Jazda konna to poważne zagrożenie dla zdrowia - nawet motocykle są bezpieczniejsze

Wiele osób uważa, że motocykliści to osoby, które dla swojej przyjemności na co dzień ryzykują zdrowiem i życiem, tymczasem jak się okazuje dużo więcej szkody przynosi... jazda konna!

Jazda konna niebezpieczniejsza niż jazda na nartach i motocykle
Jazda konna niebezpieczniejsza niż jazda na nartach i motocykle123RF/PICSEL

Chociaż wydawać by się mogło, że to jazda motocyklem musi powodować więcej kontuzji, mowa przecież o udziale w ruchu drogowym, gdzie zdarzają się stłuczki i poważniejsze wypadki, to analiza danych US National Trauma Data Bank sugeruje coś zupełnie innego. A mianowicie w ostatnich 10 latach dużo więcej osób trafiło do szpitala na skutek urazu wywołanego jazdą konną niż jazdą na nartach czy piłką nożną, chociaż tu o kontuzję nietrudno, a nawet jazdą na motocyklu.

Współczynnik urazu dla motocyklistów wynosi ok. 0,14 na każde 1000 godzin jazdy, podczas gdy w przypadku jazdy konnej jest to już 0,49 na każde 1000 godzin aktywności. Jak podkreślają naukowcy, nie chodzi tu oczywiście o straszenie kogokolwiek albo zniechęcanie do jazdy konnej, ale uświadomienie opinii publicznej, że to niebezpieczne zajęcie, które wymaga odpowiedniego przygotowania i zachowania środków bezpieczeństw. 

Jest to o tyle istotne, że w ostatnich latach jazda konna staje się coraz popularniejsza, co skutkuje rosnącą liczbą niepotrzebnych urazów: - Sportowe agencje konne zwracają ostatnio uwagę na korzystanie z wyposażenia ochronnego, szczególnie tego chroniącego przed wstrząśnieniem i obrażeniami mózgu. Jednakże nie ma zbyt wielu publicznych kampanii zdrowotnych wycelowanych w zapobieganie obrażeniom podczas rozrywkowej i zawodowej jazdy konnej - podkreśla magazyn naukowy Trauma Surgery & Acute Care Open.

Jazda konna niebezpieczniejsza niż jazda na nartach i motocykle
Jazda konna niebezpieczniejsza niż jazda na nartach i motocykle123RF/PICSEL

Przy okazji poznajemy trochę statystyk dotyczących obrażeń konkretnych obszarów ciała, a także tego, jak poważne były to kontuzje. Pośród wszystkich pacjentów szukających pomocy szpitalnej po wypadku podczas jazdy konnej tylko 10% dostaje zielone światło na opuszczenie szpitala, a najczęściej poszkodowanym obszarem, ok. 37% pacjentów, są klatka piersiowa i górna część pleców. 25% osób szuka pomocy lekarskiej w związku z obrażeniami kończyn, nieco ponad 5% obrażeń głowy, a niecałe 4% w związku z poziomem świadomości, który może wskazywać poważne problemy neurologiczne. 

Połowa przypadków wymagała pozostania w szpitalu na obserwacji, 25% pacjentów zostało skierowanych na oddziały intensywnej opieki medycznej, a jedna na 10 osób wymagała natychmiastowej interwencji chirurgicznej. I choć w większości przypadków po pobycie szpitalnym nie było konieczności ponownego pojawiania się w szpitalu, to niestety 7% osób wymagało dalszej rehabilitacji, a czasem również dłuższego pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym. Jeżeli zaś chodzi o najpoważniejsze konsekwencje wypadków, to na 25 tysięcy przypadków 320 osób poniosło śmierć na skutek jazdy konnej. 

Wygląda więc na to, że lepiej nie stawiać na westernowe przejażdżki w hollywoodzkim stylu i zamiast tego zawsze pamiętać o wyposażeniu ochronny i kasku, które mogą uratować nasze zdrowie i życie. Eksperci apelują też o stosowne kampanie społeczne, bo wraz z rosnącym zainteresowaniem jazdą konną rosnąć będą też statystyki wypadków, których w większości przypadków można uniknąć.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas