Halloween to nie tylko czarownice i wampiry. Po świecie krążą także Dybuki

Różne religie na przestrzeni lat wierzyły i wierzą w kontakt z duszami swoich bliskich. Ale są szczególne przypadki, kiedy niegodziwego człowieka może spotkać kara w postaci zawładnięcia ciałem przez demona. "Swojego" mieli również Żydzi.

Przełom października i listopada to czas, kiedy przyroda zamiera, dni stają się wyraźnie krótsze. Wokół nas czuć tę specyficzną, czasem nieco przygnębiającą aurę. Według licznych wierzeń to czas, kiedy granica pomiędzy światem żywych a umarłych jest najcieńsza i umożliwia tym drugim dostać się na świat.

Wówczas dusze zmarłych przychodzą odwiedzić swoich żyjących bliskich, szukając ukojenia, prosząc o modlitwy, pożywiając się zostawionym jedzeniem. Spotkamy to nie tylko w nieco egzotycznych dla nas zwyczajach, jak meksykańskie Dia de Muertos (schrystianizowana wersja azteckich wierzeń), ale także dawnych wierzeniach Słowian.

Reklama

Spotkanie z duszami zmarłych? Nie tylko

Jednym z najbardziej znanych zwyczajów jest Halloween, które większość z nas kojarzy ze Stanami Zjednoczonymi. Pojawiło się ono tam za prawą irlandzkich i szkockich imigrantów, którzy przybywają na nowy kontynent, zabrali tam również swoją kulturę, w tym celtyckie Samhain. Dzisiaj dorośli i dzieci przebierają się za wampiry, potwory, czarownice, czy duchy.

Zazwyczaj podkreśla się, że cienka granica pomiędzy światami miała umożliwić kontakt z duszami zmarłych, ale jak się okazuje, nie tylko oni chętnie z niej korzystali. To był również dzień, kiedy świat mógł być zalewany przedostającymi się demonami (za których czasem uznawano dusze samobójców, topielców, czy zmarłych szybką niewyjaśnioną śmiercią).

Grzeszącymi duszami mógł zawładnąć Dybuk

Demony kojarzą nam się z opętaniami, które pojawiają się w wielu współczesnych religiach. Jednym z nich były związane z mistycyzmem i folklorem żydowskim Dybuki, które mogły zawładnąć ciałem żywej osoby. Dybukami były grzeszne dusze, które nie mogły zaznać spokoju i poszukiwały równie niegodziwej duszy chodzącej po Ziemi. Miały opuszczać ciało żywiciela po osiągnięciu swojego celu, lub w wyniku egzorcyzmów. 

Wiara w nie była najmocniej rozpowszechniona wśród Żydów środkowoeuropejskich. Gdy zawładnął ciałem danej osoby, ta zaczynała mówić nie swoim głosem, oraz zmieniała się jej osobowość. Aby wygonić dybuka, wzywano rabina, który odprawiał egzorcyzm. Niezwykle ciekawy jest sposób ucieczki z ciała, który odbywał się przez... mały palec u nogi.

Ale wygoniony dybuk wciąż pozostawał błądzącą duszą, która mogła owładnąć inną osobę. Aby tego uniknąć, należało poznać jego imię, a następnie skontaktować się z rodziną zmarłego, która musiała poczęstować opętanego alkoholem. Jednak czasem dybuk mógł być prawdziwym demonem, ale ten opanowywał tylko kobiety. Wówczas stawały się one czarownicami.

Dybuki zagrażały wiernym przez cały rok, ale miały również jeden dzień, kiedy stawały się bardziej aktywne. Co ciekawe, nie był do 31 października, ani żaden z dwóch pierwszych dni listopada. Szczególnie upodobały sobie one noc święta Jom Kipur, które w zależności od roku przypada na drugą połowę września lub pierwszą października.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Halloween
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy