Piękna Polka na chilijskim pustkowiu

Drobna studentka psychologii klinicznej, na co dzień pracująca w Integracyjnym Centrum Opieki i Edukacji, zmierzy się z najbardziej ekstremalnym rajdem świata.

Od lewej Grzegorz Simon (mechanik), Iza Szgwarczyk, Grzegorz Baran (kierowca)
Od lewej Grzegorz Simon (mechanik), Iza Szgwarczyk, Grzegorz Baran (kierowca)materiały prasowe

To będzie jej debiut w Dakarze i to od razu najcięższego kalibru. Będzie pilotować 10- tonowego ciężarowego MAN-a, w dodatku będzie jedyną kobietą w polskiej ekipie. Iza Szwagrzyk ma 25 lat i pochodzi z Warszawy, jest córka wielokrotnego Mistrza Polski Grzegorza Szwagrzyka, startującego w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych (RMPST). Obecnie kończy psychologię kliniczną i jednocześnie współpracuje z Integracyjnym Centrum Opieki i Edukacji. Jak sama mówi, Dakar to prawdziwe wyzwanie. Przygoda życia i szkoła życia. Spore ryzyko, ale jakże fascynujące! A wszystko zaczęło się od adrenaliny, którą poczuła dawno temu, kiedy rekreacyjnie przejechała się po trasie rajdu terenowego... i tak zostało. Rajdy stały się jej pasją. Pierwszy rajd w którym uczestniczyła, to wspólny start z tatą w imprezie H-6 w 2003 r. To wydarzenie rozbudziło marzenia o kolejnych startach. Rok 2007 daje Izie szansę na rozwijanie pasji i zdobywanie nowych doświadczeń przy boku taty Grzegorza. Zdobywa licencję i zasiada na fotelu pilota. Cały sezon 2007 startuje w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych. W 2008 roku spełniają się marzenia Izy o starcie w Rajdzie Dakar. Przygotowania do tej spektakularnej imprezy i pierwsze testy dla młodej pilotki, w imprezach tak dużej rangi, następują na Węgrzech, gdzie wspólnie z Grzegorzem Baranem startuje z sukcesem w Dakar Series i Hungarian Baja.

Diverse Extreme Team: Jak do tego doszło?

Iza Szwagrzyk: Był to szczęśliwy splot okoliczności. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy do końca. Wcześniej pilotowałam w rajdach terenowych. Pewnego dnia dostałam niebywałą szansę rozwijania swojej pasji, współpracując z tak doświadczonym kierowcą jakim jest Grzegorz Baran.

Pierwszy wspólny start w Dakar Series był dla mnie dużym wyzwaniem, i tak naprawdę rozstrzygnięciem naszej dalszej współpracy. Wiedziałam, że muszę dać z siebie wszystko, by nie zawieść pokładanych we mnie nadziei. I myślę, że to zostało docenione. Naturalną konsekwencją współpracy z Grzegorzem było planowanie Dakaru. To człowiek, który mierzy bardzo wysoko, a Dakar to przecież najwyższy szczyt. Cóż, dla mnie Dakar był czymś tak mocno nieosiągalnym, że aż trudno było mi uwierzyć w to, co się dzieje. Czasem śmieję się, że nadal nie wierzę. Jestem oczywiście przeszczęśliwa i przerażona. Staram się być na co dzień realistką. Zdaję sobie sprawę, że to nie będą żarty.

Jedna Polka przejechała już ten rajd. W najcięższej kategorii ciężarówek, jako pierwsza, masz szansę zapisać się w historii Dakaru. Czy inspiracją była Martyna Wojciechowska, miałaś okazję z nią rozmawiać?

Start Martyny Wojciechowskiej w Dakarze działał na moją wyobraźnię. Niestety nie miałam z nią okazji rozmawiać, i bardzo żałuję.

A może jako przyszła Pani psycholog, postanowiłaś zgłębić magię Dakaru od strony klinicznej? W końcu dla przeciętnego człowieka, obrazki w których pustynni twardziele płaczą z powodu awarii sprzętu, czy kontynuują wyścig mimo choroby czy kontuzji, wydają się czystym szaleństwem. Jak myślisz w czym tkwi magia Dakaru?

Zgadzam się, że to wszystko jest fascynujące. Dlatego postaram się poszukać odpowiedzi u źródła, po powrocie podzielę się efektami moich badań.

Dakar w Argentynie będzie odkrywaniem zupełnie czegoś nowego, trochę powrót do korzeni tego rajdu, jego zupełnie nowa odsłona. Czy start w nim będzie dla Ciebie osobistą próbą odkrycia czegoś nowego, nieodkrytego w sobie samej? Staniesz przecież niejednokrotnie przed sytuacjami, z którymi do tej pory na pewno nie miałaś do czynienia.

Dla mnie Dakar, to odkrywanie samej siebie i pokonywanie samej siebie. Odkrywanie pokładów sił, uporu, energii, ale też pokonywanie słabości, walka z własnymi ograniczeniami, przełamywanie strachu i bólu. Coś we mnie z odkrywcy, jak i z wojownika. Bywam różna. Lubię zaskakiwać. Przede wszystkim samą siebie. Jestem ogromnie ciekawa Dakaru.

Miałaś już przedsmak "dakarowego szaleństwa", startując w kilku ekstremalnych rajdach w ramach przygotowań do styczniowej imprezy. Co było najtrudniejsze. Który moment najbardziej zapadł Ci w pamięć?

To prawda, już doświadczyłam "rajdowego szaleństwa". Startowaliśmy w tym sezonie w Dakar Series, podobna struktura rajdu, charakter odcinków specjalnych niewiele różnił się od Rajdu Dakar. Braliśmy także udział w Hungarian Baja na Węgrzech. Na tych rajdach miałam okazję zapoznać się z różnymi trasami, od długich szutrowych odcinków, po kręte i bardzo techniczne górskie ścieżki. Pilot, szczególnie tak niedoświadczony jak ja, musi być bardzo ostrożny. Rajdy wymagają pełnego skoncentrowania na opisie trasy i kontrolowania odległości, chwila nieuwagi, rozproszenia, może skończyć się poważną pomyłką. A niestety widoki mocno kuszą. Tego się obawiam podczas Dakaru. Już teraz staram się zakodować brak odruchu rozglądania się. Oczywiście trudnych sytuacji na pewno będzie sporo. Co zrobić, gdy zgubię się w opisie trasy? A co jeśli opadnę z sił? Na te pytania już dziś staram się znaleźć odpowiedź, a wsparciem służy mi doświadczony bywalec Dakaru, Grzegorz.

Startujesz w ekipie Diverse Extreme Team pod wodzą Grzegorza Barana, wielokrotnego uczestnika Dakaru, przed Tobą bardzo odpowiedzialne zadanie, jesteś pierwszym oficerem na tym pokładzie. Czy jako debiutantka liczysz na jakieś fory? Jak układa się Wam współpraca w DExT-owej ekipie?

To zbyt poważne przedsięwzięcie, abym mogła liczyć na fory. Chcę stanąć na wysokości zadania. Co prawda brak doświadczenia stanowi pewne utrudnienie zarówno dla mnie, jak i dla zawodowca-Grzegorza, z czego oboje zdajemy sobie sprawę. Skoro jednak podjęliśmy się takiego wyzwania, z pewnością zrobimy wszystko by sprostać zadaniu. Stanowimy zgraną ekipę, lubimy się, ufamy sobie, nie obawiamy się też wymiany zdań, czy nawet awantury. Panują między nami takie normalne, ludzkie, pełne różnych emocji relacje. Myślę, że to bardzo cenne. Nie ma nic gorszego od sztuczności. Wyobrażam sobie, że w ekstremalnych warunkach dakarowych, to że będziemy mogli czuć się swobodnie, najbardziej zaprocentuje.

Dakar to niezwykle ciężki rajd, także pod względem fizycznym. W Argentynie oprócz pustyni, czekają na Was przeprawy przez wysokie góry, zmiany wysokości, i skoki temperatur. W dzień 32-stopniowy upał, w nocy temperatury nawet poniżej zera. Aklimatyzacja może być więc bardzo trudna. Czy przygotowywałaś się w jakiś szczególny sposób do startu, także pod tym kątem?

To prawda, w tym roku organizatorzy przygotowali prawdziwą przeprawę przez skrajne temperatury i skoki ciśnienia. Trudno przewidzieć jak zareaguje organizm, jak zniosą to pojazdy. Jest to zagadka, dlatego nawet nie bardzo wiadomo jak się przygotować. W tym momencie skupiamy się nad kondycją fizyczną, siłownia, basen, sauna kilka razy w tygodniu. Silny organizm wytrzyma więcej i dłużej, dlatego istotne są wszelkie wizyty kontrolne u lekarzy. Od dłuższego czasu uważniej obserwujemy stan naszego zdrowia. Kontrolujemy ciśnienie, ja na przykład miałam za niskie, ale już jest w normie. Dbam też o wyrobienie nawyku picia, ponieważ piję zbyt mało, a na pustyni może się to okazać niezwykle zgubne.

A jak wygląda ekwipunek przyszłej pogromczyni pustyni, co zabierzesz ze sobą na rajd, czy będzie w nim w ogóle miejsce na typowo damskie akcesoria? Krążą już legendy o trudnych, wręcz spartańskich warunkach Rajdu Dakar.

Jestem kobietą i nie zamierzam z tego rezygnować podczas rajdu. Także kosmetyczka będzie gdzieś blisko, natomiast nie wiem jak często będzie używana: Może nie będę miała czasu, albo sił, czy potrzeby - o tym przekonam się na miejscu. Potrafię radzić sobie ze spartańskimi warunkami, chodziłam kiedyś na rajdy z harcerzami, byłam też na światowych dniach młodzieży w Rzymie, i spanie pod gołym niebem, czy w przemokłych namiotach, ani kąpiele w zimnej wodzie nie są dla mnie przeszkodą. Jestem kobietą, ale nie utożsamiam się ze słabością. Wiem, że w każdej sytuacji sobie poradzę.

Rodzina, przyjaciele nie pytają Cię "dziewczyno, po co Ci ten rajd"? Tam przecież giną ludzie. Maksymalne ryzyko jest nieodłącznie wpisane w genezę tego rajdu. Nie boisz się? Dawka adrenaliny działa na Ciebie mobilizująco? W życiu codziennym też jesteś ryzykantką?

Bliscy, nawet jeśli się o mnie boją i martwią, nie obarczają mnie tym. Widzą po prostu, jak jest to dla mnie ważne, jak bardzo moje, i starają się cieszyć razem ze mną. Jestem im za to wdzięczna, łatwiej mi jest z ich wsparciem. Ale jest też trochę tak, że chyba czują, że mają niewielki wpływ na moje decyzje. Jestem uparta i chcę być niezależna. Czy jest we mnie coś z ryzykantki? Chyba tak, w perspektywie najbliższych wydarzeń? Tak, boję się. I sądzę, że to całkiem zdrowy objaw - to sygnał dla mnie, że czas mobilizacji nadchodzi, pełnej mobilizacji!

Współpracujesz z Integracyjnym Ośrodkiem Opieki i Edukacji. Twoja praca wymaga dużej wrażliwości i zaangażowania. Pomoc słabszym i potrzebującym wiąże się na pewno z dużym stresem. Może rajdy są dla Ciebie sposobem na odreagowanie emocji? Przeciętny człowiek wolałby zrelaksować się na jakiejś ciepłej nadmorskiej plaży. Jak to jest u Ciebie?

Mój zawód faktycznie wymaga szczególnej wrażliwości, zaangażowania, oddania. Jest to o tyle ciężka praca, że psycholog pracuje sobą, swoimi emocjami, warsztatem. Dlatego tak ważne jest, aby robić to z powołania. Być może ja je mam, tak czuję, zweryfikuje to życie, i doświadczenie zawodowe. Dlaczego jeżdżę w rajdach? Dla mnie to wspaniały sport, pełen emocji, adrenaliny, nowych wyzwań, niepewnych sytuacji. Daje możliwość wielu wyjazdów, poszerzania horyzontów. Jest to też dyscyplina, w której nadal jest bardzo mało kobiet - warto to zmienić.

Praca w ośrodku, studia, przygotowania do sesji i startu w Dakarze, skąd czerpiesz na to wszystko siły, czy masz jeszcze czas na życie prywatne?

Nie robię wszystkiego jednocześnie, bo raczej nie byłabym wtedy zadowolona z wyniku, i tak na przykład kuleje mocno moja praca magisterska, która w pewnym momencie mocno mnie pochłonęła, a od jakiegoś czasu ciągle pozostaje na marginesie. Skąd czerpię siły? Właśnie z życia prywatnego, moim motorem są bliscy mi ludzie, życzliwi przyjaciele, którzy znają mnie, mimo wszystko kochają, i wierzą we mnie.

Masz jeszcze jakieś inne pasje, czy rajdy pochłaniają Cię całkowicie?

Całkowicie pochłania mnie wyłącznie życie.

Tegoroczne święta będą dla Ciebie najprawdopodobniej odliczaniem dni do startu. Czy planujesz je spędzić w jakiś szczególny sposób?

Wylatujemy 25 grudnia, zatem moje święta to Wigilia. Chciałabym, aby ten dzień upłynął mi w spokoju, i abym mogła coś przełknąć: Dlatego, że w stresie często nic nie jem.

Dziękujemy za rozmowę i będziemy mocno trzymać kciuki! Powodzenia!

INTERIA.PL/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas