JIVR Bike to rower opracowany i produkowany w Polsce. Wcale nie jest tani, a mimo to zamówień na niego nie brakuje, bo projekt zawojował świat, zanim jeszcze trafił do sprzedaży.
Na pierwszy rzut oka wygląda dość dziwnie ale ma tyle zalet, że z powodzeniem zdobywa światowe rynki. Oto rower, który ma napęd zarówno elektryczny jak i klasyczny. Można nim, na silniku, przejechać 30 km bez ładowania akumulatora, a jak się rozładuje - nacisnąć pedały i po 90 minutach jazdy mieć znowu naładowany akumulator.
Ten rewolucyjny jednoślad bez łańcucha, o przemyślnej konstrukcji nasyconej elektroniką jest składany, żeby można go wziąć do metra, autobusu, czy też włożyć do bagażnika samochodu. Marcin Piątkowski z Mielca wymyślił go bo chciał znaleźć sposób na korki paraliżujące... Londyn.
Ale po kolei. Otóż po tym, jak udało mu się dostać na University College London, od 2011 r. wraz z paroma kolegami rozpoczął projektowanie całkiem nowego roweru miejskiego. W kolejnych latach projekt rozrósł się do rozmiarów niewielkiej firmy i w 2013 roku otrzymał nagrodę "Produkt roku" serwisu CrowdCube. To tzw. serwis crowdfundingowy, gdzie 57 inwestorów powierzyło projektowi kwotę 180 tysięcy funtów. A dzięki temu, że prototyp roweru został opisany przez takie media, jak Guardian, The Telegraph, Die Welt, TechCityNews a nawet TechCrunch, łatwiej było zainteresować kolejnych inwestorów i fachowców.
W firmie, której Marcin Piątkowski jest jednym z trzech udziałowców, nad nowatorskimi rozwiązaniami pracowali najlepsi specjaliści min. z Tesli, Pepsico i BMW. Nietypowo umiejscowiony napęd, czyli najważniejszy element JIVR Bike, bo tak został nazwany jednoślad, jest dziełem inżynierów z Mielca, gdzie we wrześniu 2015 r. ruszyła seryjna produkcja. Mimo, iż cena roweru nie jest niska (ok. 10 tys. zł) w 2016 r. firma otrzymała kilka tysięcy zamówień, głównie z USA, Europy Zachodniej i z rynków azjatyckich.