Doping po polsku

Od środy w Trójmieście wydarzenie sportowe, które bez cienia przesady można nazwać świętem polskiego kibica - finał Ligi Światowej Siatkarzy 2011. A co jak co, ale kibicować Polak potrafi.

Finał LŚ odbędzie sie w Polsce po raz trzeci/Fot. Andrzej Grygiel
Finał LŚ odbędzie sie w Polsce po raz trzeci/Fot. Andrzej GrygielPAP

Rodzinny sport narodowy

Liga Światowa, mimo, że jest turniejem towarzyskim, cieszy się w Polsce bardzo dużą popularnością. Ludzie lubią chodzić na mecze, a kibicowanie stało się swego rodzaju modą. W weekendy Ligi Światowej całe rodziny ubierają się w biało-czerwone barwy i jadą na mecz. Nie tylko w Polsce hale się wypełniają, nasi kibice przeważnie stanowią większość także na meczach wyjazdowych.

Siatkówka od początku dekady staje się jednym z naszych sportów narodowych. Wprawdzie nie ma szans zdetronizować w tym względzie piłki nożnej, ale znalazła sobie swoje miejsce za plecami najpopularniejszego sportu świata. Siatkarze swoją pozycję (bo już raczej nie niszę) zajęli kosztem koszykarzy, którzy po skromnych sukcesach i fali popularności w latach dziewięćdziesiątych, mają coraz większy problem by zainteresować kogoś więcej niż zadeklarowanych kibiców. Właśnie brak sukcesu w innych drużynowych dyscyplinach sportu sprawił, że kadra siatkarzy stała się tą, z którą Polacy najbardziej się utożsamiają. Drugą taką drużyną mogliby być piłkarze ręczni, ale mała popularność szczypiorniaka powoduje, że siatkarzom na razie nie zagrożą.

Siatkówka swój rozwój w dużej mierze zawdzięcza telewizji Polsat, która ma prawa do rozgrywek ligowych mężczyzn i kobiet oraz większości turniejów, w których bierze udział kadra (igrzyska olimpijskie transmituje Telewizja Publiczna). Relacje ligowe stoją na wysokim poziomie, zespół komentatorski z Tomaszem Swędrowskim i Wojciechem Drzyzgą na czele, jest jednym z najbardziej kompetentnych i fachowych w polskich mediach.

Jednak o ile Polska Liga Siatkówki przyciąga określoną część kibiców, o tyle reprezentacja Polski to absolutny fenomen. Wypełnione po brzegi, biało-czerwone hale, fantastyczny doping, niezapomniana atmosfera. Mecze Polaków i Polek o medale mistrzostw świata i Europy oglądały miliony telewidzów. Większość z nich to niedzielni kibice, którzy ze sportem nie mają nic wspólnego. W pewnym momencie doszło do tego, że Zagumny, Pliński czy Kurek stali się dobrem narodowym, wymarzonym zięciem każdej teściowej.

Bez chwili wytchnienia

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Siatkówkę przede wszystkim dobrze się ogląda. Na boisku cały czas coś się dzieje, cały czas są emocje. Zawodnicy walczą o każdą piłkę, wynik co chwilę zmienia. W każdym, secie gra praktycznie zaczyna się od nowa i przez cały mecz drużyny mają szansę odwrócenia losów spotkania. W dodatku mecze nie kończą się remisami, a jeśli dochodzi do decydującego piątego seta, to na parkiecie jest prawdziwa wojna nerwów.

Poza tym, siatkówka jest sportem czysto umiejętnościowym. Nie ma kontaktu z przeciwnikiem, a warunki fizyczne maję znaczenie drugorzędne. Najważniejsze są umiejętności własne zawodników, doświadczenie trenerów i zgranie drużyny. Wygrywają ci, którzy są lepsi na boisku, w sensie czysto sportowym.

Kibice na hale przychodzą, by dopingować swoją drużynę, a nie wyzywać rywali. Owszem, zdarzy się, że gdy między jakimiś drużynami jest zajadłe rywalizacja, albo kluby są z nielubiących się miast, to wtedy dopingujący wytaczają cięższe armaty, ale są to sytuacje jednostkowe i marginalne.

Po meczu rywale podają sobie ręce i idą na piwo.

Mecze kadry narodowej są jednymi z wydarzeń sportowych, które warto przeżyć. Szczególnie te w Katowicach, które obrosły już legendą. Kto był, usłyszał i poczuł wypełniony po brzegi katowicki Spodek, śpiewający Mazurka Dąbrowskiego na 10 tysięcy gardeł, ten też to przyzna.

Filip Nowicki

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas