. 

Podobnie wieszczę, że już całkiem niedługo przetrzemy szlaki do najmocniejszych w świecie win i cydrów. Domowa produkcja tychże na własny użytek wciąż jest w pełni dozwolona. Nota bene spodziewam się także, że do gorzelniczych korzeni powróci kasta kapłańska, zwłaszcza że uwzględniwszy ich chody w strukturach państwowych - będą mieli spore fory tak w sferze podatków, jak i dystrybucji piwnicznego urobku.

Popyt niezmiennie kształtuje się na obiecującym poziomie. Roczne spożycie czystego alkoholu przez Polaka na dzień dzisiejszy to 18 litrów, czyli trochę ponad 40 butelek wódki. Jeśli uwzględnić w tym zestawieniu Polki, przerób przypadający na pojedynczą polską wątrobę spada do ok. 11 litrów. Od wątroby ledwo odrośniętego od ziemi 15-latka po organ kończącej się staruszki. Od alkoholików po abstynentów fundamentalistów.

Granica, z którą roztacza się mętna panorama na społeczeństwo pijackie to według danych WHO jakieś 12 litrów, ale nie będę udawał, że dokładnie pamiętam ile, zdam się na Krzysztofa Brzózkę, szefa PARPA. Jego zdaniem za tą właśnie barierą rozpoczyna się systematyczny demontaż instytucji społecznych. 

Skacowani pracownicy wykonują polecenia skacowanych menadżerów. Skacowani lekarze leczą skacowanych pacjentów. Skacowani kierowcy rozjeżdżają skacowanych przechodniów na skrzyżowaniach kierowanych przez skacowanych policjantów. Skacowane nauczycielki w szkołach prowadzą zebrania skacowanych rodziców o uczniach skacowanych po ostatniej wycieczce. Degrengolada wzorca niepicia. Wtórne dziedziczenie alkoholizmu w narodzie. I tak aż na same szczyty władzy. Gwoli ścisłości, zdaniem Brzózki granicę tę już przekroczyliśmy, ja jednak wciąż chcę wierzyć, że nie.

Ale jesteśmy niebezpiecznie blisko. Jako społeczeństwo zachowujemy się jak alkoholik na początkowych etapach uzależnienia, tzn. udajemy, że nie pijemy. Stwarzamy pozory zdrowego i normalnego funkcjonowania a jednocześnie sprzyjamy masowemu upojeniu. Alkohol jest rzekomo pod kontrolą i pozornie nieważny, a tak naprawdę jest cholernie ważny i kompletnie poza kontrolą. I to alkoholowe rozdwojenie jaźni bywa aż nadto widoczne.

Przykładowo, do reklam etanol w formie piwa nadaje się wybornie, ale etanol w formie wódki jest już  w reklamie niedopuszczalny. Do godz. 20. piwo w telewizji jest niefajne, ale po 20. jest już fajne bardzo. Alkohol szkodzi zdrowiu, chyba że reklamowany jest w trakcie wydarzeń zdrowie gloryfikujących, czyli tych sportowych.

Reklama piwa na całej powierzchni tablicy wyrządza szkody w psychice na tyle duże, że ustawodawca surowo jej zabrania. Jeśli jednak reklama zajmuje wyłącznie 80% takiej powierzchni - w świetle prawa przeistacza się na szczęście w reklamę nieszkodliwą i w pełni dozwoloną. I wisienka na torcie, czyli osławiona misja mediów publicznych: niby dbamy o wychowanie młodzieży w trzeźwości, ale "Ocaleni" - jedyny cykliczny program o uzależnieniach w TVP emitowany jest gdy nastolatki już dawno są w łóżku.

Niewiele mówi się o tym, że etanol w dalszym ciągu pozostaje daleko bardziej toksyczną, niebezpieczna i uzależniającą substancją aniżeli THC, ketamina, LSD czy ecstasy razem wzięte. Nie jest najgorszy, ale gorszych jest niewielu. Jego skutki dla ustroju są fatalne. Podobnie w sferze psychiki. Dewastuje też społeczne otoczenie alkoholika.

Jak to możliwe?

To proste: ma po prostu doskonały, całkowicie akcyzoodporny PR.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Kozłowski | kołczowisko | coaching
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy