Polak wygrał najtrudniejszy wyścig świata
Zaledwie 9 z 500 zawodników ukończyło najtrudniejszy wyścig enduro świata - Red Bull Hare Scramble. Reszta została bezlitośnie strącona z żelaznego giganta. Zirytowanym i osłabionym riderom nie udało się pokonać stromych zjazdów, pionowych podjazdów, zdradliwych odcinków leśnych oraz wysysających energię tras pełnych błota i żwiru.
Styryjski kult
No i oczywiście szalonych popisów endurowców. Bez wątpienia Erzbergrodeo jest już wydarzeniem kultowym.
Emocje do samego końca
W ciągu czterech godzin międzynarodowa elita enduro musiała zmierzyć się z niezwykłą 30-kilometrową trasą. Jeżące włosy na głowie odcinki noszą bardzo adekwatne nazwy - "Devil's Kitchen", "Hell's Exit" czy "Arch of Pain". Luźny żwir, wielkie skały, gęsty las oraz ekstremalnie stromy teren zmusiły uczestników do przekroczenia własnych granic. Red Bull Hare Scramble 2011 spełnił oczekiwania i zapewnił niezwykłe emocje. Ostatecznie na metę dotarło tylko 12 riderów.
Ekscytujący wyścig
Pośród ogromnych skał "Carl's Dinner", głównej sekcji, Jarvis wybrał lepszą trasę i przekroczył metę jako pierwszy. Jednak zamiast świętować pierwsze zwycięstwo na Erzberg, Jarvis został zdyskwalifikowany ponieważ opuścił jeden checkpoint. Tytuł powędrował więc w ręce Błażusiaka po raz piąty z rzędu.
Radość i wzruszenie
- Jestem bardzo szczęśliwy! Prawdopodobnie był to najtrudniejszy wyścig, w jakim brałem udział. Wystarczy jeden błąd i ta góra cię wykończy! Ale ostatecznie udało mi się. Pięć razy z rzędu, czyste szaleństwo - mówił po zwycięstwie w Red Bull Hare Scramble Błażusiak.